Prot. n. 1322/02/L
Rzym, 1 lipca 2002 r.
Szanowny Panie,
Kongregacja ds. Kultu Bożego z wdzięcznością potwierdza otrzymanie listu Pana, dotyczącego ogłoszonego stanowiska odmowy Komunii św. temu, kto w pewnym kościele pragnie ją przyjąć klęcząco.
Jest powodem do zmartwienia, że wydaje się Pan wyrażać pewne obawy dotyczące zarówno słuszności, jak i pożytku kierowania do Stolicy Świętej uwag w tej sprawie. Kanon 212 § 2 Kodeksu prawa kanonicznego postanawia, że "wierni mają prawo, by przedstawiać pasterzom Kościoła swoje potrzeby, zwłaszcza duchowe, jak również swoje życzenia". Kanon ten kontynuuje w § 3: "Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła". Biorąc pod uwagę naturę problemu i prawdopodobieństwo, że nie może on być rozwiązany na szczeblu lokalnym, każdy wierny ma prawo zwrócić się do Biskupa Rzymu osobiście albo za pośrednictwem Dykasterii lub Trybunałów Kurii Rzymskiej.
Dalszym fundamentalnym prawem wiernego, jak określa kan. 213, jest to, że "wierni mają prawo otrzymywać pomoce od swoich pasterzy z duchowych dóbr Kościoła, zwłaszcza zaś słowa Bożego i sakramentów". W świetle prawa "święci szafarze nie mogą odmówić sakramentów tym, którzy właściwie o nie proszą, są odpowiednio przygotowani i prawo nie wzbrania im ich przyjmowania" (kan. 843 § 1), Nie można więc jakiemukolwiek katolikowi, który przystępuje do Komunii św. w czasie Mszy odmówić jej, z wyjątkiem osób trwających w publicznych grzechach ciężkich albo w jawnie wyznawanej lub deklarowanej herezji względnie schizmie, gdyż przypadki te grożą niebezpieczeństwem poważnego zgorszenia wśród wiernych. Nawet jeśli Kongregacja zaaprobowała prawo określające postawę stojącą przy przyjmowaniu Komunii św. zgodnie z adaptacjami dopuszczonymi przez Konferencje Biskupów w Ogólnym wprowadzeniu do Mszału rzymskiego nr 160, akapit 2, udzieliła takiego zezwolenia z zastrzeżeniem, że przyjmującym Komunię św. w postawie klęczącej nie można z tego powodu jej odmówić.
Proszę być pewnym, że Kongregacja traktuje tę sprawę bardzo poważnie i nawiązuje w tym względzie konieczne kontakty. Jednocześnie deklaruje gotowość służenia pomocą, jeśli Pan miałby potrzebę kontaktu w przyszłości.
Dziękując za Pańskie zainteresowanie, z darem modlitwy i najlepszymi życzeniami
jestem szczerze oddany w Chrystusie
Mons. Mario MARINI
Podsekretarz
Ojciec John Pierricone z parafii św. Agnieszki w Nowym Jorku często odprawiał Mszę świętą dla sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy. Wielokrotnie spotkał on osobiście Matkę Teresę. Spytał ją kiedyś jako osobę podróżującą po całym świecie, co uważa za największe zło współczesnego świata. Bez zastanowienia odpowiedziała: „Komunię na rękę”.
Prawdą jest, że Komunia święta była przyjmowana „na rękę” w pierwszych wiekach (od II do V) Kościoła. Były to jednak jak mówi św. Bazyli (Epistola 93) czasy prześladowań, a więc warunki nadzwyczajne, kiedy nie były jeszcze dość rozwinięte odpowiednie dla wiary formy i obrzędy (Memoriale Domini, 1969, s. 541). Jednakże nawet wtedy nie przyjmowano Komunii Świętej bezpośrednio na rękę, ale na specjalną chustę zwaną dominikale. Wierni nie dotykali więc Hostii świętej samą ręką.
Św. Bazyli Wielki – Doktor Kościoła (330-379), mówi wyraźnie, że otrzymanie Komunii św. do ręki jest dozwolone jedynie w czasie prześladowań. Św. Bazyli w warunkach normalnych uważa te praktykę za tak poważne nadużycie, że nie wahał się traktować jej jako ciężkie przewinienie. Gdy prześladowania ustały, zwyczaj ten, który utrzymywał się jeszcze tu i ówdzie, był jednak traktowany jako nadużycie, które należało wykorzenić, ponieważ uważano je za sprzeczne ze zwyczajem przekazywanym przez Apostołów (!)
