APEL FATIMSKIEGO ORĘDZIA
Apel fatimskiego rędzia
Fatima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jestem przekonany, że tak jak w przeszłości wiele doniosłych wydarzeń zostało związanych z Fatimą, tak samo i w przyszłości jeszcze coś bardzo ważnego się wydarzy (...). Wydaje mi się, a mówię to bez zarozumiałości, że Fatima będzie wielkim znakiem naszych czasów.
ks. Luciano Guerra,
rektor sanktuarium w Fatmie
Stawiamy ostrożne pytanie: czyżby czekały nas czasy prześladowania tego, co Maryjne?
Mając to pytanie w sercu, zaglądamy do „Apeli” Siostry Łucji. W przepięknym rozdziale omawiającym znaczenie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi wizjonerka pisze, że „Maryja jest matką nowego pokolenia... które się narodzi z Tej Niewiasty zapowiedzianej przez Boga i zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę”. Siostra Łucja powtarza kilkakrotnie swą zapowiedź pojawienia się „nowego pokolenia”, które z Serca Maryi czerpać będzie siłę do walki z szatanem. Wśród zdań, jakie wyszły spod pióra wizjonerki, mamy zdumiewające nawiązanie do raju: „Maryja jest Matką tego nowego pokolenia, podobnie jak była tym nowym drzewem życia, zasadzonym przez Boga w rajskim ogrodzie.
Zatrzymujemy się nad słowami, które wypowiedział rektor sanktuarium w Fatimie zimą 2002r. i 2004 r.
Wydaje się, że układają się one w prosty schemat, który mówi o zapowiadanym w Pontevedra przyjściu czasów zmasowanego ataku na cześć Maryjną. Co więcej, wypowiedzi księdza rektora zdają się sugerować, że niektóre narody stawią opór poniżaniu godności Matki Najświętszej. Posłużmy się cytatami księdza rektora i w skupieniu prześledźmy poniższe rozumowanie: Ksiądz Luciano Guerra jest przekonany, że historia Fatimy nie zakończy się ze śmiercią wizjonerki, przeciwnie, czeka nas kolejny „przełom fatimski” w dziejach świata.
Europa była zawsze pilotem roznoszącym nowe idee, cywilizację. Ale narody Europy Zachodniej wyczerpały już chyba swoją misję. Zaś narody słowiańskie? One nie powiedziały jeszcze najważniejszego słowa. Powtarzam, że nie jestem prorokiem, ale wydaje się, że Bóg chce wykorzystać narody słowiańskie do nadania nowego impulsu rozwojowi orędzia fatimskiego, przede wszystkim do nawrócenia Rosji.
Ale, co dla strażnika sanktuarium fatimskiego oczywiste, szatan i oddani mu ludzie uczynią wszystko, by narody słowiańskie nie odegrały roli wyznaczonej im w planach Bożych, by nie pojawiło się tam „nowe pokolenie Maryi”. Zło uderzy w maryjność słowiańską i...
„Polskę czeka czas katakumb”.
Ale, tak jak było w minionych czasach prześladowań, atak na Maryjny Kościół tylko umocni i oczyści go, gdyż ... . „Jeśli jakiś naród ma być Bożym narzędziem w nawróceniu świata, sam najpierw musi się nawrócić. Jeżeli naród mą się nawrócić, muszą najpierw nawrócić się ludzie, którzy go stanowią...”.
Wreszcie, mówi ks. Guerra, Polacy przetrwają tę próbę zwycięsko, gdyż ... „Nie znam przyszłości, ale powtarzam: Bóg z pewnością wyznaczył Polsce szczególną rolę”.
Wie o tym nieprzyjaciel. Dlatego wcześniej czy później przeprowadzi zmasowany atak na maryjność Kościoła. W ten sposób będzie próbował położyć tamę rozwojowi orędzia z Fatimy. W ten sposób będzie chciał nie dopuścić do narodzenia się „nowego pokolenia”, które zmiażdży jego głowę.
Nie zgódźmy się z diabelską sugestią, że dziś radzimy sobie sami i nie potrzebujemy Jej pomocy, Jej wskazówek, Jej korekt, a już na pewno, że nie potrzebujemy Niepokalanego Serca Maryi. Przecież jest Ono „jedynym środkiem ocalenia świata” (Siostra Łucja), jest „silniejsze od karabinów i broni wszelkiego rodzaju" (ks. kard. Ratzinger)! Ale uwaga: szatan już odniósł pierwszy sukces, te szokujące słowa przeszły bowiem bez echa, nie zwróciły naszego pytającego spojrzenia w stronę Matki Najświętszej...
Ale to tylko pierwsza potyczka, która nie przesądza o niczym. Ostatecznie to my zwyciężymy, nie szatan!
Nawet wśród prześladowań, nawet w opuszczeniu, nawet będąc otoczonym przez grono prześmiewców. My wiemy, że nasza droga zawsze będzie zwycięska!
My, czciciele Matki Najświętszej nie przestajemy niecierpliwie pytać o to, co winniśmy uczynić, by jak najdoskonalej upodobnić się do swej Pani. Daje nam odpowiedź św. Ludwik Grignion de Montfort, który proponuje prostą i pewną drogę do świętości. Mamy kontemplować cnoty, które uformowały duszę Najświętszej Maryi Panny. Wówczas - wyjaśnia Święty - "znalazłszy piękną formę Maryi, w której Jezus został ukształtowany na sposób zarówno przyrodzony, jak boski", dostrzeżemy jej piękno i doskonałość, i przestaniemy ufać "własnej zręczności, a wyłącznie doskonałości formy". Zapragniemy upodobnić się do Matki Najświętszej, by stać się wiernym odbiciem Chrystusa".
Każdy człowiek może znaleźć się na owej najprostszej drodze do świętości: "Pamiętajcie o tym - pisze św. Ludwik - iż Maryja jest wspaniałą formą Bożą, zdolną tworzyć żywe odbicie Boże i to bez wielkich zabiegów, i w niedługim czasie. Dusza, która znalazła tę formę, i do niej przylgnęła, zostanie wnet przemieniona w Jezusa Chrystusa, którego ta forma wiernie przedstawia".
Mamy upodobnić się do Maryi, jednak nie tyle dzięki własnym wysiłkom, ile dzięki wstawiennictwu Matki Najświętszej. Św. Ludwik pisze: "Duch Święty pragnie w Niej i poprzez Nią kształtować sobie wybranych i mówi do Niej: Umiłowana Oblubienico moja, między wybranymi moimi rozpuść korzenie wszystkich Twoich cnót, aby wzrastali oni z cnoty w cnotę i z łaski w łaskę. Tak wielkie znalazłem upodobanie w Tobie, gdyś żyła na ziemi, ćwicząc się w najwznioślejszych cnotach, że pragnę Cię jeszcze odnajdywać na ziemi, choć nadal przebywasz w niebie. Odtwarzaj się zatem w mych wybranych, bym w nich z upodobaniem dostrzegał korzenie Twej wiary niezłomnej, Twej pokory głębokiej, Twego bezgranicznego umartwienia, Twej wzniosłej modlitwy, Twej miłości płomiennej, Twej nadziei stanowczej i wszystkich Twych cnót.
Droga naśladowania cnót Najświętszej Maryi Panny jest pewną drogą zbawienia. Autor Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny cytuje św. Bernarda i zapewnia: "Kiedy idziesz za Maryją, nie zbłądzisz. Kiedy modlisz się do Niej, nie popadniesz w rozpacz. Kiedy umysł twój skupiony jest na Niej, nie będziesz się błąkał bez celu. Kiedy Ona cię podtrzymuje, nie upadniesz. Kiedy Ona cię chroni, nie będziesz się lękał. Kiedy Cię prowadzi, nie będziesz czuł zmęczenia. Kiedy stoi przy twoim boku, bezpiecznie dotrzesz do domu".
Jak iść za Maryją?
Jak nauczyć się Jej postawy?
Jak upodobnić się do Niej?
Trzeba nam zapisać się do szkoły Maryi. A do nauczenia się jest w niej tak wiele! Czy wciąż nie pociąga nas droga tego świata?
Już św. Ludwik de Montfort przestrzegał: "Człowiek światowy kieruje się w swym postępowaniu osobistym honorem, tym «co ludzie powiedzą?», towarzyskimi konwenansami, względami materialnymi, poprawnymi manierami i dowcipnymi rozmowami. Tych siedem zasad stanowi dla niego nieomylne wsparcie w tym, od czego, jak uważa, zależy jego zadowolenie z życia. Świat ogłosi go świętym za takie cnoty jak odwaga, elegancja, taktowne zachowanie, spryt, wykwintność w obejściu, układność i poczucie humoru... Człowiek światowy będzie jak najwierniej zachowywał przykazania, jakie daje mu świat:
· Będziesz dobrze obeznany ze światem.
· Będziesz zabiegał o jego szacunek.
· Będziesz człowiekiem sukcesu.
· Będziesz skrzętnie dbał to wszystko, co twoje.
· Będziesz nie poprzestawał na tym, co masz.
· Będziesz sobie czynił przyjaciół.
· Będziesz często przebywał w modnym towarzystwie.
· Będziesz szukał wygodnego życia.
· Nie będziesz gasił radości.
· Nie będziesz kimś wyjątkowym ani nieokrzesanym, czy zbyt pobożnym.
Mamy do wyboru: naśladować świat i zamieszkać w mrocznej twierdzy księcia tego świata, albo naśladować Maryję: wyrzec się ziemskiego obywatelstwa i już dziś zaciągnąć się na służbę dla królestwa niebieskiego. Mamy do wyboru: obrażać Boga grzechami albo zadośćuczynić za nie przez nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
Dlaczego taka alternatywa? Bo na nią wskazał sam Jezus, kiedy objawił się siostrze Łucji i prosił o ustanowienie na świecie nabożeństwa pierwszych sobót. To nabożeństwo utoruje Bogu drogę do serc ludzi, do struktur społecznych, przeniknie w świat polityki i ekonomii. Da miejsce Bogu, czyli obdarzy ludzkość zbawieniem.
Dlatego nie zwlekając zapiszmy się do szkoły Najświętszej Maryi.
Istnieje wiele szkół maryjnych. Jest szkoła mająca w swym programie "Traktat o prawdziwym nabożeństwie" św. Ludwika Grignion de Montforta. Jest Legion Maryi - szkoła założona przez Marka Duffa. Jest szkoła codziennego różańca i wiele, wiele innych, na przykład szkoły zakonne. Wszystkie one to dobre szkoły, szkoły z tradycjami, szkoły wydające świętych. Mają one maryjne godła i maryjne programy, posługują się imieniem Matki Najświętszej i powołują na Jej autorytet. Ale jedna tylko szkoła została założona przez samą Najświętszą Maryję Pannę. To nabożeństwo pierwszych sobót..
Ktoś zapyta, jak Maryja może założyć szkołę i sama ją prowadzić. Ale w Fatimie Matka Boża powiedziała, że zaprasza chętnych do uczestnictwa w Jej rozmyślaniu, my zaś mamy się w nie wsłuchiwać w naszych sercach i uczyć się od Maryi jak żyć.
Podstawowy program założonej przez Maryję szkoły to pięciomiesięczny kurs (Jezus prosił w swych objawieniach o pięć, pierwszych sobót). Kto jednak chce, może w tej szkole pozostać na zawsze. Lekcje odbywają się w każdą pierwszą sobotę, resztę dni można poświęcić na ćwiczenia i wprowadzanie w praktykę życia tego, czego nauczyliśmy się na początku miesiąca...
Droga do szkoły Maryi prowadzi przez zawierzenie - ten pierwszy warunek zwycięstwa, jaki Matka Najświętsza ogłosiła w Fatimie. Bo jak słuchać niebieskiej Nauczycielki, jeśli jej nie zaufamy? Jak przyjąć do serca rzeczy trudne i wymagające, jeżeli nie jest Ona dla nas największym autorytetem?
"Jest w tym akcie oddania miejsce dla każdego, miejsce, które musisz wypełnić własnym życiem". To słowa kard. Wojtyły, obecnego Papieża. Słowa zaproszenia do zawierzenia swego życia Matce Najświętszej, zawierzenia szczególnego, bo nie tylko wypowiedzianego choćby w najbardziej uroczystej formie, ale przeżywanego w najbardziej nawet prozaicznych chwilach naszej człowieczej codzienności.
Poświęcenie się Matce Bożej jest naśladowaniem samego Boga. Pierwszym, który zawierzył swe życie Maryi, Jej pierwszym uczniem byt Jezus Chrystus. Ojciec powierzy! Go Maryi, a On, będąc Synem Bożym, "był Jej poddany" we wszystkim (Łk 2,51). A dlaczego Chrystus chciał być "niewolnikiem" Maryi? Dlaczego był Jej poddany? Dlaczego Maryja została wpisana w Jego dzieje jako Matka, nawet więcej - jako Nauczycielka i Wychowawczyni? I jeszcze jedno: dlaczego droga zawierzenia bez reszty Matce Bożej ma być dla nas najdoskonalszą drogą?
To proste. "Idąc za Nią, nie zbłądzisz. Modląc się do Niej, nie zwątpisz. Myśląc o Niej, nie zmylisz się. Jej się trzymając nie zginiesz. Pod Jej opieką nie doznasz lęku. Gdy Cię prowadzić będzie, nie utrudzisz się. Gdy Ci będzie łaskawa, dojdziesz do celu". Tak zapewnia nas św. Bernard z Clairvaux. A my dodajmy do jego pięknych słów: "Gdy Jej posłuchasz, oddasz się Jej w świętą niewolę. Gdy zawierzysz Jej wszystko, Ona weźmie Cię za rękę i poprowadzi pewną drogą ku Bogu. Gdy zapiszesz się do Jej szkoły, otrzymasz dyplom życia wiecznego."
Nabożeństwo pierwszych sobót ma się rozpowszechnić po świecie! A wówczas sama historia złoży świadectwo o pierwszo-sobotnim kulcie Niepokalanego Serca Maryi. Powie, że jest ono NABOŻEŃSTWEM NOWEGO TYSIĄCLECIA!
Historia nabożeństwa
W centrum fatimskich objawień znajduje się trzyczęściowa tajemnica. Dwie pierwsze części zostały już wyjawione przed laty: to prawda o istnieniu piekła i nabożeństwie pierwszych sobót. Została one ujawnione przez Siostrę Łucję na początku historii objawień fatimskich - pod koniec 1927 r.
Ktoś zapyta, dlaczego te dwie części zostały tak szybko ujawnione? Odpowiedź jest prosta: za ich pomocą Bóg chce pomóc światu zagrożonemu przez zło. Wizja piekła z lipca 1917 r. ma nam uświadomić "nieopłacalność" grzesznego korzystania z rzeczy doczesnych... Przypomina się słynny "zakład Pascala", za pomocą którego wybitny uczony francuski udowadniał konieczność kierowania się w życiu zestawem praw moralnych. Jeśli - rozumował Pascal - istnieje życie wieczne, do którego człowiek może się dostać unikając grzechu i wybierając trudne dobro, to mądrzej jest zrezygnować nawet z kilkudziesięciu lat największych przyjemności, by cieszyć się szczęściem przez całą wieczność, niż korzystać z doczesnych radości za życia na ziemi, a cierpieć przez całą wieczność. Obie strony tego wzoru - tłumaczył jeszcze - są tak nieproporcjonalne, zarówno co do ilości czasu jak i jakości szczęścia, że opłaca się zaryzykować i prowadzić życie ascetyczne nawet wtedy, jeśli prawdopodobieństwo istnienia wieczności byłoby niewielkie...