Kościół jednak z czasem, na skutek nadużyć osłabiających wiarę doszedł do wniosku, że najlepszym zabezpieczeniem wiary w obecność Chrystusa pod cząsteczkami postaci eucharystycznych jest forma przyjmowania Komunii świętej z ręki kapłana wprost do ust. „Niech nikt nie spożywa tego Ciała zanim Go nie uczci” (św. Augustyn). Papież Pius XII wymaga adoracji, kultu zewnętrznego przed przyjęciem Komunii świętej: „Konieczne jest bowiem, aby obrządek zewnętrzny Ofiary z natury swej wyrażał kult wewnętrzny” (por. encyklika Mediator Dei, 30 i 37). Dlatego też już od V -VI wieku wydawano zakazy udzielania Komunii Świętej do ręki. Jedynie na niektórych terenach zwyczaj Komunii świętej na rękę, tzn. na specjalną chustę utrzymał się do IX w. W 839 r. Synod w Kordobie odrzucił jednoznacznie udzielenie osobom świeckim Komunii świętej na rękę uzasadniając to niebezpieczeństwem zbeszczeszczenia Ciała Pańskiego. Ostatecznie w 878 r. Sobór w Ruen w kanonie 2 wyraźnie zabronił udzielania Komunii świętej na rękę uważając tę formę za ubliżającą Bogu i obraźliwą i zarządzając za to karę odsunięcia od służby ołtarza. Chociaż, jak twierdzi Gamber powszechną praktykę udzielania Komunii świętej do ust należy datować na VI wiek, czyli wcześniej niż dotychczas mniemano. Zwyczaj, zgodnie z którym kapłan celebrujący Msze św. udziela Komunii św. sam sobie, własnymi rękami, a świeccy wierni otrzymują ją od niego, wywodzi się z Tradycji apostolskiej - tak nauczał św. Sobór Trydencki. Tak samo jak uważali ojcowie Kościoła (m.in. św. Bazyli Wielki) od Apostołów pochodzi praktyka Komunii św. do ust, nie na rękę (co potwierdza mistyka).
Ponownie Komunię świętą „na rękę” wprowadzili reformatorzy protestanccy w 1549 r., szczególnie w tym celu, aby zaprzeczyć katolickim dogmatom na temat kapłaństwa i Rzeczywistej Obecności. Praktyka taka stała się od tego czasu oznaką antykatolcyzmu. Jeden z protestantów M. Bucer twierdzi: „Zwyczaj nie rozdawania sakramentu na rękę wiernych wprowadzono z uwagi na zabobony: po pierwsze - ze względu na fałszywą cześć, którą chcieliby okazać temu sakramentowi, po drugie - ze względu na pożałowania godną arogancję wobec księży rzekomo bardziej świętych niż lud Chrystusowy, z uwagi na ich namaszczenie podczas konsekracji. Nasz Pan bez wątpienia przekazał te swoje święte symbole (?) wprost na ręce Apostołów”.
Komunia na rękę jako wyraz niewiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie i w niezbywalność kapłaństwa.
Protestanccy reformatorzy zerwali z tradycyjną praktyką Komunii św. do ust i na klęcząco, aby podkreślić swoją wiarę, iż Eucharystia nie jest Ciałem Chrystusa, lecz tylko symbolem. Jak niszczące działanie dla wiary w dogmat o rzeczywistej Obecności i powołania miała ta praktyka pokazuje statystyka. W USA 20 lat po wprowadzeniu Komunii „na rękę” ponad 70 % ludzi określających się jako katolicy nie wierzy już w rzeczywistą obecność Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie. Czyli Komunia „na rękę” jest wyrazem niewiary przyjmującego, a przede wszystkim udzielającego.
„Przyjmuje się do ust to, co uznaje się przez wiarę” – mówił papież św. Leon Wielki (440-461).
Jedynymi, którzy zawsze przystępowali do Komunii stojąc i z wyciągniętą ręką, byli od samego początku arianie, którzy uparcie negowali Bóstwo Chrystusa i nie widzieli w Eucharystii niczego poza symbolem „jedności”, który może być dotykany i rozdawany dalej.
Natomiast w Kościele Katolickim Komunię świętą na rękę wprowadzono jako akt rebelii wkrótce po Soborze Watykańskim II. Zaczęło się w Holandii, jako wyzwanie rzucone prawowitej władzy kościelnej. Rzucono wyzwanie normom liturgicznym, których nikt, nawet jeśli jest kapłanem nie ma prawa dowolnie zmieniać (zob. Pius XII, Mediator Dei i S.C. 22).
I Komunia święta w niektórych kościołach była rozdawana w sposób, który od czasów Reformacji uznawano za typowo protestancki. Było to poważne nadużycie i biskupi winni byli temu stanowczo przeciwdziałać, jako że oni są odpowiedzialni za czystość wiary i kultu. To jednak nie nastąpiło, a praktyka ta rozprzestrzeniła się na Niemcy, Belgię i Francję z bardzo nikłym oporem biskupów.
Pewien oddany Bogu mężczyzna czując powołanie do kapłaństwa wstąpił do seminarium – w kraju niemieckojęzycznym. Panował tam już wtedy zwyczaj przyjmowania Komunii św. „na rękę”, dlatego i on w duchu solidarności, prostoty i posłuszeństwa, też przyjmował „na rękę”. Ale okazało się, że w miejscu, na którym kładziono mu Hostię odczuwał pieczenie, a nawet palenie. Było to bardzo mocne i co gorsze nic (ani zimna woda, czy inne środki) nie były w stanie przynieść mu ulgi. Pomagała jednak woda święcona. Kiedy poinformował o tym swoich przełożonych, ci chcieli go wysłać na badania psychiatryczne. Poza tym, zaczęli mu robić takie trudności między innymi, w dopuszczeniu do święceń, że musiał prosić o interwencję Stolicę Apostolską.
Konsekwencje tej rebelii stały się tak poważne, iż Paweł VI konsultował się z biskupami na całym świecie i po otrzymaniu ich opinii wydał 28 maja 1969 roku instrukcję Memoriale Domini. Mówi ona: „Ten sposób (do ust) udzielania Komunii świętej ze względu na całą obecną sytuację Kościoła powinien zostać zachowany. Nie tylko dlatego, że opiera się on na przekazanym przez tradycję od wielu wieków zwyczaju, lecz szczególnie dlatego, że wyraża on szacunek wiernych wobec Eucharystii. Zwyczaj ten należy do owego przygotowania, które jest konieczne do jak najbardziej owocnego przyjęcia Ciała Pańskiego. Ponadto przez ten obrzęd, który należy uważać za przekazany przez Tradycję, zabezpieczone jest, że Komunia święta rozdzielana jest z należną jej czcią, pięknem i godnością oraz, że postacie Eucharystyczne, w których jest obecny w jedyny sposób substancjalnie i trwale cały i niepodzielny Chrystus, Bóg i Człowiek, ochraniane są przed wszelkim niebezpieczeństwem profanacji, aby w końcu zachowana była pilna troska o okruchy konsekrowanej Hostii, której Kościół zawsze wymagał”. Podsumowaniem dokumentu jest opinia biskupów: „Z tych nadesłanych wypowiedzi wynika jasno, że większość biskupów jest zdania, iż nie należy zmieniać dotychczasowej dyscypliny. Są oni nawet zdania, że taka zmiana byłaby zgorszeniem zarówno dla odczucia, jak też dla duchowego nabożeństwa samych biskupów i wielu wiernych. Z tego powodu Ojciec Święty uznał za niewłaściwe zmieniać dotychczasową praktykę udzielania Komunii świętej. Dlatego Stolica Apostolska napomina biskupów, kapłanów i wiernych z całą stanowczością do przestrzegania obowiązującego i na nowo potwierdzonego prawa”. Dalej następuje zaskakujące, sprzeczne z powyższym jakby z innego ducha: „Jeśli jednak przeciwny zwyczaj, tzn. kładzenia Komunii świętej na rękę, już się gdzieś umocnił Stolica Apostolska udzieli konferencjom biskupów ciężaru i zlecenia, by rozważyć szczególne uwarunkowania, aczkolwiek pod warunkiem zapobieżenia wszelkiemu niebezpieczeństwu, czy to zmniejszenia szacunku, czy też wtargnięcia do dusz fałszywych mniemań, co do Najświętszej Eucharystii”. Oczywistym jest, że sformułowanie „już się rozpowszechniła” oznacza datę 28 maja 1969 r. Kraje, w których praktyka ta nie była rozpowszechniona, do tego dnia były w oczywisty sposób wyłączone z prawa występowania o takie zezwolenie. Należy podkreślić, iż Stolica Apostolska tylko wówczas uzna praktykę Komunii świętej na rękę, jeżeli po raz pierwszy wprowadzono ją nielegalnie, z nieposłuszeństwa (pod przymusem faktu dokonanego). Następuje to według zasady: sprzeciwiaj się prawu kościelnemu, a być może twój sprzeciw zostanie zalegalizowany.
To, że Papież Paweł VI był zdecydowanie przeciwny, wynika wyraźnie z powyższej instrukcji, z nowego mszału Pawła VI (Editio typica vaticana 1970, Art. 117), jak i z licznych jego osobistych wypowiedzi, np.:
„Pewnego dnia poszedłem do Papieża (Pawła VI) - opowiada kard. Benno Gut, Prefekt Kongregacji Świętych Obrzędów - i klęcząc przed nim powiedziałem: ‘Ojcze święty. Nie pozwól na Komunię świętą „na rękę”, gdyż będzie to okazją, a nawet powodem - wielu, wielu przewinień przeciwko świętości Najświętszego Sakramentu’. I Papież powiedział: „Bądź spokojny, nigdy na to nie pozwolę!” (A. Tornelli, Die Freunde seiner Eminenz, 30 Tage nr 3/1993, 13).