Patriarcha Lizbony, Kardynał Cerejra, powiedział, że objawienie w Fatimie to manifestacja Niepokalanego Serca Maryi w naszym współczesnym świecie, manifestacja zbawcza. Nabożeństwo Pierwszych Sobót należy do najważniejszych elementów składowych kultu Niepokalanego Serca Maryi, o który prosiła Matka Boża w swych objawieniach w 1917, a następnie w 1925 i 1929 r. Dopóki ta prośba Maryi nie zostanie spełniona, wiele łask nie może zostać udzielonych światu...
A cóż dopiero mówić o oczywistości tego rozumowania, jeżeli dostarczyłoby się człowiekowi dowodu na istnienie piekła! Bóg dał nam go przez ukazanie dzieciom fatimskim wizji miejsca potępienia wiecznego. Sens objawienia pierwszej tajemnicy fatimskiej jest więc oczywisty. Ma ono powstrzymać nas od popełniania zła, nawet jeśli motywacją do zmiany naszego życia na lepsze będzie strach, nie miłość.
Za to druga część tajemnicy fatimskiej mówi właśnie o miłości! Przede wszystkim o miłości do Najświętszej Maryi Panny, o wynagradzaniu Niepokalanemu Sercu Maryi za grzechy, jakimi ludzie obrażają Ją w Jej świętości i otrzymanej przez Boga misji. Mówi również o miłości do grzeszników, a więc o naśladowaniu Maryi w Jej postawie szczególnego matczynego zatroskania o chore dzieci, zagrożone śmiercią wieczną.
Podobnie jak temat grzechu przewija się przez wszystkie rozmowy Hiacynty, Franciszka i Łucji z Matką Bożą Fatimską, tak jest i z tematem Serca Maryi i wynagradzania mu za zniewagi. Istotne elementy nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi zostały przekazane już w czerwcu 1917 r., a więc - co ciekawe - przed ujawnieniem dzieciom pierwszej tajemnicy fatimskiej - przed słynną wizją piekła. Mało kto zwraca uwagę na ten element Maryjnej logiki, według której Matka Najświętsza mówi najpierw o tajemnicy skierowanej do swych czcicieli, tajemnicy miłości, i wyraźnie daje do zrozumienia, że "druga" tajemnica fatimska ma znaczenie pierwszorzędne, że właśnie dla jej przekazania i rozpowszechnienia Łucja ma żyć przez wiele lat. Dopiero później Maryja mówi o tajemnicy adresowanej do ludzi bardziej obojętnych i nie żyjących pragnieniem zjednoczenia z Bogiem, o tajemnicy, w której motywacją do zmiany życia jest strach przed potępieniem. Podczas czerwcowego spotkania Matka Boża tłumaczy misję zleconą Łucji: "Ty jednak zostaniesz tu przez - jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałabym - tłumaczy - ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Kto je przyjmie, temu obiecuję zbawienie dla ozdoby mego tronu". Dziewczynkę, zmartwioną, że zostanie sama, pociesza: "Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga".
Wtedy nastąpiła słynna wizja Niepokalanego Serca Maryi. "W chwili, gdy [Maryja] wypowiadała te ostatnie słowa, otworzyła swoje dłonie i - jak wspomina Łucja - przekazała nam... odblask tego niezmiernego światła... Hiacynta i Franciszek wydawali się stać w tej części światła, które wznosiło się do nieba, a ja w tej, które się rozprzestrzeniało na ziemię". W swym wspomnieniu Siostra Łucja skomentowała to wydarzenie następująco: "Wydawało się nam, że tego dnia światło miało przede wszystkim utwierdzić w nas poznanie i miłość szczególną do Niepokalanego Serca Maryi... Od tego dnia - dodaje odczuwaliśmy w sercu bardziej płomienną miłość do Niepokalanego Serca Maryi".
"Przed prawą dłonią Matki Bożej - pisze dalej fatimska wizjonerka - znajdowało się Serce otoczone cierniami, które wydawały się je przebijać. Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi, znieważane przez grzechy ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia".
Miesiąc później, już po ukazaniu dzieciom wizji piekła, Maryja nawiązuje do wyjawionej już wcześniej idei Nabożeństwa Pierwszych Sobót. Mówi: "Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: «O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi»". A po wspomnianej już wizji piekła dodaje m. in.: "Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje".
Związek obu znanych nam części tajemnicy fatimskiej jest wyraźny. Nabożeństwo Pierwszych Sobót ma być nie tylko środkiem oddawania czci Matce Najświętszej i formą własnego uświęcenia, ale i skutecznym środkiem ratowania ludzi przed wiecznym potępieniem.
Pełne objawienie treści nabożeństwa pierwszych sobót zostało ukazane Siostra Łucji 10 grudnia 1925 r. w klasztorze w Pontavedra. Fatimska wizjonerka, już zakonnica, miała kolejne widzenie Matki Bożej, która tym razem pokazała się z Dzieciątkiem Jezus. Wizja była szczególnie osobista i towarzyszyła jej bardzo intymna atmosfera przyjaźni i zażyłości; czytamy bowiem w napisanym przez Siostrę Łucję tekście, że "Najświętsza Maryja Panna położyła Łucji rękę na ramieniu" i "pokazała cierniem otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce", zaś Dzieciątko Jezus powiedziało: "Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie wciąż je na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał".
Jezus prosi o zrównoważenie (a właściwie o przeważenie) zła dobrem, zniweczenia siły zła, które wbija ciernie w Serce Maryi, siłą dobra, która sprawi, że stare kolce zostaną wyjęte, a nowe ostre kolce nigdy nie dotkną Niepokalanego Serca Maryi. Taki jest sens zadośćuczynienia czy wynagrodzenia.
Po słowach Dzieciątka Jezus odezwała się Maryja: "Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się Mnie pocieszyć i przekaż wszystkim, że w godzinę śmierci obiecuję przyjść na pomoc ze wszystkimi łaskami tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię św., odmówią jeden różaniec 1 przez 15 minut rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi towarzyszyć Mi będą w intencji zadośćuczynienia".
Tak, skoro "ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią" Niepokalane Serce Maryi, trzeba stale mu wynagradzać...
Raz jeszcze Matka Najświętsza wskazała na znaczenie nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca. Było to podczas ostatniego ujawnionego przez Łucję objawienia, które miało miejsce w hiszpańskim klasztorze w Tuy, 13 czerwca 1929 r. W wizji, jaką oglądała wizjonerka, "pod prawym ramieniem krzyża stała Najświętsza Maryja Panna. Była to Matka Boża Fatimska ze swym Niepokalanym Sercem w lewej ręce, bez miecza i róż, ale z cierniową koroną i płomieniem... Matka Boża rzekła do mnie: «Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu... Przychodzę przeto prosić o zadośćuczynienie...»"
Nie nam wnikać w plany Bożej Opatrzności, ale można się pokornie domyślać, że realizacja obietnic Matki Bożej Fatimskiej została uzależniona od dwojakiej współpracy Kościoła z Niepokalanym Sercem Mani. które ma umożliwić Bogu wylanie na świat łaski wypełniające Serce Matki Bożej. Pierwszy wymiar to działanie Ojca Świętego i biskupów, w więc kościelnej hierarchii - mają oni poświęcić Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Drugi wymiar dotyczy wiernych, całego ludu Bożego - ma on praktykować Nabożeństwo Pierwszych Sobót i w ten sposób okazać miłość i pragnienie wynagradzania Niepokalanemu Sercu Maryi. Pierwsza forma współpracy została już przeprowadzona i przyjęta przez Boga. Jan Paweł II poświęcił świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, co pociągnęło za sobą zapowiedziany w Fatimie upadek komunizmu. Drugi wymiar współpracy ciągle leży przed nami... Dopóki świat nie zacznie żyć Nabożeństwem Pierwszych Sobót, dopóty nie staniemy się świadkami triumfu Niepokalanego Serca Maryi.
Rozmyślanie I
zapiszmy się do szkoły Maryi
Teologia wyrasta przede wszystkim z wewnętrznego doświadczenia Boga. Podobnie jej wyborna cząstka, jaką jest mariologia, wypływa z doświadczenia i ku do doświadczeniu prowadzi. Tworzy jakby spiralę zwijającą się ku niebu: doświadczenie staje się coraz głębsze i coraz bardziej jednoczące z Bogiem. Na gruncie jednego wyrasta następne, jeszcze bardziej święte i jeszcze bardziej niezasłużone.
Mariologia nie jest czystą spekulacją: nie tworzy się jej w szaro-komórkowych laboratoriach. Rodzi się ona w doświadczeniu. Jest żywą prawdą, którą każdy może poznać i stać się "mariologiem", to jest kimś, kto spotkał Maryję i zgłębi! tajemnicę Jej Niepokalanego Serca.
Przykładem takiej funkcji mariologii jest poświęcenie się Matce Bożej. Ten akt pobożności będący owocem niezwykłego doświadczenia Kościoła, ma jeszcze inne nazwy. Mówimy o zawierzeniu, o oddaniu się, a nawet o oddaniu się w niewolę.
Bo każdy człowiek jest niewolnikiem. Każdy z nas musi komuś lub czemuś służyć. Musi, niezależnie od tego, kim jest. Ze swej istoty człowiek zawsze pozostaje w niewoli. Teraz jest to niewola szczególna, w pewnym sensie "nie-boża", bo będąca owocem grzechu pierworodnego. Ale na początku tak nie było.
Najpierw był Raj.
Pierwsza niewola, ta wynikająca z naszej natury, była świętą, Bożą, miłosną. Była ona największym darem. Była Rajem. Bóg stworzył człowieka i umieścił go w raju - obdarował go niewolą ogrodu Eden. Była to niewola, w której człowiek był w pełni sobą, bo był u siebie. I wszystko - rzekł Bóg myśląc przede wszystkim o człowieku - było "bardzo dobre".
Ta niewola nie była prostym zaprzeczeniem wolności. Człowiek posiadał wolność, ale poddał ją Bogu pod posłuszeństwo - z miłości. Bo wtedy człowiek przede wszystkim kochał. I Bóg go kochał. A miłość zniewala. Dlatego człowiek oddał się Bogu jak Bóg oddał się człowiekowi. I było szczęście, szczęście w Bogu. Był Raj.
Raj był dla miłujących Boga. Oznaczał niewolę miłości, najpiękniejszą, bo będącą owocem czystej miłości do Boga. To ona dawała raj...
Jednak człowiek mógł zrezygnować ze swej zależności i opuścić Eden, mówiąc: "Nie chcę więcej służyć Bogu", tym samym wyznając Mu zamiast miłości obojętność, zazdrość, nawet nienawiść. I stało się - człowiek przestał kochać Boga. Spojrzał na siebie. Zwrócił się ku stworzeniu. Skończyła się miłość, która zniewalała. Wraz z nią skończył się Raj.
Dopóki mam zamknięte oczy, jestem ślepcem, żyję w innym świcie. Wystarczy mi je jednak otworzyć, by wkroczyć w inną rzeczywistość. Tak samo było w Raju, chociaż był istotna różnica. Gdy ludzie mieszkający w Edenie "otworzyli oczy" i ujrzeli, że są nadzy (Rdz 3,7), nie potrafili ich już zamknąć. Otwarcie oczu było rezygnacją z rajskiej niewoli. Uciekli z ramion kochającego Stwórcy. Wypadli z uwitego dla nich bezpiecznego gniazda. Bezpowrotnie. Na zawsze.
Zgrzeszyliśmy. Zostaliśmy na mocy własnej decyzji usunięci z Raju: z płaszczyzny życia z Bogiem na płaszczyznę życia wśród stworzeń i spraw tego świata. Możemy być jednak w raj wzięci i zamieszkać w kręgu miłości Bożej z niewypędzoną z Raju Wniebowziętą Maryją. Dopóki jednak tam nie powrócimy, trwamy w niewoli stworzeń. Niewolę Bożej miłości musiało coś zastąpić.
Różne są rodzaje niewoli, jakie wybieramy. Wachlarz rodzajów niewolnictwa jest ogromny. Ten ogromny łuk napinają dwa przeciwstawne, wrogie sobie moce przyciągające świat ku wieczności i ku nicości. Na jego granicach stoją: Najświętsza Maryja Panna i szatan, dwoje wrogów spod drzewa poznania dobra i zła.
U kresu zła stoi szatan, u kresu dobra - jest Maryja. Można wybrać różne dobra, różne jego stopnie. Aż po jego ostateczną negację - oddanie się na służbę samemu diabłu. On któregoś dnia zepchnie nas jeszcze niżej: z płaszczyzny stworzenia w otchłań pieklą. Można też wybrać największe dobro wśród stworzeń: Matkę Najświętszą. Ona jak "winda" może przenieść nas na wyższą, duchową płaszczyznę życia w Bogu.
Komu złożę swe serce? Komu dam posłuch, kogo wybiorę, za kim się opowiem? Komu pozwolę się kształtować, do kogo chcę się upodobnić? Co wybieram? Dobro czy zło, miłość czy nienawiść, pokorę czy butę? Bycie razem czy samotność? Jakie niewolnictwo wybierałem dotychczas? Czy oddałem się w niewolę mieszkającemu we mnie kątem sublokatorowi, któremu na imię "grzech"? A może wybrałem Boży płomyk tlący się w mej duszy i wypowiedziałem nie najstraszniejsze słowo, jakie zna świat - "diabeł", ale najpiękniejsze, jakie zaistniało w historii - "Maryja"?
Jak uzależnienie się od szatana jest prostą drogą do potępienia, tak uzależnienie się do Maryi jest prostą drogą do zbawienia. Bo wybierając Ją, wybieram Boga. Oddając się Jej, Bogu w Niej się oddaję. Bo z Nią mogę powrócić do Raju, czyli do bycia z Bogiem przez wiarę. W Maryi nie ma "ja", jest tylko Bóg. Służąc Maryi, służę Bogu samemu, bo Ona Mu służy. Służę najpiękniej, bo Ona oczyszcza moją służbę, bo Ona mi pomaga, podpowiada, prowadzi...
Ona nie została wypędzona z Raju, ale jednocześnie jest wśród nas. Przez Nią możemy więc dotknąć tego, co zdawałoby się na zawsze utraciliśmy. Raj jest "tu i teraz" nieodstępny. Choćbyśmy przemierzyli wszystkie kraje, odwiedzili wszystkie domy, zajrzeli za wszystkie furty klasztorne, wprowadzili w świat wszystkie systemy polityczne i społeczne - Raju nie odnajdziemy. Znikł z niemi przez grzech. Ale w Maryi, istocie bez grzechu, trwa. Jego doskonałość przetrwała w sercu Niepokalanej.
Oddanie się Maryi na służbę to najkrótsza droga powrotna. Wszystkie inne drogi są okrężne. Wszystkie inne poddania są niedoskonałe - nie tak łatwo zaowocują wolnością w kręgu Boga. Niewola oznacza zależność, a ta jest zawsze owocem miłości. Wybór drogi określa definitywnie wybór celu. Dlatego właśnie maryjne niewolnictwo jest najpewniejszą drogą do zbawienia.
Nic dziwnego, że Prymas Tysiąclecia tak bardzo ukochał tą drogę, że chciał pchnąć na nią cały Kościół i cały świat. Wszystko i wszystkich chciał oddać w macierzyńską niewolę miłość. Nic dziwnego, że św. Ludwik oddanie się Maryi w niewolę uważał za jedyne "prawdziwe nabożeństwo" do Najświętszej Maryi Panny. Nie dziwi też, że sama Matka Boża od tego zaczęła w Fatimie swe pouczanie dzieci o drogach świętości. W ten sposób zaprosiła je do szkoły Niepokalanego Serca.