Wbrew temu Papież został zmuszony dać pozwolenie, bo było to już ustanowione przez poprzedzające nieposłuszeństwo grupy księży i biskupów.
Tak samo Papież Jan Paweł II zdecydowanie odmawiał rozdawania Komunii świętej na rękę podczas wizyt pasterskich na całym świecie, także prominentom. Odmówił żonie prezydenta G. d’Estaing Komunii świętej na rękę i dawał każdemu we Francji i Niemczech tylko do ust. Wtedy biskupi powiedzieli: „Dlaczego ty sam odmawiasz dania do ręki? Twój poprzednik, Paweł VI pozwolił na to. Dlaczego ty teraz odmawiasz?”. I tak Papież zaprzestał swego oporu. Jednak nie czyni też tajemnicy ze swego osobistego przekonania, gdy w liście apostolskim Dominicae Cenae z 24.II.1980 r. nazywa ten sposób przyjmowania Komunii świętej „godnym ubolewania brakiem czci dla Hostii Eucharystycznej”. I dalej: „Dotykanie konsekrowanych postaci Hostii, a także rozdawanie ich własnymi rękoma, jest właśnie przywilejem wyświeconych…” warto dodać, że pod wpływem tego listu Episkopat Polski pod przewodnictwem Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego świadomy niebezpieczeństwa takich wynaturzeń stwierdza jasno: „W diecezjach Polski przyjmuje się Komunię świętą z rąk celebransa do ust w postawie klęczącej” (por. 177 Konferencja Episkopatu Polski, 10).
W krajach, gdzie bierze się Komunię świętą do ręki okazuje się zupełny brak świadomości tego, co ma się w swoich rękach. Ludzie nawet żartują sobie z tego. W Szwajcarii dwóch chłopców rozcięło nożyczkami przyniesioną Hostię, aby sprawdzić, czy wypłynie z niej krew, po czym wyrzucili ją do klozetu. W Holandii uczniowie urządzili między sobą zawody, kto zbierze najwięcej Hostii z Kościoła; zdobycze przylepiano na ścianie. Pewien ksiądz dowiedział się, że jedno z dzieci brało Hostie ze sobą do domu, aby karmić nimi swego psa. Święte Hostie znajduje się często rozsypane w ławkach, na ziemi, w kieszeni dzieci itp. Niejednokrotnie bierze się je do profanacji. Bp Stewart stwierdza: „Są bezsprzeczne dowody na to, iż konsekrowane Hostie są wrzucane do kosza, ponieważ jak się mówi, rzeczywista Obecność zanika, gdy uczta jest skończona (rozumienie protestantów!), czasem Hostie są ponownie konsekrowane (…) Kapłani nie przyklękają podczas konsekracji ponieważ utrzymują, że Chrystus jest obecny tylko podczas uczty. Kto wobec sprawiedliwości Boga bierze za to zniszczenie wiary, za to wszystko odpowiedzialność? Narzuca się tu stwierdzenie: Poufałość rodzi pogardę! Komu na tym zależy?
Francuskie pismo „Vers demain” opublikowało w 1970 roku następującą wiadomość: „Są trzy fazy masońsko-diabelskiego planu”:
- Wszystkimi środkami należy osiągnąć, żeby w rzymsko-katolickich kościołach przyjmowano Komunię na stojąco.
- Należy osiągnąć to, aby chleb był kładziony komunikującym do ręki, żeby powoli zanikała wiara i pobożność, i tak dojść do trzeciego etapu.
- Tak przygotowani wierni zostaną przygotowani do wiary, że Eucharystia jest tylko symbolem posiłku i w końcu symbolem powszechnego braterstwa” (Maj M82).
Zdumiewająca zbieżność z obecnymi faktami! Trzeba mocno podkreślić, że tam, gdzie wprowadzono Komunię świętą na rękę, opierano się na kłamstwach, np.: że jest to według Soboru Watykańskiego II, że jest to życzeniem Ojca Świętego, że tak jak w Kościele Prawosławnym i wybitnie przewrotnie: że jest to wyraz czci do Najświętszego Sakramentu…
Sobór watykański II nic o tym nie mówi; Ojciec Święty wyraźnie życzył sobie zachowania tradycji; w Kościele Prawosławnym Komunię świętą przyjmuje się do ust specjalną łyżeczką. W wielu przypadkach ową „reformę” przygotowano w głębokiej tajemnicy; np.: w Anglii, gdzie wiernych poinformowano na kilka godzin przed wprowadzeniem tej innowacji. Wiadomo, że dla ludzi sprawy wiary polegają w dużej mierze na obrzędach i formach. Skoro więc to, co było zabronione, np. Komunia święta na rękę, na stojąco (…) staje się naraz normą, to zupełnie zrozumiałe, że jawi się pytanie, czy to jest ten sam Kościół? Czyżby pasterze nie wiedzieli, że obrzędy wyrażają, umacniają wiarę, i że zmieniając je - niszczą wiarę? Dla zniszczenia wiary wystarczy dać ludziom wolność mówiąc: Przyjmujcie, jak chcecie. Jest tu znamienne, iż w Holandii, pierwszym kraju, gdzie tę praktykę wprowadzono, Kościół Katolicki praktycznie zniknął z powierzchni ziemi. Na szczęście są też odważni biskupi. Episkopat Filipin opowiedział się przeciwko wprowadzeniu Komunii świętej „na rękę”. W Argentynie w swojej diecezji zrobił to bp JuanLaise.
Niestety w wielu miejscach Komunia jest rozdawana „na rękę”. W jakim stopniu uważa się to za odnowę i pogłębienie sposobu przyjmowania Komunii świętej? Czy nasza obawa o zachowanie należnej czci, z jaką mamy przyjmować ten niepojęty dar, jest pogłębiona przez przekazywanie go przez nasze niekonsekrowane ręce (jest tak mało ważny, że każdy może Go wziąć do ręki), zamiast przyjmować z konsekrowanych rąk Kapłanów?
Nietrudno zauważyć, iż niebezpieczeństwo, że cząstki konsekrowanej Hostii upadną na ziemię jest bez porównania większe, a niebezpieczeńtwo zbeszczeszczenia lub naprawdę strasznego bluźnierstwa jest dużo większe (co jedno i drugie zostało wielokrotnie udowodnione, wręcz udokumentowane). I co świat chce przez to osiągnąć? Twierdzenie, że kontakt z ręką daje większe poczucie realności hostii jest oczywistym pustym nonsensem, ponieważ przedmiotem (wiary) nie jest tutaj realność materii hostii, ale przeświadczenie, które można posiąść tylko przez wiarę, iż hostia stała się rzeczywistym Ciałem i Krwią Chrystusa. Godne przyjmowanie Ciała Chrystusa na język z konsekrowanych rąk kapłana, dużo bardziej sprzyja wzmacnianiu tego przeświadczenia, niż przyjmowanie z naszych niekonsekrowanych rąk.
Ditrich von Hildebrand
Biskup pomocniczy Athanasius Schneider z Kazachstanu wyjaśnia na łamach „L’Osservatore Romano”, dlaczego katolicy powinni przyjmować Komunię św. klęcząc a nie stojąc, i do ust a nie na rękę – informuje LifeSiteNews.com. „Jeśli jakiś niewierzący przyjdzie i ujrzy taki akt adoracji, być może on także zapragnie czcić Boga, stwierdzając, że Bóg naprawdę jest obecny w tobie” – mówi biskup Schneider.
Hierarcha zauważa, że szacunek oraz bojaźń Boża powinny skłonić katolików do przyjmowania Jezusa w Eucharystii na klęcząco i do ust. „Świadomość doniosłości tajemnicy eucharystycznej ujawnia się zwłaszcza w sposobie udzielania i przyjmowania ciała Naszego Pana” – zaznacza biskup.
Bp Schneider wskazuje na trwającą wojnę kulturową, która dotknęła niestety także Kościół. Tutaj walka toczy się m.in. o liturgię - czy ma ona być tradycyjna czy też raczej nowoczesna. Dlatego też jest on zdania, że koncepcja przyjmowania Komunii św. do rąk i na stojąco jest błędna.
– „Moderniści, którzy nieustępliwie pracują nad zmianą „archaicznego” stanowiska Kościoła wobec seksualności (zakaz antykoncepcji, współżycia przedmałżeńskiego, homoseksualizmu itp.), chcą także zmiany sposobu oddawania czci Bogu - podkreśla biskup.
W USA Komitet ds. Liturgii Amerykańskiej Konferencji Biskupów Katolickich (USCCB) wydał w lipcu 2002 r. zarządzenie, w którym m. in. stwierdzono, że to sami biskupi decydują o postawie przyjmujących Komunię św. w danej diecezji.
Katolicy tradycjonaliści wolą przyjmować Komunię św. klęcząc i do ust. Zwykle też są oni gorącymi obrońcami życia i rodziny. Jednak część hierarchów i księży, którzy chcą jak najszybciej modernizować Kościół posuwa się do tego, że odmawia udzielenia Komunii św. klęczącym wiernym.
Na przykład na Florydzie biskup Tod Brown, został sfilmowany jak odmówił w ub. roku udzielenia Komunii św. klęczącej kobiecie. Znany jest on także z tego, że w 1994 r. nie wsparł inicjatywy legislatorów z Idaho, odmawiającej przyznania przywilejów homoseksualistom. Tłumaczył się tym, że taka postawa mogłaby przyczynić się do nietolerancji i prześladowania homoseksualnych obywateli. Doszło też do tego, że biskup nakazał tradycjonalistom opuścić jego diecezję.