Rozmyślanie II
zapewnijmy sobie zbawienie
Przytoczmy jeden z tekstów, który jest jak klucz do Bożego szyfru - wyjaśnia nieczytelne dla nas prawdy i pozwala je wprowadzić w czyn. W rękach Kościoła wiele jest takich bezcennych tekstów - napisali je święci, którym Pan dał wgląd w prawdy wieczne. Wszystkie one wymagają jednak wysiłku: kto chce je poznać, ten musi rozwinąć potężny skrót, który jest jak ziarnko kryjące w sobie wielkie drzewo życia - kto z cierpliwością pochyli się nad nim, tego udziałem stanie się wiedza o miejscu, w którym drzewo zapuści korzenie i o czasie w którym wyda owoce.
Warto pochylić się nad tekstami świętych i podjąć wysiłek ich zgłębiania. Warto skupić wzrok, rozgrzać serce i wytężyć umysł. Poznać przyszłość - owo miejsce, w którym pojawi się łaska, moc i błogosławieństwo - to chyba dla naszych dusz najważniejsze... Pozwoli nam to zamieszkać tam, gdzie jest najbliżej do nieba. Przecież w nowym tysiącleciu nie będziemy budowali domu na tym świecie, ale z jeszcze większą tęsknotą będziemy wpatrywali się w niebo, gdzie jest nasza prawdziwa ojczyzna.
Wsłuchajmy się w to, co św. Efrem Syryjczyk (zm. 373) pisze w swej pieśni o Ewie i Maryi:
Oto świat! Dwoje ma oczu:
lewe ślepe - to Ewa,
prawe świecące - to Maryja.
Przez oko zaciemnione zaciemnił
się świat cały:
każdy znaleziony kamień uznali
ludzie za Boga,
fałsz nazywali prawdą.
Lecz gdy świat oświeciło oko
i niebieskie światło, zobaczyli
ludzie, że to, co znaleźli, było
zgubą ich życia.
O czym się dowiadujemy od świętego Pieśniarza? Że Maryja wprowadza na ziemię światło z nieba, a Jej obecność rozprasza ciemności, w których żyje świat. W bijącym od Niej blasku wychodzą na jaw wszelkie kłamstwa księcia tego świata! Złota moneta przestaje być bożkiem, sukces na tym świecie okazuje się tanim świecidełkiem, powodzenie okazuje się czymś, co jest bez wartości jak poranna mgła. Światło dnia rozprasza wszystkie mamidła. Kto nie chce dać się oszukiwać diabłu, ten powinien szukać snopu światła z nieba, jaki pada na ziemię... Jest ono tam, gdzie jest Maryja. Zaś światło to - jak zapewnia Matka Boża w Fatimie - okazuje się czymś więcej niż blaskiem rozpraszającym mroki. Ono niszczy twierdze złego ducha: w świecie i w nas. Kard. Ratzinger zapewnia, że jest ono potężniejsze od "broni wszelkiego rodzaju".
Tam, gdzie jest Maryja i nabożeństwo do Niej, tam znajduje się prawdziwa teologia. Tam gdzie Niepokalana Dziewica, tam pobożność czysta i bez skazy. Tam, gdzie Matka Syna Bożego, tam wolność i radość duszy. Gdzie bowiem oddawana jest Jej cześć, tam kruszą się mury grzechy i w perzynę obracają się najsurowsze więzienia i najpotężniejsze twierdze Ztego.
"Chcę nabożeństwo pierwszych sobót rozpowszechniać, ale przede wszystkim jest to pragnienie naszego Dobrego Pana i naszej Matki niebieskiej".
Siostra Łucja, list z 20 czerwca 1939
Skąd w Maryi ta niezwykła moc? W najstarszym zachowanym kazaniu na święto narodzin naszej Najświętszej Pani inny wielki teolog, św. Andrzej z Krety (f 740) wyjaśnia, że przyjście Maryi na świat wyznacza granicę czasów: z jednej strony "kieruje nasz wzrok na twierdzę, która odnosi się do Prawa i cienia (Starego Przymierza)", z drugiej zaś - "na bramę do twierdzy, bramę, która kieruje naszą uwagę na łaskę i prawdę". Dni tej mrocznej twierdzy są już policzone, oto to bowiem - twierdzi teolog - zbudowana została brama, przez którą Chrystus-Zwycięzca wejdzie do jej wnętrza.
Święci nazywają Maryję "żywą bramą". To określenie stanowi dla nas klucz do zrozumienia tajemnicy Bożego działania w historii. Zwróćmy uwagę, czym naprawdę jest "brama" i jaka jest jej rola, a zrozumiemy znaczenie Maryi w dziejach Kościoła i świata, w życiu nas samych i naszych rodzin. Zauważmy, że Maryję czci się nie dla Niej samej, ale dla faktu, że Ona - otwór w murze grzechu otaczającym świat - dopuściła do wnętrza "ziemskiego miasta" jego Zbawiciela. Czci się Ją nie za to, że posiada w sobie jakąś cenną treść - że jest jak złoty pomnik, który można położyć na wadze i oszacować jego wartość w doczesnej walucie. Matka Najświętsza nie jest ani szczerozłotym, ani niepowtarzalnym dziełem sztuki - gdybyśmy tak na Nią spoglądali, stanęlibyśmy blisko postawy Izraelitów z pokolenia Mojżesza, którzy oddawali cześć złotemu bałwanowi zamiast Bogu. Nie jest taka, bo gdybyśmy chcieli podziwiać Ją za to, co "w Niej" oglądamy, stalibyśmy się podobni do pierwszych maryjnych heretyków upatrujących w osobie Dziewicy z Nazaretu cech Boskich. Nie. Maryja dlatego jest tak ważna w dziejach świata, bo w świat bałwochwalstwa, pychy, zarozumiałego i bez końca wykrzykiwanego "Ja!, Ja!, Ja!" przyniosła ze sobą NIC - pustkę - i tam, gdzie stanęła, pojawił się nie kolejny, choćby i najpiękniejszy pomnik ludzkiej wielkości, ale "ludzka pustka": otwór w murze zła i grzechu. Maryja była "niczym". Tak też śpiewała o sobie w Magnificat: Bóg wejrzał na nicość swojej Służebnicy (Łk 1,48).
Czasem trudno nam zrozumieć, że prawdziwa wielkość polega na uniżeniu, a największą godność zdobywamy wtedy, kiedy zapominamy o sobie. Jeszcze trudniej żyć w ten sposób na co dzień. Maryja pokazuje, że prawda, którą odkrywamy w Jej życiu, obecna jest także w naszym. Im mniej myślimy o sobie samych, tym więcej może myśleć o nas Bóg; im mniej zabiegamy o względy tego świata, tym większe względy mamy w niebie, im jest nas mniej, tym więcej jest Boga na ziemi. O, jak zdumiewające życie musiała prowadzić Maryja, kiedy żyła na tym świecie! I jak wiele Boga musiało być wszędzie tam, gdzie kierowała Ona swe kroki!
Maryja przez swą nicość dala miejsce Bogu. Kościół mówi o Niej, że włączyła się czynnie w dzieło zbawienia. Trzeba pamiętać, że pierwotne znaczenie słowa "zbawiać" to "dawać miejsce". Bóg zbawił Izraela, to znaczy dał mu miejsce do zamieszkania: Ziemię Obiecaną. Kiedy chcemy brać udział w zbawianiu świata, musimy dawać miejsce Bogu. On jeden może zwyciężyć szatana, zniszczyć zło, pokonać śmierć. My sami z siebie nic nie możemy.
Maryja swoją obecnością dawała tak wiele miejsca Bogu, że w murach zła pojawiła się szeroka brama... My również swoim zapominaniem o sobie i dawaniem miejsca Bogu mamy utworzyć w murze mrocznej twierdzy choć mały wyłom, choć nadkruszyć kamień. Jeśli będzie na wielu, powstanie w murze szpara, przez którą wniknie do środka Boże światło. Dlatego warto łączyć się we wspólnoty modlitewne, kółka różańcowe czy kręgi rodzin fatimskich. Wspólnie wybijemy otwór w murze grzechu okalającym ziemię! W ten sposób zapewnimy zbawienie nie tylko sobie samym, ale i całemu światu.
"Od nabożeństwa pierwszych sobót zależy pokój na świecie... Od praktykowania tego nabożeństwa w połączeniu z poświęceniem Niepokalanemu Sercu Maryi zależy wojna lub pokój na świecie."
Siostra Łucja, list z 20 czerwca 1939
Maryja jest bramą - otworem w murze otaczającym świat i nie dopuszczającym Boga. Kiedy czcimy ją jako "żywą bramę", uświadamiamy sobie jeszcze jedną ważną prawdę. Tam, gdzie jest brama, tam wciąż jeszcze znajdują się mury. Chrześcijaństwo głosi, że zło jest potężne i nie zostanie ostatecznie pokonane przed końcem czasów. Zawsze będą stały mury odgradzające świat od Boga. Nie da się ich zrównać z ziemią i otworzyć cały świat na światło zbawienia. Ono wtargnęło już do środka przez maryjną bramę, może też przenikać do wnętrza przez wyłomy w murze, jakie powstają na skutek naszego "unicestwienia". Czy jednak jesteśmy w stanie sprawić, by świat otaczały tylko ruiny obronnych murów, które nie są już żadną przeszkodą dla Boga?
To trudne pytanie, tym bardziej, że zło zawsze może odbudować mury... Może dlatego Maryja mówiła w Fatimie, że tylko "na pewien czas" dany będzie światu pokój i bezpośredni dostęp do łask? Z pewnością jednak sposób na skruszenie murów jest jeden: naśladowanie Matki Najświętszej.
Maryjo Niepokalana, wyjednaj nam łaskę naśladowania Ciebie w pokorze i zapomnieniu o sobie, by pamiętać jedynie o Bogu i Jego miłości!
Rozmyślanie III
Jezus chce posłużyć się nami...
Wiele słyszeliśmy o objawieniach maryjnych z 1917 r. Znamy treść wszystkich trzech części fatimskiego sekretu, wiemy, że dla Ojca Świętego orędzie Matki Bożej Fatimskiej jest "jedynym środkiem ocalenia świata". Czy jednak nie powinniśmy uczyć się odczytywania treści objawień fatimskich w bardzo osobisty sposób?
Przecież są to objawienia dane na nasze czasy. Ich zapowiedzi, obietnice i ostrzeżenia wyznaczają naszą drogę. Uczmy się traktować je jako osobiste przesłanie skierowane do każdego z nas, w przeciwnym bowiem razie nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć tego, co stanowi serce fatimskiego orędzia. Rozmyślanie nad treścią maryjnego orędzia nie powinno być dla nas trudnym zadaniem. Przecież jako czciciele różańca mamy "rozważające serca" - codziennie rozmyślamy nad tajemnicami życia Maryi i Jezusa.
Zacznijmy od początku. W 1925 r., w siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Najświętsza Maryja Panna zezwoliła siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej części tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
Oto treść zapisków, jakie wyszły spod pióra wizjonerki.
Wizjonerka pisała w 1927 r.: "Łucja prosiła, aby została zabrana do nieba. Najświętsza Panna powiedziała: «Tak, Hiacyntę i Franciszka wkrótce zabiorę do siebie. Ty jednak musisz na ziemi jeszcze dłużej pozostać. Chcę się tobą posłużyć, abym była bardziej znana i miłowana. Bóg chce wprowadzić na świecie cześć mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy przyjmą to nabożeństwo, obiecuję zbawienie. Te dusze będą przez Boga kochane, jak kwiaty postawione przeze mnie dla ozdoby Jego tronu».
My też chcielibyśmy pójść do nieba. Jeśli i tylko nasza wiara jest na tyle głęboka, że niebo jest dla nas domem i wytęsknionym miejscem zjednoczenia z Bogiem, którego kochamy nade wszystko; jeśli wierzymy, że tam spotkamy się wreszcie z Maryją i Jej świętymi, a także z naszymi najbliższymi, którzy już od odeszli; jeśli wiemy, że tym, co tu zostaną będziemy mogli z nieba najlepiej pomagać - to czyż serce nie wyrywa się tam, gdzie chciały pójść fatimskie dzieci? One zobaczyły Królową nieba i zrozumiały, że znaleźć się w niebie to jedyny cel życia i szczyt szczęścia.
Były jednak gotowe pozostać... Siostra Łucja żyje na ziemi do dziś. Ma do wypełnienia misję. Trochę o niej wiemy: chodziło o przekazanie światu tajemnicy fatimskiej i o doprowadzenie do kolegialnego poświęcenia świata Jej Niepokalanemu Sercu przez papieża. Ale chyba przede wszystkim chodziło o zaprowadzenie w Kościele nabożeństwa pierwszych sobót. Do tego - z woli Boga - Maryja potrzebowała współpracy Siostry Łucji...
Również nas Matka Najświętsza wciąż jeszcze nie zabiera do siebie. Czyżbyśmy i my byli Jej potrzebni? Czy i my mamy wypełnienia jakieś zadanie na ziemi? Być może nawet do końca go nie znamy. Może żyjemy po to, aby za rok, dwa, dziesięć złożyć świadectwo o naszej wierze albo dać publiczny wyraz swej miłości do Boga i Jego Matki? A może nie wiemy, po co żyjemy, bo nigdy nie postawiliśmy sobie tego pytania, nie szukaliśmy na nie odpowiedzi w modlitwie, nie prosiliśmy Ducha Świętego, aby ukazał nam drogę, po której mamy kroczyć? To nic, już dziś możemy upaść na kolana i prosić o ukazanie nam sensu naszego życia. Może jest nim nasze cierpienie? Może Maryja potrzebuje naszych różańców? Może chce nas uczynić swoimi świadkami - nie tyle przez głoszenie kazań, ile przez kierowanie się w życiu Jej cnotami? Może chce, abyśmy stali się w swoich środowiskach apostołami nabożeństwa pierwszych sobót? A może nawet chce od nas największego świadectwa, jakim jest... męczeństwo w obronie Jej czci?
Dopóki nie wykonamy naszego zadania, dopóki będziemy tu potrzebni. Będziemy żyli na ziemi, ale życie nasze będzie miało głęboki sens - ukryty w Bogu.
"Niepokalane Serce jest kanałem, przez który Pan pozwala spływać do mej duszy ogromnej ilości łask!
Siostra Łucja, list z 9 stycznia 1940
Wróćmy do dalszej rozmowy Łucji z Matką Najświętszą
«Więc ja zostanę tutaj sama?» - zapytała smutna Łucja.
«Nie, córko, ja cię nigdy nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do nieba»."
Jaka wspaniała obietnica! Nigdy nie jesteśmy sami. Jeśli pragniemy służyć Maryi, Ona nas nie opuści nawet na mgnienie oka. Będzie nas nosić w swoim Sercu - a więc kochać i strzec. Będzie nas uczyć świętości - wszak Jej Serce, w którym nas nosi, jest Niepokalane. Będzie dla nas miejscem schronienia przed pokusami i niebezpieczeństwami. Więcej, kto nigdy nie opuści Maryi, Tej, która wiernie trwa przy swoich dzieciach, ten na pewno będzie szedł dzień po dniu do nieba! Jakąż radością powinno napełniać nas przekonanie, że każda chwila przybliża nas do nieba, że nie jest zmarnowana, że służy sprawom Bożym!
A wszystko to wiąże się z Niepokalanym Sercem Maryi. Musimy więc je lepiej poznać, tu bowiem znajduje się klucz do chwały naszej Matki i źródło naszego uświęcenia.
Tyle refleksji rodzi się w nas, czytających krótki opis wydarzeń z 13 lipca 1917 r. Cóż dopiero, kiedy pochylimy się na pełnym sprawozdaniem z tego objawienia, które zostało napisane w 1941 r. (tzw. czwarte wspomnienie). Zapoznajmy się z nim zgodnie z chronologią jego powstawania.:
"13 czerwca 1917 r. po odmówieniu różańca z Hiacynta, Franciszkiem i innymi osobami, które były obecne, zobaczyliśmy znowu odblask światła, które się zbliżało (to, cośmy nazwali błyskawicą), i następnie ponad dębem skalnym Matkę Bożą, zupełnie podobną do postaci w maju. «Czego Pani sobie życzy ode mnie?». «Chcę, żebyście przyszli tutaj dnia 13 przyszłego miesiąca, żebyście codziennie odmawiali różaniec i nauczyli się czytać. Następnie powiem wam, czego chcę». - Prosiłam o uzdrowienie jednego chorego. «Jeżeli się nawróci, wyzdrowieje w ciągu roku». «Chciałabym prosić, żeby nas Pani zabrała do nieba». «Tak, Hiacyntę i Franciszka zabiorę niediugo. Ty jednak tu zostaniesz jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie poznali i pokochali. Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Sercať.
I nam trzeba się nauczyć codziennie pytać Matkę Jezusa: "Czego Pani sobie życzy ode mnie?" Ona jest naszą Panią, my - Jej sługami. Każdego dnia mamy wykonywać to, co Ona sobie życzy. Nie jest to trudne zadanie, bo wiemy, czego Maryja od nas oczekuje: codziennego różańca, codziennego przyjmowania cierpień i trudów w intencji zadośćuczynienia za rany zadawane Jej Sercu, codziennej modlitwy za Ojca Świętego... To fundamentalne życzenia nasze Matki. Ale może prosi nas Ona o coś więcej? Może, kiedy będziemy otwierać się na Jej wskazówki, prośby i żądania, usłyszymy pewnego dnia Jej jasny głos, który powie nam, co mamy czynić? Albo otrzymamy czytelny znak z nieba? Zrozumiemy wówczas, że Jezus chce posłużyć się nami dla pomnożenia chwały swej Matki w bardzo konkretny sposób.
Bóg jest jedynym - pisała Siostra Łucja - który może nas uratować". Chce to uczynić "za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!"
Siostra Łucja, list z 1943 r.
Siostra Łucja otrzymała takie konkretne zadanie - miała pomóc w ustanowieniu nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Musi być ono dla Bożej Rodzicielki bardzo ważne, skoro po to zstąpiła na ziemię w 1917 r. i do ostatnich dni życia Siostry Łucji nie przestała się jej objawiać. Z kolei dla nas wszystko to stanowi z pewnością czytelną wskazówkę - wezwanie, abyśmy przejęli się tym nabożeństwem i zaczęli je praktykować.
Posłuchajmy dalszej rozmowy wizjonerki z Matką niebieską.
«Zostanę tu sama?» - zapytałam ze smutkiem. «Nie, moja córko. Cierpisz bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga». W tej chwili, gdy wypowiedziała te ostatnie słowa, otworzyła swe dłonie i przekazała nam powtórnie odblask tego niezmiernego światła. Hiacynta i Franciszek wydawali się stać w tej części światła, które wznosiło się do nieba, a ja w tej, które się rozprzestrzeniało na ziemię. Przed prawą dłonią Matki Bożej znajdowało się Serce, otoczone cierniami, które wydawały się je przebijać. Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi, znieważane przez grzechy ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia..."
Znamy już zapewnienie Matki Bożej, mówiącej, że nigdy nas nie opuści. Teraz słyszymy jeszcze o niezwykłym świetle, które wypływa z Jej rąk. Czy Ona odmawia tego światła nam, Jej czcicielom? Zapewne nie. I nie ma znaczenia, czy wznosi się ono ku niebu, czy rozprzestrzenia się na ziemi. Ważne jest tylko to, że się w nim znajdujemy. A czymże jest to światło, jeśli nie znakiem Jej łaski i świętości? To światło nie tylko ogrzewa i oświeca, ale obdarza nas udziałem w Boskiej świętości i nie wypełnia naszych dusz Bożą łaską?
Matko Boża, nie opuszczaj nas! Matko nasza, prowadź nas drogą ku niebu! Matko Najświętsza, obdarzaj nas udziałem w świętości Boga!
Rozmyślanie IV
pierwsze kroki, małe kroki, trudne kroki
Czy słowa Siostry Łucji oznaczają, że jest jakaś "chwila wyznaczona przez dobrego Pana", jakiś czas stosowny dla rozwoju nabożeństwa pierwszych sobót? Pewnie są takie sploty okoliczności stwarzane przez Bożą Opatrzność, nie oznacza to jednak, że skoro nabożeństwo pierwszych sobót do dziś nie zostało oficjalnie zaaprobowane przez Kościół i nie stało się powszechną praktyką wiernych, to ów czas stosowny wciąż jeszcze pozostaje przed nami. Owszem, mógł on być dany latom minionym, ale skoro ludzkość nie skorzystała z tamtej okazji, Bóg daje jej następne szansę, kolejne łaski, kolejne "czasy stosowne". Wskazuje na to list Siostry Łucji pisany do jej byłego kierownika duchowego i spowiednika, jezuity, o. Jose Aparicio-da Silva. Ten niezwykle ważny list porusza problem relacji nabożeństwa pierwszych sobót i II wojny światowej. 20 czerwca 1939 roku siostra Łucja pisała, podkreślając ostatnie słowa:
"Najświętsza Maryja Panna obiecała odłożyć bicz wojny na później, jeśli to nabożeństwo będzie propagowane i praktykowane. Możemy dostrzec, że odsuwa Ona tę karę stosownie do wysiłków, jakie są podejmowane, by je propagować. Obawiam się jednak, że mogliśmy uczynić więcej niż czynimy i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, aby świat był niszczony przez to oczyszczenie. A nigdy nie było one tak straszne, straszne."
A więc na niespełna trzy miesiące przed wybuchem wojny można było ją odsunąć w czasie, nawet o wiele, wiele lat. Wystarczyło, że ludzie przejęliby się nabożeństwem pierwszych sobót... Ale pamiętajmy, że te słowa nie są prawdziwe tylko w kontekście drugiej wojny światowej. Ich zakres jest uniwersalny i dotyczy każdego problemu. Nie byłoby wojny w rodzinie, nie byłoby wojny wśród polityków, nie byłoby rozruchów na Bałkanach, czystek etnicznych w Afryce, tragedii w Iraku, jeżeli ludzie praktykowaliby i propagowali nabożeństwo pierwszych sobót. Jeśli jednak zlekceważymy to narzędzie ocalenia przed Bożą sprawiedliwością, czekają nas rzeczy straszne...
W tym momencie staje nam przed oczami początkowa wizja z trzeciej części tajemnicy fatimskiej. Siostra Łucja była wówczas jedyną osobą na świecie znającą jej treść. Wiedziała, że Bóg może ukarać świat - a dokładniej oczyścić go przez cierpienie - bo ludzkość wyczerpała już wszystkie inne środki nawrócenia. Odnosi się wrażenie, że również trzeci sekret jest warunkowy. (Siostra Łucja często pisała w listach o "obietnicy warunkowej", tu jest mowa o "karze warunkowej".) Jeżeli będzie w nas odrobina dobra, jeśli znajdzie się dziesięciu maryjnych sprawiedliwych, to Matka Najświętsza będzie w stanie ugasić płomienie już spadające z miecza Anioła Sądu - a więc cofnąć karę już wymierzaną! Jeśli jednak Bóg jest "mniej niż zadowolony", Maryja może okazać się bezsilna.
"Ci, którzy będą żyć nabożeństwem do Niepokalanego Serca Maryi będą prawdziwie nawróceni i poświęceni Bogu, ci stanowić będą «nowe pokolenie, które zwycięży zło»"!
Siostra Łucja, "Apele orędzia fatimskiego"
To ostrzeżenie, które powinniśmy wziąć sobie na wiele rozmyślań... Ze znanej nam historii pierwszych lat propagowania nabożeństwa pierwszych sobót wynika, że nie uczyniono zbyt dużo i że trudno by Bóg był zadowolony. Oficjalny Kościół uczynił niewiele. A jednak nie spotkała nas trzeciosekretna kara! Czyżby cichy apostolat listów Siostry Łucji, tych pisanych do matki i krewnych, miał taką skuteczność w oczach Matki Bożej? Jeśli tak, to jaką napawa nas to nadzieją! Nasza cicha pobożność maryjna, nasze skromne zaangażowanie w propagowanie nabożeństwa pierwszych sobót jest w stanie powstrzymać ramię Boskiej sprawiedliwości.
O tym też warto dłużej pomyśleć...
Matko Najświętsza, pomóż nam podjąć wezwanie, jakie kryje się w objawieniu z Ponteuedra. Niech życzenie Twego Syna i Twoje zostanie wypełnione przez nasze pokolenie.
Rozmyślanie V
nabożeństwo, które zadecyduje o losach świata
W swej powieści "Józef i jego bracia" Tomasz Mann wielokrotnie powtarzał, że Jakubowi w wędrówce wyznaczonej przez Boga "droga wybiegała naprzeciw". Dzięki temu w niebywale krótkim czasie zdołał on pokonać ogromną odległość dzielącą go od celu. Nabożeństwo pierwszych sobót zdaje się być taką drogą, która "wybiega naprzeciw" tym, którzy je praktykują. Jak bowiem inaczej wyjaśnić niezwykły postęp duchowy stający się udziałem każdego, kto zacznie odprawiać to maryjne nabożeństwo.
Nie nam wnikać w plany Bożej Opatrzności, ale możemy się pokornie domyślać, że mamy w nich do odegrania własną i niepowtarzalną historycznie rolę. Przecież realizacja obietnic Matki Bożej Fatimskiej została uzależniona od dwojakiej współpracy Kościoła z Niepokalanym Sercem Maryi. Pierwszy wymiar w pewnym sensie nas nie dotyczy: chodzi o działanie Ojca Świętego i biskupów, w więc kościelnej hierarchii - mają oni poświęcić Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Ale w drugi wymiar wpisany jest już każdy z nas. Dotyczy on bowiem całego ludu Bożego - ma on praktykować nabożeństwo pierwszych sobót i w ten sposób okazać miłość i pragnienie wynagradzania Niepokalanemu Sercu Maryi.
Dopiero, kiedy Kościół zaangażuje się w oba wspomniane wymiary i wypełni oba żądania Matki Najświętszej, wówczas będziemy mogli oczekiwać triumfu Niepokalanego Serca Maryi, epoki pokoju i czasu ludzi świętych! Dopiero wtedy Bóg będzie mógł wylać na świat łaski wypełniające Serce Matki Bożej.
"Zaprowadzić w świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi oznacza doprowadzić ludzi do całkowitego poświęcenia się nawróceniu, oddaniu, głębokiej czci i miłości."
Siostra Łucja, "Apele orędzia fatimskiego"
Pierwsza forma współpracy została już przeprowadzona i przyjęta przez Boga. Jan Paweł II poświęcił świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, co pociągnęło za sobą zapowiedziany w Fatimie upadek komunizmu i lawinę przemian w świecie. Drugi wymiar współpracy ciągle leży przed nami... Dopóki ludzkość nie chwyci za różaniec i nie zacznie żyć nabożeństwem pierwszych sobót, dopóty nie staniemy się świadkami nadejścia wiosny chrześcijaństwa i cywilizacji miłości.
Ale zadanie, które staje przed nami wcale nie jest takie proste.
Znamy cel nabożeństwa. Mamy podane jego elementy składowe. Czy jednak potrafimy osiągnąć jego cel i dobrze wypełnić wszystkie jego warunki? Czy potrafimy tchnąć w nie życie? Możemy chyba pozwolić sobie na porównanie fatimskiego wezwania do odprawiania pierwszych sobót z wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej do poświęceniu Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Przypomnijmy sobie: Ileż prób poświęcenia nie było do końca udanych! Niepokalanemu Sercu Maryi poświęcał ludzkość Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI. Dopiero Janowi Pawłowi II udało się w 1984 r. spełnić wszystkie warunki i dokonać poświęcenia, które było "ważne" i w konsekwencji zaowocowało zrealizowaniem się obietnic udzielonych w Fatimie. Czy podobnie nie jest z zadaniem związanym z nabożeństwem pierwszych sobót, jakie Bóg stawia przed nami? Czy nasze pierwsze soboty mające być wynagradzaniem Niepokalanemu Sercu Maryi za dotykające je zniewagi i obelgi nie są czasem podobne do "nieważnych" poświęceń papieskich Niepokalanemu Sercu Maryi? Może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy i dziwimy się, że nabożeństwo to nie przemienia naszego życia, nie pomnaża w nas nadziei i miłości, nie rodzi w nas pewności wiary, nie zaprowadza pokoju w naszych sercach i domach... Że nie otwiera nieba, że nie chroni nas przed piekłem na ziemi...
Skąd takie trudne pytanie? Skąd te wątpliwości? Przytoczmy jeden tylko przykład, najbardziej wyraźny. Matka Najświętsza prosi o "towarzyszenie Jej" przez piętnaście minut w rozmyślaniu nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi. Czy wiemy, jak spełnić to maryjne polecenie? Czy w ogóle się nad tym zastanawialiśmy? Przecież nie chodzi tu o zwykłe rozmyślanie, ale o towarzyszenie Maryi, o dotrzymywanie towarzystwa przez piętnaście minut, w czasie rozważania różańcowych tajemnic! Podobnie jest z zadośćuczynieniem za pięć zniewag, jakimi obraża się Niepokalane Serce Maryi. Wielu nawet bardzo gorliwych czcicieli Matki Bożej Fatimskiej nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich istotnych warunków, jakie składają się na to, że duchowa świątynia budowana z pięciu pierwszych sobót miesiąca otwiera swym zwieńczeniem niebo!
Papież Pius XII nauczał: "Skończył się czas powątpiewania w objawienia w Fatimie. Nastał czas działania". "Wołanie zawarte w orędziu Maryi z Fatimy jest tak głęboko zakorzenione w Ewangelii i całej Tradycji, że Kościół czuje, iż orędzie to nakłada na niego obowiązek wysłuchania go" - mówił Jan Paweł II w homilii w Fatimie, 13 maja 1982 r.
Świat musi się uchwycić ostatniej deski ratunku, jaką jest Maryja. Musi przyjąć do serca słowa Matki Najświętszej, która przed objawieniem dzieciom swej tajemnicy upominała w Fatimie: "Odmawiajcie różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej... bo tylko Ona może wam pomóc".
"Cześć oddawana Niepokalanemu Sercu Maryi jest środkiem zbawienia na trudne czasy Kościoła i świata"
Siostra Łucja, 17 listopada 2001
Tak, musimy się uchwycić ostatniej deski ratunku, jaką jest Maryja i Jej orędzie. Musimy przyjąć do serca słowa Matki Najświętszej, która przed objawieniem dzieciom swej tajemnicy wyjawiła w Fatimie, że "tylko Ona może nam pomóc".
Musimy szerzyć kult Niepokalanego Serca Maryi i praktykować nabożeństwo pierwszych sobót.
Ona pomoże nam na drodze do naszej osobistej świętości i na drodze ku nowemu, lepszemu światu.
Musimy przyjąć do serca słowa Matki Najświętszej, która przed objawieniem dzieciom swej tajemnicy wyjawiła w Fatimie, że "tylko Ona może nam pomóc".
To ostrzeżenie, które powinniśmy wziąć sobie na wiele rozmyślań... Ze znanej nam historii pierwszych lat propagowania nabożeństwa pierwszych sobót wynika, że nie uczyniono zbyt dużo i że trudno by Bóg był zadowolony. Oficjalny Kościół uczynił niewiele. A jednak nie spotkała nas trzeciosekretna kara! Czyżby cichy apostolat listów Siostry Łucji, tych pisanych do matki i krewnych, miał taką skuteczność w oczach Matki Bożej? Jeśli tak, to jaką napawa nas to nadzieją! Nasza cicha pobożność maryjna, nasze skromne zaangażowanie w propagowanie nabożeństwa pierwszych sobót jest w stanie powstrzymać ramię Boskiej sprawiedliwości.