W 2002 r. dominikanin o. Dominic Irace odmówił udzielenia Komunii św. klęczącemu parlamentarzyście z Virginii - Richardowi Blackowi, który był jednym z najgorliwszych obrońców życia w stanowej legislaturze. Dominikanin nazwał deputowanego „konserwatywnym idiotą”.
Wobec takich i podobnych sytuacji Watykan musiał zareagować. W 2002 r. kardynał Jorge A. Medina Estevez, szef Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów napisał list do biskupa Toda Browna w związku z doniesieniami na jego osobę. Kardynał określił jego odmowę jako „wielkie naruszenie podstawowych praw chrześcijańskiej wiary”. Stwierdził on także, że biskup „musi zweryfikować swoje stanowisko i jeśli w przyszłości pojawią się skargi tego typu, to zostaną potraktowane bardzo poważnie, a jeśli będą one uzasadnione, to zostaną podjęte kroki dyscyplinarne z powodu poważnego naruszenia zasad posługi pasterskiej”.
Artykuł, który ukazał się w L’Osservatore Romano sygnalizuje pewne zmiany. Obecny papież jest jak najbardziej za godnym przyjmowaniem Komunii św. na klęcząco i do ust. Jeszcze w 2000 r. w „Duchu Liturgii”: pisał:
„(…)Istnieją wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą. Usłyszeć można, iż klęczenie nie pasuje do naszej kultury (czyli właściwie do jakiej?), iż nie wypada to dojrzałemu człowiekowi, który staje naprzeciw Boga, lub też że nie wypada to człowiekowi zbawionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego też nie musi już klęczeć. Zwyczaj klękania nie pochodzi z jakiejś bliżej nieokreślonej kultury – pochodzi z Biblii i biblijnego poznania Boga. Znaczenie postawy klęczącej w Piśmie Świętym uświadamia nam fakt, że słowo proskynein pojawia się w Nowym Testamencie 59 razy, z czego 24 razy w Apokalipsie, księdze niebiańskiej liturgii, która przedstawiona zostaje Kościołowi jako wzór kultu Bożego”.
„Największym złem jest nowoczesny sposób przyjmowania Komunii świętej” – bł. Matka Teresa
Wnętrze nowego kościoła
„Nagle stoję z Panią wewnątrz kościoła.[1] To jest duży i ciepły kościół. (...) We frontowej części kościoła widzę podwyższenie o olbrzymich rozmiarach. W jego przedniej części znajdują się schody zbudowane półkoliście. Miejsca do siedzenia ułożone są także półkoliście. Przed podwyższeniem widzę komunijne balustradki”(Orędzie Pani Wszystkich Narodów z 31 maja 1956 r.).
„Pani mówi: 'Na głównym ołtarzu – Ofiara z Krzyżem – Codzienny Cud'. Widzę teraz ołtarz główny. Pani wskazuje na tabernakulum z małym krzyżem na nim” (Orędzie Pani Wszystkich Narodów z 20 marca 1953 r.)
Uklęknijcie w pokorze przed waszym Stwórcą
„Teraz Pani uroczyście mówi: 'Wchodzimy teraz do Domu Pana'. Pani czeka długi czas i potem zaczyna znowu mówić: 'Teraz mówię do narodów całego świata. Apostołowie i narody, uklęknijcie przed waszym Panem i Stwórcą i bądźcie wdzięczni! Duch tego świata nauczył ludzi zapominać o wdzięczności. Nie znają więcej swojego Stwórcy. Narody, bądźcie jednakże ostrzeżone! Uklęknijcie w pokorze przed waszym Stwórcą!'Pani mówi to z wielką czcią i szacunkiem. Pada na kolana i pochyla głowę tak nisko, że prawie dotyka nią ziemi”(Orędzie Pani Wszystkich Narodów z 31 maja 1954 r.)
Odpowiedź Matki Bożej: „Ani na stojąco!..., ani do ręki...!, ale na kolanach i do ust!” [2]
I moje „prywatne” dopowiedzenie: bo wszystko co ponadto, od złego pochodzi. [3]
A więc, czcigodni Księża Proboszczowie, umiłowani JEJ synowie!
W imieniu Matki Bożej apeluję do Was i błagam o przywrócenie w „Waszych” kościołach komunijnych balustradek (balasek) – jeśli pewnego dnia zniknęły. Bowiem Kościół nigdy i żadnym dekretem nie zarządził ich usunięcia. Gdy powrócą, przekonacie się sami, że Lud Boży także i w tym nowoczesnym czasie pragnie „uklęknąć w pokorze przed swoim Zbawcą”. Nie odbierajcie mu tej możliwości, nie zmuszajcie wiernych do przyjmowania Komunii św. na stojąco! Jak bowiem ma paść na kolana przed Bogiem starszy człowiek, kiedy klękając czy powstając z kolan, nie będzie miał się na czym wesprzeć? A jeśli starszy człowiek nie uklęknie, to czyż uczyni to młody? A jeśli dzisiaj młody nie będzie oddawać czci prawdziwemu Bogu, to jak będzie wyglądać ten świat i nasz Chrystusowy Kościół jutro?