O tym też warto dłużej pomyśleć...
Matko Najświętsza, pomóż nam podjąć wezwanie, jakie kryje się w objawieniu z Ponteuedra. Niech życzenie Twego Syna i Twoje zostanie wypełnione przez nasze pokolenie.
Przypomnijmy sobie wielką obietnicę związaną z nabożeństwem pierwszych sobót.
Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła Siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej części tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
10 grudnia 1925 r. objawiła się Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce. Dzieciątko powiedziało: "Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał". Maryja powiedziała: "Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia".
Dlaczego pięć sobót wynagradzających
Przypomnijmy sobie intencje związane z nabożeństwem pierwszych sobót.
W jednym ze swych Siostra Łucja pisze o tym, co zostało jej objawione.
"Córko moja - powiedział Jezus - chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:
1. obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,
2. przeciw Jej Dziewictwu,
3. przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,
4. obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność,
wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,
5. bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach."
Elementy nabożeństwa
1. Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca
Zalecane jest, by spowiedź miała miejsce w pierwszą sobotę, nie jest to jednak warunek ważności odprawiania nabożeństwa pierwszych sobót. Można przystąpić do sakramentu pojednania kilka dni wcześniej. Czytamy w zapiskach wizjonerki z Fatimy, że Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektóre dusze miały co do spowiedzi w sobotę i prosiła, aby spowiedź święta mogła być osiem dni ważna. Jezus odpowiedział: "Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, że ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i że mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi."
Do spowiedzi należy przystąpić z intencją zadośćuczynienia za zniewagi wobec Niepokalanego Serca Maryi. W kolejne pierwsze soboty można przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag, o których mówi Jezus lub za każdym razem wynagradzać za zniewagi w ogólności. Można wzbudzić intencję podczas przygotowywania się do spowiedzi lub w trakcie otrzymywania rozgrzeszenia. Przed spowiedzią można odmówić taką lub podobną modlitwę:
"Boże, pragnę teraz przystąpić do świętego sakramentu
pojednania, aby otrzymać przebaczenie za popełnione grzechy,
szczególnie za te, którymi świadomie lub nieświadomie zadałem
ból Niepokalanemu Sercu Maryi. Niech ta spowiedź wyjedna Twoje
miłosierdzie dla mnie oraz dla biednych grzeszników,
by Niepokalane Serce Maryi zatriumfowało wśród nas."
2. Komunia święta w pierwszą sobotę miesiąca
Po przyjęciu Komunii świętej należy wzbudzić intencję wynagradzającą. Można odmówić taką lub podobną modlitwę:
"Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja!
Jednocząc się z Twoim Synem pragnę wynagradzać Ci za
grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu.
Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko,
by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę,
Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać.
Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego,
że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy,
abyś przez wszystkich była czczona i kochana.
Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć
ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również
jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nic wiedząc,
co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im
u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze
bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga
i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu
i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś
błogosławioną między niewiastami, Matką Boga, której
Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego
człowieka. Amen."
3. Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca
Dla ważności nabożeństwa pierwszych sobót wystarczy odmówić jedną część różańca, czyli pięć wybranych tajemnic.
Po każdym dziesiątku należy odmówić Modlitwę Anioła z Fatimy. Akt wynagrodzenia:
"O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy,
zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź
wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym,
którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia."
4. Piętnastominutowe rozmyślania nad piętnastoma
tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca
To najtrudniejszy - i najważniejszy! - element nabożeństwa. Ten, kto przyjmie zaproszenie Maryi do uczestnictwa w Jej rozmyślaniu, ten stanie się uczestnikiem kontemplacji oblicza Chrystusa wspólnie z Matką Najświętszą!
Z pokorą pochylmy się nad misterium naszego zbawienia objawionym w tajemnicach różańcowych.
[Siedem dni Fatimy czyli o tym, jak Siostra Łucja mierzyła czas dzielący nas od triumfu Niepokalanego Serca Maryi
Wśród licznych głosów, które słyszymy "w naszym wspaniałym, lecz skomplikowanym i wymagającym świecie", rozlega się też głos Fatimy. W tych dniach jest on znowu szczególnie donośny.
Rodzi się pytanie: Czy głosy docierające z Fatimy są tylko "wspominaniem wielkich dzieł Bożych", których nie chcemy zapomnieć, czy może czymś więcej? Czy Fatima to już tylko przeszłość, czy raczej przyszłość, nawet przede wszystkim przyszłość?
Zwolennicy wspominania wysuwają wiele argumentów. Mówią, że Rosja została już poświęcona, że epokę komunizmu mamy już za sobą, że całość tajemnicy fatimskiej jest już znana, że zmarła ostatnia wizjonerka. Twierdzą, że Jan Paweł II nazwał Fatimę "orędziem wieku" - XX wieku - i nie uważają, by pojęcie to było otwarte na kolejne stulecie. Dodają, że między współczesnością a Fatimą leżą liczne nowe objawienia Matki Bożej - z pewnością bardziej aktualne. Jeśli mówić o apelach Matki Bożej, to trzeba raczej opowiadać o tych najnowszych.
Łatwo jest odeprzeć te argumenty! Wiemy, że Rosja jest dopiero u początku procesu nawrócenia, że pytanie o interpretację trzeciej części tajemnicy fatimskiej pozostaje otwarte, że Siostra Łucja pozostawiła po sobie zapiski, które z pewnością kryją zapowiedzi dotyczące przyszłości. A co powiedzieć o słowach Jana Pawła II na temat wskazówek zegara przybliżających fatimskie obietnice do godziny ich wypełnienia? A współczesne znaki czasu, jak choćby fatimskie daty śmierci Siostry Łucji i Papieża? A nowe sanktuarium, które powstaje w Fatimie - czyżby tam wiedziano coś, o czym my nie wiemy? Wreszcie argument objawień... Ciekawe, że nowe objawienia wciąż nawiązują do Fatimy. Jakby chciały zwrócić na nią uwagę tych, którzy uważają Fatimę za zagrzebaną głęboko w dniach przeszłości.
Dziś możemy dodać nowy poważny argument za naszym trwaniem blisko Fatimy. Okazuje się, że orędzie tam przekazane jest bardziej doniosłe, niż jeszcze niedawno wydawało się nawet znawcom tematu. Widzimy, że Fatima wpisana jest w każdy dzień i w każdym z nich ukazuje swe niezwykłe znaczenie. Szczególnie, gdy owe dni liczymy, jak liczyła je Siostra Łucja..
Czas Fatimski
Siostra Łucja mówi nam: "Ludzie oczekują, że wszystko będzie się dziać natychmiast, w ich własnym kręgu czasu. Ale Fatima wciąż pozostaje w Trzecim Dniu". I spoglądając ku ostatecznemu wypełnieniu się obietnic z Cova da Iria, dodaje: "Triumf jest procesem, który postępuje w czasie".
Wizjonerka wypowiedziała te słowa w 1993 r. Tłumaczyła wówczas, że Fatima trwać będzie przez "Boży Tydzień". Obecnie żyjemy w Dniu Trzecim, przed nami jeszcze Czwarty, Piąty, Szósty i ostatni - Siódmy Dzień Fatimy. Siostra Łucja wyraźnie sugerowała, że niekoniecznie wejdzie w ten czas nasze pokolenie.
Rzeczywiście, Fatimy nie można odmierzać ziemską miarą czasu. Ile jeszcze pokoleń musi minąć, by nastał Siódmy Dzień? Nie, wcale nie musi tak być. Dni fatimskie mogą trwać bardzo krótko (tak widział je Bóg) lub niebezpiecznie długo - wszystko zależy od zaangażowania Kościoła. Uprzedźmy fakty i powiedzmy od razu, że Dzień Trzeci należy do nas., należy przede wszystkim do ludzi świeckich! To my zdecydujemy, kiedy nastanie jego wieczór, po którym wzejdzie nad światem Czwarty Dzień.
Źródła nadziei
w 1947 r. Wizjonerka tłumaczyła wówczas, co trzeba uczynić, by świat uniknął wojny atomowej (w 1999 r. wyjaśniła, że świat został przed nią ocalony w 1985 r.). Opowiadała, jak doprowadzić do "alternatywnego rozwiązania" wobec wizji samozniszczenia świata - do ery pokoju. Wtedy mówiła pełna smutku, niepewna przyszłości.
Smutna Łucja.
Otrzymała od Matki Najświętszej sześć przerażających zapowiedzi. Wypełniały się na jej oczach, jedna po drugiej. Zatrzymajmy się i pomyślmy o tych wszystkich wojnach, jakie wypełniły XX wiek. Pomyślmy o milionach zabitych, nie tylko podczas wojen, ale w czasach komunizmu, który do lat 80. poprzedniego wieku zdążył opanować połowę świata. A Siostra Łucja mówiła w 1993 r., że "wszystkich wojen począwszy od 1918 r. można było uniknąć"!
Wystarczyło posłuchać głosu Maryi.
Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że jeszcze latem 1939 r. można było uniknąć drugiej wojny światowej? A potem w każdej chwili można ją było wygasić deszczem łaski? Na początku 1941 r. Siostra Łucja pisała: "Ileż bym dała, by Jego Świątobliwość przekonał się do uczynienia tego kroku [poświęcenia Rosji i ustanowienia nabożeństwa pierwszych sobót - przyp. aut.]! Być może za pomocą tego aktu z Serca Bożego, za przyczyną Niepokalanego Serca Maryi mógłby spłynąć pokój na udręczony świat".
Nie spłynął. Musiały więc spełnić się kolejne bolesne zapowiedzi. Łucja wyjaśniała: "Jeśli nie dokona się tego aktu [poświęcenia Niepokalanemu Serca Maryi - przyp. aut.], wojna skończy się dopiero wówczas, gdy krew wylana przez męczenników będzie na tyle obfita, że uśmierzy Sprawiedliwość Bożą". Skąd znamy te słowa o krwi męczeńskiej? Przed naszymi oczami staje ostatnia scena ukazana w trzeciej części tajemnicy Fatimy... Zawsze aktualna.
Z lękiem patrzymy na kolejne dekady XX stulecia. Czy odpowiedź minionych pokoleń była na tyle gorąca, że Bóg zachował w swym Sercu "swe zamiary miłosierdzia" (pierwsze słowa Anioła Pokoju z 1916 r.)? u progu trzeciego tysiąclecia wskazówki zegara odmierzającego czas Trzeciego Dnia ruszyły z szumem Ducha Świętego. Siostra Łucja mówi "Fatima wciąż trwa w Trzecim Dniu. Teraz jesteśmy w okresie poświęcenia. Pierwszy Dzień to był okres objawień. Drugi - to czas po objawieniach, czas przed poświęceniem. Fatima się jeszcze nie skończyła". I jeszcze, jakby mówiąc do samej siebie: "Nie ujrzę całego Tygodnia..." Uśmiecha się i dodaje: "Tydzień fatimski dopiero się zaczął. Jak ktoś może oczekiwać, że wszystko wydarzy się natychmiast?".
WSZYSTKO WARUNKOWE
Każdy, kto zna fatimską dokumentację, świadom jest dwóch rzeczy. Najpierw tego, że wszystkie zapowiedzi są warunkowe. Dotyczy to zarówno ostrzeżeń, jak i obietnic. Bóg uzależnił je od współpracy człowieka. To dlatego nie spełniła się w pełni trzecia część tajemnicy przekazanej w lipcu 1917 r. To dlatego "biskup w bieli" został zatrzymany na progu śmierci. Ale też dlatego wybuchła druga wojna światowa, dlatego komunizm przez wiele lat "rozszerzał swe błędy". Oto ludzka godność! Człowiek jest partnerem Boga. Jest współodpowiedzialny za dzieje świata. Od jego liberum veto zależy zrealizowanie się lub nie Bożych planów wobec ludzkości.
Siostra Łucja przypomina nam: "Ale pamiętajcie: obietnica jest warunkowa! Jeśli...".
Przytoczmy jeden przykład. 20 czerwca 1939 r., tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, fatimska wizjonerka pisała: "Najświętsza Maryja Panna obiecała odroczyć bicz wojny na czas późniejszy, jeśli to nabożeństwo (nabożeństwo pierwszych sobót) będzie propagowane i praktykowane. Możemy spodziewać się odłożenia przez Nią kary proporcjonalnie do wysiłków, jakie zostaną podjęte, by promować nabożeństwo, ale obawiam się bardzo, że mogliśmy uczynić więcej niż czynimy i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, by świat został spustoszony przez to oczyszczenie, które będzie jak nigdy dotąd straszliwe, straszliwe".
A więc również od nas zależy wiele! Sama Matka Najświętsza zapewnia nas słowami Łucji, że - czy chcemy tego, czy nie - jesteśmy czynnie zaangażowani w dzieje świata. Jeżeli "nie podejmiemy wysiłków", o których pisze wizjonerka z Fatimy, spadnie na świat ramię Bożej Sprawiedliwości, jeśli zaś je podejmiemy, świat zostanie otoczony przez ramię Bożego Miłosierdzia. Im bardziej zaangażujemy się w nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi, tym więcej Bóg okaże nam miłosierdzia! Zadziwiająca zależność. Można myśleć o tym ze zdumieniem, ale i z przerażeniem. Ta odpowiedzialność może przytłaczać.
Wszystko, co powiedziała Matka Boża Fatimska, ma też wymiar ponadczasowy. W 1982 r. Jan Paweł II uczył: "To orędzie jest dziś jeszcze bardziej aktualne i bardziej naglące niż kiedykolwiek". Słynne są jego słowa o wskazówkach fatimskiego zegara, które "z końcem stulecia zbliżają się do godziny wypełnienia".
Ale ta aktualność okazuje się warunkowa! Przypomnijmy sobie historię króla Francji i owo "będzie za późno". Przytoczmy też słowa Siostry Łucji z 1940 r.: "Jezus ma znowu tę samą dyspozycję udzielenia obiecanych łask". Zwróćmy uwagę na logikę tej wypowiedzi: na słowo "znowu". Sugeruje ono, że wcześniej, z powodu smutku i żalu, że nie są wysłuchane Jego prośby, ta dyspozycja Jezusowa została zawieszona lub co najmniej pomniejszona!
Aktualność Fatimy oznacza jeszcze jedno: orędzie to nie tylko nie zamyka się w jakimś kręgu czasu, ale też nie ogranicza się do określonego terytorium.
Chyba jedynie Polska potrafiła zawsze dostrzec niebezpieczeństwa obu kręgów kulturowych. Kardynał Wojtyła mówił na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii w 1976 r.:
Historia Króla Francji
Siostra Łucja smuciła się, że świat nie chce usłyszeć głosu z Fatimy. Martwiła się, że współcześnie powtarza się "historia króla Francji", na którego przykład powoływała się sama Matka Najświętsza i o którym mówił sam Zbawiciel. Chodzi o analogię do podjęcia apelu Fatimy i wysłuchania próśb Jezusa przekazanych św. Małgorzacie Alacoque z klasztoru w Paray-le-Monial.
Pamiętamy słowa Maryi z ostatniej strony książki "Siostra Łucja mówi o Fatimie": "Nie chcieli usłuchać mojej prośby! Jak król Francji będą żałować i poświęcą mi Rosję, lecz będzie za późno. Rosja rozszerzy swe błędy po całym świecie, wywołując wojny, powodując prześladowania Kościoła. Ojciec Święty będzie bardzo cierpiał". Przypomnijmy mniej znane słowa Zbawiciela, które Siostra Łucja zapisała w 1931 r.: "Powiedz moim sługom [biskupom - przyp. aut.], że pójście za przykładem króla Francji, który nie wypełnił moich poleceń, sprowadzi na nich nieszczęście". A pięć lat później Pan Jezus, jakby nawiązując do historii króla Francji, powiedział, że obojętność ludzkości wobec żądań z Fatimy już sprowadza na świat lawinę nieszczęść i gdy wreszcie zostaną spełnione prośby Matki Bożej Fatimskiej, "będzie już za późno"!
Konsekwencje ignorancji
W 1689 r. św. Małgorzata Alacoque starała się w najprzeróżniejszy sposób przekonać Ludwika XIV, "Króla Słońce", do ustanowienia nabożeństwa do Serca Zbawiciela. Król miał poświęcić siebie i naród Przenajświętszemu Sercu. Miał wznieść świątynię na Jego cześć, a w niej umieścić wizerunek Serca Pana Jezusa, miał też zwrócić się do Ojca Świętego z prośbą o zatwierdzenie Mszy św. ku czci Serca Jezusowego.
Żadna z próśb nie została spełniona. Król dobrze znał prośbę Chrystusa (wiemy, że niektóre damy dworu przejęły się usłyszanym orędziem i praktykowały nabożeństwo do Przenajświętszego Serca Jezusowego), był jednak zajęty inną miłością niż miłość do Najświętszego Serca. Nie zauważył nawet, jak oczywiste są konsekwencje zlekceważenia prośby Zbawiciela. Dziewięć lat po odmowie podjęcia żądań nieba Francja zostaje pokonana przez Holandię. Potem wybucha wojna z Hiszpanią, również przegrana. Mimo to kolejny król Francji nadal wykazuje obojętność wobec Jezusowych próśb. W końcu kraj popada w kryzys ekonomiczny, który staje się bezpośrednią przyczyną rewolucji francuskiej w 1789 r. Zaczynają ginąć ludzie związani z władzą króla, wyroki śmierci nakładane są na setki duchownych. A następny król również wykazuje obojętność wobec żądań nieba.
Wszystko układa się w logiczny ciąg. Gdy Bóg zezwala złu uderzyć w fundamenty ładu społecznego i dopuszcza do wybuchu rewolucji, Zwróćmy uwagę, że w wizji z lipca 1917 r. mamy niezrozumiałe dla nas w pierwszej chwili połączenie kary za grzechy świata z prześladowaniem Kościoła, z męczeństwem ludzi dobrych. Przypomnijmy sobie tamte słowa Matki Najświętszej: "Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał".
Czy to znaczy, że Papież i biskupi będą cierpieć jak duchowieństwo Francji? Kiedy wnuk króla Ludwika XV został ścięty, na gilotynie zginęło również 2400 biskupów, kapłanów i sióstr zakonnych. Znamy już komentarz Siostry Łucji, który jest jednoznaczny: "Jeśli nie dokona się tego aktu [poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi - przyp. aut.], wojna skończy się dopiero wówczas, gdy krew wylana przez męczenników będzie na tyle obfita, by uśmierzyć Sprawiedliwość Bożą".
Od 1917 r. dzieli nas niemal sto lat. Obyśmy zdążyli zwrócić się ku Fatimie całym sercem i podjęli jej orędzie. Inaczej czeka nas spełnienie zapowiedzi Matki Bożej, która odwołała się do przykładu króla Francji: czasu burzenia ładu społecznego i straszliwych prześladowań Kościoła.
"Za późno"
Kiedy król Ludwik XVI został uwięziony, przypomniał sobie żądanie Chrystusa przekazane przez św. Małgorzatę. Zdecydował się spełnić wszystko to, o co prosił Zbawiciel. Królewski dokument został napisany w samotności, na ścianie więziennej celi. Król pisał w nim, że ślubuje uczynić wszystko, by "zaprowadzić w formie kanonicznej uroczystość na cześć Najświętszego Serca Jezusowego, która będzie obchodzona po wieczność w całej Francji w piątek po oktawie Bożego Ciała". Władca Francji obiecał, że w ciągu trzech miesięcy pójdzie z pielgrzymką do katedry Notre Dame i tam uroczyście odda siebie i swe królestwo Najświętszemu Sercu Jezusa. Co więcej, zobowiązał się, że będzie "co roku odnawiał ten akt". Jednak dla nieba było już za późno. Ludwik XVI zginął na gilotynie 21 stycznia 1793 r. Ale sto lat później niespełnione żądania nieba podjęli ludzie świeccy...
Rola świeckich
W połowie XIX wieku. grupa świeckich osób przychodzi do arcybiskupa Paryża z prośbą, by Kościół wypełnił żądania Przenajświętszego Serca. Ludzie ci zobowiązali się zorganizować zbieranie funduszy na budowę kościoła, o który prosił Jezus, i nawet zasugerowali jego miejsce: na wzgórzu Montmartre. Dziś stoi tam piękna bazylika Sacre Coeur - mało kto wie, że to świątynia wotywna związana z wizjami św. Małgorzaty. Arcybiskup dał się przekonać pobożnemu laikatowi i niebawem zaprosił wszystkich biskupów do udziału w uroczystym poświęceniu Francji Przenajświętszemu Sercu. Niebo odpowiada niemal natychmiast. W 1871 r. Maryja ukazuje się w Pontmain. Objawia się w czasie, kiedy armia pruska okupuje już większość Francji i zbliża się do Paryża. Ogłasza: "Bóg szybko was wysłucha. Mój Syn pozwala się dotknąć". Jednocześnie Matka Boża ukazuje swe Niepokalane Serce w paryskim kościele Matki Bożej Zwycięskiej - u Jej stóp widnieją czterdzieści dwie gwiazdy. Wojna kończy się w ciągu kilku dni i następuje czas pokoju. Trwa on... czterdzieści dwa lata.
Spełnienie próśb Jezusa przekazanych św. Małgorzacie Alacoque zajęło ludzkości dwieście lat, ale mimo wszystko zaowocowało darami z nieba! Ile zajmie nam dotarcie do dnia triumfu Niepokalanego Serca Maryi i ery pokoju?
PODOBIEŃSTWO PARAY-LE-MONIAL I FATIMY
Niebo jednoznacznie kreśli przed nami analogię między objawieniami w Fatimie i w Paray-le-Monial. Uderzające są podobieństwa orędzi powierzonych św. Małgorzacie i Siostrze Łucji. Ograniczmy się tylko do tego, co najważniejsze.
-
Objawienie nabożeństwa ku czci Serca Jezusowego w 1673 r. miało zaowocować wylaniem na Francję przeobfitych łask. Podobnie w Fatimie: objawienie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi miało pociągnąć za sobą niezliczone łaski. Tyle że już dla całego świata.
-
Objawienie z 1673 r. o znaczeniu kultu Najświętszego Serca Jezusowego zostało w 1689 r. dopełnione prośbą o poświęcenie temu Sercu narodu francuskiego, który - nie wypełniwszy tego żądania - miał stać się niebawem źródłem rewolucji wymierzonej w Pana Boga. Gdy minęło sto lat, na podjęcie wezwania nieba było już za późno. Podobnie objawienie nabożeństwa pierwszych sobót z 1925 r. zostało ubogacone w 1929 r. wyjaśnieniem jego związku z poświęceniem Rosji, która stała się pierwszym programowo ateistycznym państwem w historii. Podobnie ludzkość zwleka z odpowiedzią.
-
Jezus powiedział św. Małgorzacie, że "szatan bardzo boi się przekazanego wizjonerce nowego nabożeństwa i że uczyni wszystko, by je zniszczyć, wie bowiem, ile dusz zostanie dzięki temu nabożeństwu nawróconych i uświęconych". Ten sam element sprzeciwu piekła widzimy w historii poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi i w dziejach nabożeństwa pierwszych sobót. Szatan czyni wszystko, by nabożeństwo to nie było praktykowane.
-
W wypełnieniu próśb z Paray-le-Monial i z Fatimy ogromną rolę odegrały osoby świeckie. To dzięki nim w drugiej połowie XIX w. spełniono prośby Zbawiciela i uproszono u Boga łaski potrzebne dla Francji. A czy wiemy, że cały apostolat fatimski na świecie prowadzą właśnie ludzie świeccy?
-
Obie wizjonerki nie doczekały wypełniania próśb nieba. Nie dożyły końca Bożego Tygodnia.
TYDZIEŃ FATIMY
I
Dzień Pierwszy to czas dokonany.
CZAS ANIOŁA
Bóg uruchamia maryjny zegar, zaczyna odmierzać czas. Pojawia się Anioł Pokoju z trzema lekcjami: modlitwy, ofiary i zadośćuczynienia. Jest Papież Benedykt XV niesłuchany przez ludzi, a wysłuchany przez niebo. Jest Biała Pani z apelem o codzienny Różaniec, z potrójną tajemnicą, z cudem słońca "przyćmionym" przez zło jednego człowieka. Jest święte życie małych pastuszków i śmierć dwojga z nich. Jest ukrycie się Łucji w innym miejscu, pod innym nazwiskiem. Jest zapoczątkowanie jej niezwykłych więzi z Matką Bożą. Są objawienia, z których dwa posiadają rangę publiczną i w których Maryja i Jezus precyzują swe żądania z Fatimy. Wszystko zaczęło się od pojawienia się Anioła i jego orędzia. Jak w Zwiastowaniu. Jak w dziele stworzenia świata, przy którym krzątali się Boży Posłańcy.
ŁASKA PRZYCHODZI, GDY CZŁOWIEK NIE STOI W MIEJSCU
Zwróćmy uwagę na pewną prawidłowość tych objawień: na coraz trudniejsze żądania Anioła, którym towarzyszy coraz głębsze zatopienie się dzieci w Bogu. Z jednej strony stawia się im wymagania, z drugiej - otrzymują proporcjonalną do nich głębię mistycznych doświadczeń! Już przy pierwszym objawieniu Anioła doświadczenie duchowe pastuszków było zdumiewające: "Atmosfera nadprzyrodzona, która nas otaczała, była tak silna, że przez długi czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga odczuwaliśmy tak mocno i głęboko, że nawet nie odważyliśmy się rozmawiać ze sobą. Jeszcze w dniu następnym odczuwaliśmy, że nasze dusze wciąż są ogarnięte tą atmosferą...".
O drugim spotkaniu Siostra Łucja pisze, że "słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jako światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha i jak pragnie być przez nas kochany". Mamy już coś więcej niż wejście w obecność Boga. Teraz dzieci dostąpiły swego rodzaju duchowej iluminacji, która pozwoliła im wniknąć w tajemnicę Boga.
Ale pełnia mistycznego doświadczenia została zarezerwowana na ostatnie zjawienie się Anioła. Siła obecności Bożej promieniującej z Najświętszego Sakramentu była wówczas tak intensywna, że dzieci czuły się prawie całkowicie unicestwione. Był tylko Bóg...
Siostra Łucja wspomina: "Poruszeni siłą nadprzyrodzoną, która nas otaczała, naśladowaliśmy we wszystkim Anioła, tzn. uklękliśmy jako on na ziemi i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Bożej była tak intensywna, że nas prawie całkowicie pochłaniała i unicestwiała. Zdawało nam się nawet, że przez dłuższy czas zostaliśmy pozbawieni używania zmysłów"
Te stan trwał co najmniej kilka dni: "W czasie tych dni - pisze Siostra Łucja - wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli poruszani przez tę samą istotę nadprzyrodzoną, która nas do tego skłoniła. Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, najzupełniej skupiające duszę w Bogu".
Po przygotowaniu dzieci przez Anioła rozpoczynają się spotkania trojga pastuszków z Maryją. Od razu dodajmy, że przejście z objawień Anioła do objawień Matki Najświętszej nie było automatyczne. Przygotowanie trwało rok - nie było więc krótką lekcją i stawiało przed dziećmi duże wymagania. Fatima skończyłaby się na spotkaniach z Aniołem (może nawet nie trzech, ale już jednym, gdyby dzieci nie odpowiedziały z żarliwością na pierwszą prośbę Anioła Pokoju). Nie byłoby "orędzia wieku", jak nazwał orędzie z Fatimy Jan Paweł II, gdyby Łucja i jej kuzyni nie wyruszyli w drogę i nie wytrwali na niej. Bóg realizował swój plan krok po kroku, tak jak krok po kroku dzieci szły wskazywaną im drogą. Gdyby stanęły, zatrzymałoby się także orędzie. Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego jesteśmy dopiero w połowie Fatimy. Ludzkość nie ruszyła w drogę razem z orędziem..
MARYJNE ORĘDZIE WIEKU
Rozpoczynają się spotkania z Matką Najświętszą. Znamy ich przebieg, znamy treść przekazanego tam orędzia. Maryja prosi o codzienny Różaniec, który ma moc zakończyć nawet największą wojnę, domaga się ofiarowywania wszystkich cierpień jako zadośćuczynienia za grzechy świata, wskazuje na drogę ocalenia - poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu i praktykowanie nabożeństwa pierwszych sobót. Ostrzega przed piekłem, do którego idzie wielu ludzi. Ogłasza, że świat musi Ją lepiej poznać i bardziej pokochać. Mówi, że Jej Niepokalane Serce będzie dla ludzi ucieczką i drogą, która zaprowadzi ich do Boga. Zapowiada, że dzieci będą musiały wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie dla nich siłą w cierpieniu. To samo cierpienie czeka Ojca Świętego i ludzi dobrych. Maryja zapowiada epokę prześladowań, czas męczenników. Upomina: "Nie obrażajcie więcej Boga, bo już i tak został bardzo obrażony".
"SIÓDME OBJAWIENIE"
W Fatimie Matka Najświętsza zapowiedziała, że będzie objawiać się przez sześć kolejnych miesięcy, a potem przyjdzie jeszcze siódmy raz, by wyjaśnić, czym jest poświęcenie Jej Niepokalanemu Sercu i na czym polega Komunia Święta wynagradzająca. Powiedziała: "Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię Świętą wynagradzającą w pierwsze soboty". Ten siódmy raz to dwa główne objawienia ostatniej już żyjącej wizjonerce. Matka Najświętsza i Jej Syn zaczęli przekazywać Siostrze Łucji swoje orędzie. Najpierw w 1925 r. w Pontevedra i w 1929 r. w Tuy. Wydaje się, że między nimi było jeszcze wiele nadprzyrodzonych wydarzeń, które budując most pomiędzy rokiem 1925 i 1929, czynią z tych objawień jedno "siódme objawienie". Jego przedmiotem jest dwuczłonowe nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Składa się ono z nabożeństwa pierwszych sobót i z poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi tego wszystkiego, czym próbuje zawładnąć grzech: najpierw Rosji, potem Portugalii, potem Polski, następnie całego świata. Ale też każdego ludzkiego serca kuszonego do zła i każdej rodziny atakowanej przez wrogów zbawienia.
Jak wygląda to nabożeństwo? Oto, jak opisuje je Siostra Łucja w jednym ze swych listów:
"Co według mnie zaszło między Bogiem i mą duszą w sprawach dotyczących nabożeństwa wynagradzającego Niepokalanemu Sercu Maryi i prześladowań w Rosji? Wydaje mi się, że dobry Pan wezwał mnie w najgłębszych tajnikach mej duszy, abym prosiła Ojca Świętego, by ten zaaprobował nabożeństwo wynagradzające, o co On sam i Najświętsza Maryja Panna zechcieli prosić w 1925 roku, aby przez to małe nabożeństwo mogły zostać udzielone łaski przebaczenia duszom, które miały nieszczęście obrazić Niepokalane Serce Maryi. Duszy, która stara się wynagrodzić Jej w poniższy sposób, Najświętsza Maryja Panna obiecuje towarzyszyć w godzinie śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia.