A zatem, czcigodni Kapłani, umiłowani JEJ synowie, przywróćcie w „Waszych” kościołach balaski – i to jak najprędzej(!) – aby nie dotyczyło Was straszne oskarżenie wypowiedziane w Amsterdamie przez JEJ Syna: „Oni rozproszyli Moje owce” (Orędzie Pani Wszystkich Narodów z 29 lipca 1945 r. )
Krótkie świadectwa:
– Rzecz dzieje się w małym parafialnym kościółku, w małej niemieckiej miejscowości. Właśnie wierni przystępują do Komunii świętej. Przyjmują ją w różny sposób. Jedni na stojąco i do ręki, inni znowu na stojąco i do ust, a jeszcze inni na klęcząco. W kościele nie ma już balasek, tak że gro starszych osób przyjmuje Naszego Pana stojąc. Ci z nich, którzy „ryzykują” uklęknięciem, mają wielkie problemy z powstaniem i utrzymaniem równowagi. Nagle do kapłana zbliża się staruszka. Nie idzie o własnych siłach; jest podtrzymywana, a właściwie niesiona przez dwóch rosłych wnuków. Przed kapłanem opuszczają oni babcię na kolana; sami także klękają. Wszyscy przyjmują Komunię św. do ust, po czym młodzieńcy powstają, prawie że unoszą babcię w powietrze i niosą na powrót do kościelnej ławki. Patrząc na to wszystko pomyślałem sobie: Dopóki jeszcze będą tacy ludzie, dopóty moce piekielne Kościoła nie przemogą.
– Kolejne świadectwo. Rzecz dzieje się w małym kościółku, w maleńkiej miejscowości Sievernich, w Niemczech. To właśnie tutaj już od dłuższego czasu przychodzi Matka Boża jako Niepokalana – w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca. Przyszła także i dzisiaj.
Właśnie odprawiana jest Msza św. Z racji tego, że kościółek jest mały, wielu przybyłych pielgrzymów stoi na zewnątrz. Wychodzi do nich kapłan z Panem Jezusem. Wierni ustawiają się w kolejce. Wśród nich zauważam także dwie siostry zakonne. Komunię św. przyjmują na stojąco i do rąk.
Nagle słychać jakiś hałas. Widzę jak u stóp kapłana dosłownie pada jakaś bardzo stara kobieta. Kula i parasolka, którymi idąc się podpierała padają obok niej. Nie mogąc utrzymać równowagi wspiera się na rękach. W takiej postawie przyjmuje Najwyższego. Mimo woli spoglądam na siostry. W ich oczach widzę zdziwienie, w ich sercach... czyta wszystko Bóg.
(Na marginesie: Matka Boża objawia się w Sievernich, bezpośrednio przed Mszą św. Czekający na JEJ przybycie wierni siedzą /modląc się/ z reguły w ławkach, albo na zabranych ze sobą krzesełkach. Tak było i tym razem. Naraz osoba prowadząca modlitwę dała znak, że Matka Boża przyszła. W kościółku zapanowała nieprzenikniona cisza, jakby nagle świat stanął w miejscu. Widząca Manuela ze wzniesionymi ku Niebu oczami wpatrzona była w "coś", co tylko sama widziała. Nagle zwróciła się do obecnych: "Na kolana!".
A więc jeśli na kolanach winni jesteśmy witać naszą Niebieską Matkę, to co powiedzieć o JEJ SYNU w Najświętszej Hostii?)
I jeszcze tylko na koniec bardzo wymowna i pouczająca historyjka:
Pewien kapłan opowiadał: „Gdy byłem w Niemczech w 1946 r., podszedł do mnie żołnierz, jak się później okazało – protestant i tak się do mnie zwrócił:
– Mam do księdza prośbę, a raczej pytanie. Czy zechciałby mi ksiądz odpowiedzieć?
– Z miłą chęcią – odrzekłem.
– Czy wy katolicy wierzycie, że w tej małej Hostii jest Chrystus prawdziwie obecny, Ten Sam, który chodził kiedyś po ziemi?
– Tak, oczywiście!
– I wierzycie, ze podczas waszej Mszy św. zjawia się On na ołtarzu?
– Naturalnie!
–.A czy wierzycie, ze w Komunii św. przychodzi do was Chrystus, którego uznajecie za prawdziwego Boga?
– Ależ tak! – odpowiadam.
– To kłamstwo Księże! Bo gdyby katolicy w to wierzyli, to czołgaliby się na kolanach od drzwi kościelnych aż do ołtarza, a jak oni się zachowują!”