Nabożeństwo polega na tym, że podczas pięciu kolejnych miesięcy, w pierwszą sobotę przyjmie się Komunię św., odmówi Różaniec, spędzi piętnaście minut w towarzystwie Matki Najświętszej na rozważaniu tajemnic różańcowych i pójdzie do spowiedzi w tej samej intencji. Ta może odbyć się innego dnia. Jeśli się nie mylę, dobry Bóg obiecał położyć kres prześladowaniom w Rosji, jeśli Ojciec Święty raczy uczynić uroczysty i publiczny akt wynagrodzenia i poświęcenia Rosji Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi, i to samo poleci biskupom katolickiego świata. W odpowiedzi na zakończenie tego prześladowania Jego Świątobliwość ma obiecać zaaprobowanie i polecić praktykowanie już wspomnianego nabożeństwa".
"Siódme objawienie" zamyka Pierwszy Dzień Fatimy. Rozpoczyna się ono proklamacją nabożeństwa pierwszych sobót, kończy prośbą o poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Niebo powiedziało już wszystko, wskazało ludzkości drogę ocalenia, wyznaczyło cel: triumf Niepokalanego Serca, który zaowocuje czasem pokoju na świecie.
Na razie świat stoi u początku drogi i bardzo potrzebuje pomocy nieba. "Bóg jest jedynym - zapewniała Siostra Łucja - który może nas uratować". Chce to uczynić "za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!". "Cześć oddawana Niepokalanemu Sercu Maryi jest środkiem zbawienia na trudne czasy Kościoła i świata". A ks. kard. Joseph Ratzinger, obecny Papież Benedykt XVI, pisał: "Moje Niepokalane Serce zwycięży. Co to oznacza? Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację jest silniejsze niż karabiny i broń wszelkiego rodzaju". Tak, gdy ludzkość wkroczy w czas Fatimy, Niepokalane Serce obdarzy ją mocą nie z tego świata!
PRZEKAZ Z PONTEVEDRY
Siostra Łucja pisze: "Dnia 10 grudnia 1925 r. zjawiła się Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało: 'Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał...
Potem powiedziała Najświętsza Panna: 'Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię św., odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia'".
II
Minął fatimski "poniedziałek", wstaje nowy dzień, Drugi Dzień Fatimy. W Pierwszym niebo wskazało drogę ocalenia, wyznaczyło pracę, podzieliło zadania. Nadszedł czas działania ludzi: najpierw swą służbę dla Maryi musi rozpocząć Siostra Łucja, potem jak najliczniejsi świeccy i duchowni, wreszcie Papież i biskupi. Za każdym podejmowanym przez nich krokiem będzie szła obiecana łaska.
Krótsze dni w planach Bożych
Fatimskie dni są różnej długości, różnie bowiem wyglądała nasza współpraca z Jezusem i Tą, której Pan powierzył sprawę naszego zbawienia.
Wiele wskazuje na to, że również Drugi Dzień miał być krótszy. A jednak zakończył się dopiero w 1984 r. - po 55 latach! Wiele też przemawia za tym, że "plan awaryjny dla ludzkości" był dla Najświętszych Serc bardzo bolesny.
Dzień Drugi był bogaty w wydarzenia, ale niepokojąco długi. Na jego początku wszystko wskazywało na to, że rusza lawina ludzkiego zaangażowania i Boskich odpowiedzi. Tymczasem... nagle czas się zatrzymał. W październiku 1934 r. Siostra Łucja zanotowała: "Nie dzieje się tak wiele, by było o czym pisać". Przynaglana przez niebo bezskutecznie próbowała zainteresować Kościół nowym nabożeństwem. Pytamy: dlaczego? Odpowiedź wizjonerki jest bardzo ogólna: "Ma Pan swoje powody, że rzeczy dzieją się w ten sposób".
Fatima zwalnia - zło przyspiesza
Przez pół wieku Kościół nie potrafił spełnić drugiej prośby przekazanej przez Maryję (poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi); pierwszej, dotyczącej nabożeństwa pierwszych sobót, nie spełnił do dzisiaj. Wiemy z "małych" objawień udzielonych Siostrze Łucji, że skarżyła się na to Matka Najświętsza. Zło rosło w potęgę i niebawem nie wystarczało już poświęcenie samej Rosji, jej błędy zaczęły bowiem rozpowszechniać się po całym świecie. Dlatego kilkanaście lat później Siostra Łucja przekazuje Kościołowi życzenie Maryi w rozszerzonej formie: Ojciec Święty ma poświęcić już nie tylko Rosję, ale i świat. A czterdzieści lat później Jan Paweł II będzie mówić już nie tylko o "błędach Rosji", lecz wskaże na nowe niebezpieczeństwo: opóźnienie w wypełnieniu prośby Matki Bożej Fatimskiej sprawiło, że błędy Rosji zdążyły już przyjąć nowe kształty i stworzyć nowe zagrożenia mogące zaprowadzić w świecie "kulturę śmierci". Dlatego w kolejnych aktach poświęcenia Jan Paweł II zawierza już nie tylko Rosję, ale cały świat, błagając niebo o położenie kresu "innym niebezpieczeństwom", które oglądamy w cywilizacji zachodniej przepełnionej konsumpcjonizmem, materializmem, egoizmem i pogardą dla życia.
Nowe wymiary poświęcenia
. Rok po objawieniu w Tuy Kościół uznaje objawienia fatimskie. Po chwili mamy pierwsze dowody na prawdziwość zapowiedzi Maryi o ocaleniu świata w zamian za oddanie się Jej Sercu. Pierwsze pojawiły się w Portugalii, która zainspirowana apelem Siostry Łucji postanowiła dokonać poświęcenia swego narodu Niepokalanemu Sercu Maryi i w ten sposób uzyskać z nieba pomoc w obliczu niebezpieczeństwa.
Jak wielką głębię posiada fatimskie orędzie! Kiedy próbuje się zaadaptować żądania Maryi do swoich lokalnych potrzeb, okazuje się, że jest to zabieg nie tylko oczekiwany przez niebo, ale i zbawienny! Wprawdzie Matka Boża prosiła tylko o poświęcenie Rosji, ale Siostra Łucja uważała, że taki akt można wykorzystać również w inny sposób. Zaproponowała, by kolegialnie poświęcić Portugalię Niepokalanemu Sercu Maryi: w 1931 r. uczynią to wszyscy biskupi portugalscy w łączności z wielomilionową reprezentacją swego narodu. Poświęcenie okaże się niezwykle skuteczne, a my otrzymaliśmy zaproszenie do uczynienia tego w Polsce w 1946 r.,
2 grudnia 1940 r., tuż przed drugim poświęceniem Portugalii Niepokalanemu Sercu Maryi, Siostra Łucja pisze do Papieża Piusa XII list, w którym zapewnia, że każdy kraj, który poświęci się Niepokalanemu Sercu Maryi, otrzyma niezwykłe łaski:
Pan nasz obiecał roztoczyć specjalną opiekę nad Portugalią w czasie tej wojny ze względu na poświęcenie narodu Niepokalanemu Sercu Maryi przez biskupów portugalskich, jako dowód łask, jakie będą udzielone innym narodom, jeżeli - jak Portugalia - poświęcą się Jemu".
Owa "specjalna opieka Niepokalanego Serca Maryi nad Portugalią ze względu na Jej poświęcenie" jest, zdaniem Siostry Łucji, dowodem prawdziwości żądań z Tuy. 18 sierpnia 1940 r., opisując owoce pierwszego poświęcenia, podkreśla, że "przyszłaby wojna i komunizm, gdyby nasi biskupi nie zwrócili uwagi na prośby Jezusa i nie modlili się z całego serca o Jego Miłosierdzie i o opiekę Niepokalanego Serca Maryi".
Trudności z upowszechnieniem nabożeństwa pierwszych sobót
Wysiłki, by doprowadzić do poświęcenia Rosji, to tylko jedna część zadania wizjonerki fatimskiej. Pozostaje jeszcze apostolat na rzecz nabożeństwa pierwszych sobót. I tu Drugi Dzień zaczyna tracić swoje szybkie tempo.
Obudził się szatan. Na początku Drugiego Dnia pojawia się trzeci podmiot zaangażowany w kult Niepokalanego Serca Maryi. Działają ludzie, działa Bóg, działa również diabeł...
Wielkie wydarzenia
Teraz wszystko płynie wolniej. Nie znaczy to jednak, że czas się zatrzymał. Wprawdzie w świeckiej historii świata głośno szumi potok, który cieszy ucho szatana, ale orędzie fatimskie nie przestaje wznosić tamy wobec zła. Znamienne, że najwięcej dzieje się wtedy, kiedy zło zdaje się najpełniej triumfować. Wprawdzie front nabożeństwa pierwszych sobót wciąż pozostaje nieruchomy, ale za to w innych miejscach szybko posuwa się do przodu. To właśnie podczas drugiej wojny światowej zostaje ujawniona pierwsza i druga część fatimskiego sekretu. To wtedy Pius XII pierwszy raz poświęca To tuż po zakończeniu wojny Polska wchodzi na drogę fatimską i oddaje się pod opiekę Niepokalanego Serca.
Święto Niepokalanego Serca Maryi
W kontekście niezwykłych cudów, jakie pojawiają się w poświęconej Niepokalanemu Sercu Maryi Portugalii, zaczyna się coraz więcej mówić o Fatimie i nabożeństwie do Niepokalanego Serca, które jest ratunkiem dla świata. Milowym krokiem do jego upowszechnienia były lata 1942-1952. To właśnie wtedy Papież Pius XII powiedział: "Skończył się czas powątpiewania w objawienia w Fatimie. Nastał czas działania". Rozpoczął się czas poświęceń Niepokalanemu Sercu Maryi, w Polsce zatwierdzono nabożeństwo pierwszych sobót (1946 r.),
Wcześniej, w 1944 r., dla całego Kościoła zatwierdzone zostaje święto Niepokalanego Serca Maryi. Początkowo obchodzono je 22 sierpnia, ale w 1969 r. przeniesiono na dzień po uroczystości Najświętszego Serca Jezusa. Oficjalne wyjaśnienie brzmi: "Lepiej się stanie, gdy nieobowiązkowe wspomnienie Maryi pod tym samym [co dawniej] tytułem będzie w przyszłości obchodzone dzień po święcie Serca Jezusa". W ten sposób zostało spełnione jedno z życzeń Zbawiciela, który pragnął, by kult Niepokalanego Serca stanął przy kulcie Jego Serca..
Stop komunizmowi
Gdy zakończyła się druga wojna światowa, szybko okazało się, że największym zwycięzcą był komunizm. Ppierwsze lata powojenne były niezwykle obfite w objawienia Matki Bożej, która ostrzegała przed nowymi zagrożeniami, większymi nawet niż dopiero co zakończona straszliwa wojna.
Najważniejszym zagrożeniem, choć wcale nie jedynym, była ekspansja komunizmu, i właśnie głównie na to niebezpieczeństwo zwrócono uwagę.
Co nie znaczy, że nie należało powiedzieć komunizmowi: "stop".
Wyleczyć świat z "chorowania na komunizm" nie było rzeczą łatwą. Od wielu lat Kościół próbował walczyć z tą chorobą, na razie jednak jego wysiłki zdawały się bezskuteczne.
W 1937 r. Pius XI wydał encyklikę o komunizmie "Divini Redemptoris". Papież mówił w niej o "zmowie milczenia" prasy światowej na temat prawdziwego charakteru komunizmu i jego działania. Pisał: "Po raz pierwszy w historii jesteśmy świadkami prowadzonej z zimną krwią, celowej, zaplanowanej do ostatniego szczegółu walki między człowiekiem a 'wszystkim, co nazywa się Bogiem'".
W 1949 r. Święte Oficjum wydało dekret ogłaszający ekskomunikę dla tych katolików, którzy z własnej woli wyznawaliby i szerzyli idee komunistyczne.
Pius XII mówił: "Widzimy dziś coś, czego dotąd nie widziano w dziejach świata: oto w każdym zakątku ziemi powiewa sztandar szatana wzywającego do walki z Bogiem i religią, walki z ludźmi; jest to zjawisko, które przewyższa wszystko, co wydarzyło się do tej chwili. Ateistyczny komunizm przewyższa wszystkie wcześniejsze prześladowania Kościoła, nawet te z czasów Nerona i Dioklecjana, nie tylko co do zasięgu, ale i co do okrucieństwa. Całemu światu grozi powrót do barbarzyństwa, stanu gorszego niż ten, jaki istniał przed przyjściem na świat Chrystusa".
Papież Jan XXIII powiedział: "Książę tego świata, Lucyfer, zawsze prowadził walkę z Bogiem. Dziś widzimy jednak, że walka ta rozgorzała na całym świecie".
Zamach - i rusza zegar Fatimy
W zaciętej walce z "błędami komunizmu" trzeba było wyciągnąć broń Fatimy - poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. I kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadł człowiek "z dalekiego kraju", kardynał zza żelaznej kurtyny, który o komunizmie wiedział więcej niż cały Zachód, wszystko wskazywało na to, że lada moment rozpocznie się Trzeci Dzień Fatimy. Aby do tego nie dopuścić, zło postanowiło zabić Ojca Świętego.
Znamy historię zamachu z 13 maja 1981 r. Matka Najświętsza okazała się silniejsza od szatana, a atak na życie Jana Pawła II wykorzystała, by zwrócić jego uwagę na Fatimę.
Już w 1. rocznicę zamachu Ojciec Święty Jan Paweł II próbuje spełnić prośbę Matki Bożej Fatimskiej i kolegialnie poświęcić Rosję i świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Jednak nie do wszystkich biskupów na świecie dociera list z zaproszeniem do duchowego włączenia się w akt papieski. Akt trzeba ponowić. Siostra Łucja ogłasza: nareszcie poświęcenie spełnia wszystkie warunki podane przez niebo. "Teraz czekamy na cud" - dodaje. A "Bóg dotrzyma słowa" - zapewnia wizjonerka. Rzeczywiście, proces zmian został uruchomiony natychmiast. Rozpoczyna się kolejny Dzień Fatimy.
POŚWIĘCENIE PORTUGALII NIEPOKALANEMU SERCU MARYI
Portugalia, kraj, który w 1917 r. dostąpił łaski objawień maryjnych w Fatimie, poświęcił się Niepokalanemu Sercu Maryi trzykrotnie. Pierwszy raz uczynił to 13 maja 1931 r., dzięki czemu wojna domowa w Hiszpanii w cudowny sposób nie rozszerzyła się na Portugalię. Kraj ten ponowił swe poświęcenie 8 grudnia 1940 r. Na mocy tego aktu Portugalia zachowała neutralność podczas całej II wojny światowej. Wreszcie, naród portugalski poświęcił się raz jeszcze Niepokalanemu Sercu Maryi w 1975 r., co z kolei zaowocowało fiaskiem komunistycznego przewrotu planowanego trzy lata później.
ZAGROŻENIA, NA KTÓRE WSKAZUJE MARYJA W SWYCH OBJAWIENIACH
1. Opanowanie świata przez ideologię komunistyczną.
2. Groźba konfliktu nuklearnego związana z "zimną wojną".
3. Rozluźnienie moralności i postępująca negacja wartości duchowych.
4. Przytępienie wrażliwości sumienia na dobro i zło.
5. Pojawienie się ideologii promującej ludzkie egoizmy.
6. Zagubienie perspektywy wieczności.
7. Ogrom grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania.
8. Atak na podstawę zdrowia ludzkości: rodzinę.
9. Głęboki kryzys moralny duchowieństwa.
III
Dzień Trzeci to dzień współczesny.. Rozpoczął się w dniu Zwiastowania, 25 marca 1984 r. Siostra Łucja wyjaśniała, że poświęcenie dokonane tego dnia zostało przyjęte przez Boga. Zapewniła, że poświęcenie jest początkiem triumfu Niepokalanego Serca Maryi.
Nastał nowy czas, czas bezpieczniejszy dla ludzkości... Rozpada się blok komunistyczny, cofa się fala komunizmu na świecie. Papież toruje drogę nabożeństwu pierwszych sobót, zawierza Niepokalanemu Serca Maryi nowe tysiąclecie, beatyfikuje Franciszka i Hiacyntę, ujawnia treść trzeciej części tajemnicy. Potem umiera Łucja, odchodzi Jan Paweł II. Pozostają po nich niezwykłe znaki wyznaczające ludzkości drogę w Czwarty Dzień.
Być może dzień 2 kwietnia 2005 r. przejdzie do historii jako najważniejsza pierwsza sobota w dziejach świata. Była to ostatnia pierwsza sobota Jana Pawła II na ziemi. Sobota, w której Jan Paweł II umierał w przekonaniu, że jego śmierć dokona tego, czego nie zdołało dokonać jego życie. Być może oglądał w widzeniu, jak ludzie biegną ku temu nabożeństwu i jak zostaje ono zatwierdzone przez Kościół.
Kiedy on nastanie? Logika Fatimy jest prosta: kiedy ludzkość wypełni wszystkie zadania wyznaczone na Trzeci Dzień. Siostra Łucja określiła je jednoznacznie. 11 października 1993 r. powiedziała, że "Dzień Trzeci jest związany z wolą Pana Jezusa, by nabożeństwo do Niepokalanego Serca Jego Matki było związane z nabożeństwem do Jego Przenajświętszego Serca".
Siostra Łucja wiele razy pisała, że poświęcenie, które pociągnie za sobą ustanie prześladowań w Rosji, musi stać się impulsem do ożywienia w Kościele nabożeństwa pierwszych sobót, co z kolei zaowocuje jego oficjalnym zatwierdzeniem. To z kolei doprowadzi do tego, co Jan Paweł II z upodobaniem nazywał "Przymierzem Serc": połączeniem kultu Przenajświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi.
Pierwszy ruch należał do nieba: poświęcenie Rosji Niepokalanemu Serca Maryi miało uruchomić lawinę zmian. I - jak w 1984 r. zapewniała wizjonerka - "Bóg dotrzymał słowa".
Bóg dokonał cudu. Teraz nasza kolej. Czeka nas zadanie fundamentalne dla Trzeciego Dnia Fatimy, czyli apostołowanie na rzecz nabożeństwa pierwszych sobót: najpierw praktykowanie go, a potem mówienie o nim innym i ofiarowanie swych cierpień w intencji oficjalnego uznania go przez Kościół. To przede wszystkim rola ludzi świeckich. Kiedy to słyszymy, powraca nam na myśl analogia Fatimy i Paray-le-Monial. Przecież tam w wypełnieniu próśb Zbawiciela najważniejszą rolę odegrał właśnie laikat Kościoła.
IV
Czwarty Dzień to czas ostrzeżeń i oczyszczenia.
Rzeczywiście, wiele zdaje się za tym przemawiać, choćby współczesne objawienia. Właściwie w każdym z nich pojawia się wątek apokaliptyczny: Matka Boża zapowiada czasy, kiedy żywioły zostaną uwolnione z nałożonego na nie Bożego jarzma, kiedy świat stanie w pożogach wojen, a prześladowany Kościół wejdzie w czas katakumb. Będzie to czas oczyszczenia świata z jego grzechów. Czytamy o tym w "Dzienniczku" św. Faustyny, słyszymy w objawieniach w Montichiari, Amsterdamie, Tre Fontane, Akicie, Betanii, Kibeho, Ngome... Wciąż powraca jak bumerang wizja kary Bożej rozpoczynająca trzecią część sekretu fatimskiego. W Czwartym Dniu mają pojawić się na świecie pierwsze "ogniska wierności Fatimie": grupy ludzi całkowicie oddanych Matce Najświętszej i poświęcających swe życie dla mnożenia chwały Jej Niepokalanego Serca. To właśnie ci apostołowie będą zdolni rozpoznać nowe znaki czasu i najpełniej przyjmą do swoich serc zawarte w nich ostrzeżenia. To ich żarliwe modlitwy i świętość życia uchronią świat przed karzącą ręką sprawiedliwości Bożej. Warunkowe ostrzeżenia zostaną zawieszone lub co najmniej pomniejszone. A kiedy wspomniane ośrodki fatimskiej gorliwości osiągną duchową dojrzałość, wówczas zakończy się Dzień Czwarty, a nastanie Dzień Piąty - czas należący do "nowego pokolenia" czcicieli Maryi.
V
Z kolei Piąty Dzień to czas biblijnej "reszty": pojawienia się maryjnego środowiska, które podejmie pokutę za grzechy świata i umożliwi Bogu realizację zamiarów miłosierdzia wobec świata. Wydaje się, że chodzi o "nowe pokolenie", o którym tak pięknie pisała Siostra Łucja.
"Nowe pokolenie"
Szukając odpowiedzi na pytanie o treść Piątego Dnia, sięgamy do tego, co Siostra Łucja pozostawiła nam w swym dziedzictwie. W "Apelach orędzia fatimskiego" znajdujemy wzmiankę, że owocem podjęcia przez ludzi Maryjnego wezwania będzie pojawienie się "nowego pokolenia", które "zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę".
Piąty Dzień będzie czasem przełomu: dobro zacznie wypierać zło, które zawładnęło światem! W przepięknym rozdziale omawiającym znaczenie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi wizjonerka zdaje się opisywać ten Piąty Dzień Fatimy. Ogłasza, że "Maryja jest matką nowego pokolenia... które się narodzi z Niewiasty zapowiedzianej przez Boga i zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę". Siostra Łucja powtarza kilkakrotnie swą zapowiedź pojawienia się "nowego pokolenia", które z Serca Maryi czerpać będzie siłę do zwycięskiej walki z szatanem.
Klęska szatana
Wśród zdań, które wyszły spod pióra wizjonerki, znajdujemy zdumiewające nawiązanie do raju. Trudne to zdanie, tchnące mistycyzmem: "Maryja jest Matką tego nowego pokolenia, podobnie jak była tym nowym drzewem życia, zasadzonym przez Boga w rajskim ogrodzie świata, aby wszystkie dzieci mogły się żywić jego owocami".
Przypomnijmy sobie, co stało się w raju. Szatan zwiódł pierwszych rodziców swoimi obietnicami i pozbawił ludzi dostępu do wielkiego drzewa życia! Siostra Łucja sugerowała, że w Dniu Piątym powtarza się ta sama sytuacja: Bóg daje nam Niepokalane Serce Maryi - Drzewo Życia, a szatan uczyni wszystko, by odsunąć nas od niego? Czy szatan wygra? Na szczęście znamy ostateczną odpowiedź: Nie, gdyż po Piątym Dniu nadejdzie Szósty! Nie, ponieważ Niepokalane Serce zwycięży! A więc pojawi się zapowiadane przez Siostrę Łucję "nowe pokolenie", które nie ulegnie pokusie odejścia od Boskiego źródła życia i którym posłuży się Bóg, by doprowadzić do zapowiedzianego triumfu Serca swej Matki. "Nowe pokolenie"... My już jesteśmy tym nowym pokoleniem.
VI
Kolejny Dzień Fatimy będzie czasem triumfu Niepokalanego Serca, który zaowocuje nastaniem Dnia Siódmego - ery pokoju.
Oczekiwany triumf
Moje Niepokalane Serce zwycięży. Co to oznacza? Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację jest silniejsze niż karabiny i broń wszelkiego rodzaju" - pisał w swym komentarzu teologicznym ks. kard. Joseph Ratzinger, dziś Benedykt XVI. To Serce odnosi zwycięstwo, ale jakie? Nie jest to zwycięstwo doczesne, bo jak pisał Jan Paweł II: "Na cóż nam te wszystkie doczesne zwycięstwa, tak wielką okupione ceną, skoro nie znamy odpowiedzi na pytanie o wieczność?". Chodzi o zwycięstwo, które ma wymiar wieczny, w Niepokalanym Sercu Maryi i Jej orędziu znajdujemy bowiem odpowiedź ukierunkowaną na wieczność. Będzie to więc triumf Niepokalanego Serca Maryi w sercach ludzi.
To zwycięstwo jest pewnikiem, ale jego kształt pozostaje dla nas zagadką. Ten paradoks sprawia, że - jak powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II - zwycięstwo "nie odsuwa na margines lęku o to dobro, o zniweczenie nadziei. Owszem (...) każdy chrześcijanin musi mieć szczególnie wyostrzoną świadomość tych zagrożeń, którym poddane jest życie człowieka i świata - jego doczesna przyszłość, a także przyszłość ostateczna. Jednakże świadomość tych zagrożeń nie rodzi pesymizmu, lecz mobilizuje do zmagania się o zwycięstwo...".
Przedostatni Dzień Fatimski nie wiąże jeszcze interwencji nieba ze strukturami społecznymi, lecz dotyczy tylko wymiaru duchowego. Triumf Niepokalanego Serca Maryi dokona się w naszych sercach, które odrzucą wszystko, co sprzeciwia się godności dzieci Bożych i zaczną żyć Dobrą Nowiną Ewangelii. Zapowiedź triumfu Niepokalanego Serca trzeba rozważać w duchu wiary, a także ufności, że nasza najlepsza Matka wie, czego nam potrzeba, i w godzinie objawienia swej mocy przybędzie do nas z naręczem łask.
Triumf "lokalny"
Triumf Niepokalanego Serca został ogłoszony w Fatimie i dotyczy całego świata. Ale kto wie, czy wcześniej nie ma ogarnąć poszczególnych narodów... "Przyjdą nowe czasy, wymagają one nowych świateł, nowych mocy; Bóg je da w swoim czasie... Wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby się ludzie zmieniali. Maryjo, nie wybieraj się nigdzie w świat, dopóki tu nie wypełnisz swojego zadania" - to słowa ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.
Zwycięstwo może stać się również udziałem każdego ludzkiego serca - jak było udziałem Siostry Łucji, która tak opisywała triumf Niepokalanego Serca w swoim życiu: "Niepokalane Serce Maryi jest moją ucieczką, przede wszystkim w bardzo trudnych chwilach. Tam czuję się bezpieczna. Ta pewność [opieki Maryi] tak mnie pociesza i raduje. W nim [w Sercu Maryi] znajduję pociechę i siłę. (...) To Serce najlepszej z Matek, zawsze uważne, czuwające nad najmniejszą ze swych córek [Siostrą Łucją]. (...) Niepokalane Serce jest kanałem, przez który Pan pozwala spływać do mej duszy ogromnej ilości łask". To wszystko może stać się naszym udziałem, nawet wcześniej niż w dniu pełnego zwycięstwa Niepokalanego Serca Maryi!
Wszędzie może nastać czas zwycięstwa Niepokalanego Serca Maryi, o którym mówiły już pierwsze wieki Kościoła! W podziemiach bazyliki watykańskiej znajdują się napisy wykonane rylcem między 290 a 315 rokiem. Tuż przy grobie pierwszej Głowy Kościoła widnieją znaki Chrystusa, Maryi i Piotra z dodanym greckim słowem "Nika" ("Zwycięstwo"). Odczytujemy je dziś w duchu Fatimy i mówimy: czeka nas wielkie zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi, jeśli nasza maryjność będzie drogą do Chrystusa, jeśli będzie się ona rozwijać w duchu posłuszeństwa Kościołowi!
Jan Paweł II wołał: "Wzywam was, byście nie ustawali w oddawaniu czci Maryi. Im bardziej żyjemy i wzrastamy w postawie ufności, tym bardziej Maryja przybliża nam 'niezgłębione bogactwa Chrystusa' (Ef 3, ". Tak, nasza cześć dla Maryi przybliża godzinę triumfu Niepokalanego Serca Maryi, którym Chrystus pragnie obdarzyć świat.
VII
Dzień Siódmy przyniesie z sobą spełnienie ostatniej zapowiedzi fatimskiej. Na świecie zapanuje pokój. Matka Boża powiedziała tylko, że będzie on dany "na krótki czas". Może Maryja mówiła o "krótkim czasie", by nie sugerować, że będzie to pokój poprzedzający powtórne przyjście Jej Syna na ziemię?
Ostatni Dzień Fatimy będzie czasem obfitej łaski. Skąd o tym wiemy? Bo pokój jest darem Bożym. Nie jest on cechą upadłej natury, ale dziełem łaski. Pamiętajmy, że - jak mówią Ojcowie Kościoła - im mniej łaski, tym większy chaos, aż po stan piekła. Miejsce, gdzie nie ma jej ani kropli, tam jest piekło! Jeśli pragniemy pokoju, musimy zabiegać o to, by było w nas jak najwięcej łaski. W Fatimie Maryja podkreśla, że pokój można uzyskać tylko za pośrednictwem Matki Bożej Różańcowej. Bóg chce, aby narzędziem pokoju stał się przede wszystkim Różaniec.
Jeśli tego wszystkiego za mało, jeśli nasza indywidualna modlitwa nie wystarcza, wówczas nasze duchowe działania winny wkroczyć w sferę życia społecznego. Siostra Łucja patrząc w przyszłość, zdaje się być przekonana, że podobnie jak to było w latach wielkich cudów różańcowych (Lepanto, Wiedeń) nadejdą czasy, kiedy chrześcijanie będą umieli zamanifestować wiarę i miłość na ulicach jako naród, i to wspólnie z tymi, którzy nami rządzą! Siostra Łucja pisała np.: "Jeśli rząd (...) w zjednoczeniu ze wszystkimi biskupami ogłosi czas modlitwy i pokuty, a w dniach nadchodzącego karnawału będą na ulicach odmawiane publicznie modlitwy, dla Portugalii i Europy zostanie wyjednana łaska pokoju". Te wskazówki do dziś pozostają szczególnie aktualne i dotyczą również naszej Ojczyzny.
Wizjonerka z Fatimy pozostawiła nam jeszcze jedną wskazówkę. Ponownie słyszymy głos Fatimy: mamy żyć poświęceniem i praktykować nabożeństwo pierwszych sobót! "Co się tyczy trudnych czasów, przez które przechodzimy - pisze Siostra Łucja - to pamiętajmy, że Bóg jest jedynym, który może nas uratować za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!".
"Bóg żąda od nas współpracy".
To "nasz czas" - czas ludzi świeckich. Być może jest to w szczególny sposób czas Polski. Oby już w naszym pokoleniu w polskich sercach pojawiły się pierwsze owoce oczekiwanego triumfu Niepokalanego Serca! Nadszedł czas, by zacząć pracować wspólnie z Maryją, pod Jej kierunkiem i dla Niej!
Modlitwa
Nasz czas zadumy nad orędziem z Fatimy niech zakończy wspólna modlitwa z fatimskim Papieżem - Ojcem Świętym Janem Pawłem II:
Dziękujemy Ci za to, że jakkolwiek mógłby ciążyć nam świat, ilekolwiek mógłby mieć w sobie zła, grzechu, cierpienia, wzrok nasz utkwiony w Ciebie zawsze odkrywa w nim 'początek lepszego świata'.
Dziękujemy Ci, że ten świat wyłania się już ze świata starego. Tworzysz na karcie naszego życia i życia całej ludzkości mapę szczególnych okoliczności i wydarzeń, nawiązań i zarazem oczekiwań, a wszystko to 'już' stanowi ów lepszy świat, który jest już obecny, wprawdzie jeszcze w zarodku, ale już rozrasta się i rozprzestrzenia. Wyłania się nowy, lepszy świat, a siłą jego wzrostu jest olbrzymia modlitwa Matki i Jej dzieci".