Ps. Często słyszy się stwierdzenie, że nie postawa przyjmującego Komunię św. ale stan jego serca, które zna tylko Bóg, świadczy o tym, czy przyjmuje Ją godnie i ze czcią. Pozwolę sobie być odmiennego zdania, które można by wyrazić następująco:
1. Przyjmowanie Komunii św. na klęcząco i do ust rzeczywiście nie musi być, i nie zawsze jest, wyrazem czy też „gwarancją” Jej godnego – i ze czcią dla Najwyższego - przyjmowania.
2. Ale przyjmowanie Komunii św. na stojąco jest zawsze (!) – jeśli nie ma przeszkód natury zdrowotnej – wyrazem i 100%-tową „gwarancją” mniej lub bardziej świadomego braku należytej czci dla Stwórcy. I to bez względu na to, kto przed NIM stoi – kardynał czy alumn, prezydent czy żebrak. Bowiem nie ma podczas Mszy św. bardziej odpowiedniego momentu i bardziej odpowiedniej postawy – dla oddania najgłębszej czci i hołdu Naszemu Zbawcy, aniżeli wtedy, kiedy ON SAM uniża się do mojej ludzkiej nędzy, a ja, w geście i akcie wdzięczności, miłości i wiary padam przed NIM na kolana. Jeśli nie klękam przy przyjmowaniu Komunii świętej, to każde inne klękanie nie ma najmniejszego sensu. Jeśli klękam „tam i wtedy”, a nie „tutaj i teraz”, to daję dowód swojej niewiary w Jego realną Obecność w Najświętszej Hostii. I wtedy moja postawa świadczy przeciwko mnie; moje stanie oskarża mnie przed NIM. Powtarzam: jeśli nie ma przeszkód natury zdrowotnej.
____________
[1] Chodzi tutaj o kościół Pani Wszystkich Narodów, który ma być wzniesiony w Amsterdamie według wskazówek podanych widzącej Idzie Peerdeman przez Matkę Bożą. W wizjach – przedstawionych wyżej – dane jest widzącej oglądać jego wnętrze.
[2] Jeśli nie ma przeszkód natury zdrowotnej – dopowiedzenie autora.
[3] To „wszystko co ponadto” miało na przestrzeni historii Kościoła swoje fazy i stopnie. Dawniej, jak tylko sięga moja pamięć, w kościołach były balaski, nakrywane przed Komunią św. białym obrusem. Komunię św. przyjmowano wtedy na klęcząco i do ust, a kapłanowi pomagał ministrant z pateną, aby broń Boże nic z Tego, co święte nie zostało zbezczeszczone. Z czasem biały obrus zniknął, a w końcu także i same balaski.
Dzisiaj w większości polskich kościołów, klasztorów i seminariów duchownych przyjmuje się już Komunię św. na stojąco. Pateny też już coraz częściej nie ma i obecny w każdej cząstce konsekrowanej Hostii Chrystus upada na ziemię..., a ludzie po NIM depczą.
Czego zatem możemy spodziewać się w naszym Kościele jutro? świętokradzkiego przyjmowania Komunii św. „na rękę”. Już dzisiaj czynione są w Polsce pierwsze próby wprowadzenia tego zwyczaju (także w klasztorach) – ”aby nie było za nudno i monotonnie”. A wszystko to w majestacie posłuszeństwa Kościołowi (chyba raczej „anty-Kościołowi”). Kiedy się wreszcie szatanowi uda, wprowadzić ten haniebny proceder na szeroką skalę, wówczas wszystko inne pójdzie już szybko... i w końcu Lud Boży przestanie wierzyć w osobową obecność swojego Zbawcy w świętej Hostii..., i polskie kościoły opustoszeją – podobnie jak w Niemczech, gdzie – o zgrozo – 12 tys. (!) kościołów przewidzianych jest do sprzedaży (także poganom) lub wyburzenia – z powodu braku wiernych. W związku z tym zadałem znajomemu niemieckiemu kapłanowi pytanie: „Jeśli się je sprzeda, albo wyburzy, to co pozostanie?” Odpowiedź: „Pustynia” – pole do popisu dla szatana.
W świetle powyższego staje się teraz już jasne, dlaczego tej komunijnej metamorfozie towarzyszy w wielu kościołach tak bardzo tajemnicze, liturgicznie i teologicznie absolutnie nieuzasadnione, a jednocześnie przeciwne Niebu (patrz wyżej – Orędzie z 20.03.1953) „przemieszczanie się” tabernakulum. Kiedyś stało ono w samym centrum ołtarza. Z czasem znalazło się w jego „narożniku”, a dzisiaj można je już spotkać (szczególnie na Zachodzie) gdzieś z boku, w mało widocznym miejscu, a nawet w podziemiach. Są kościoły, w których trzeba dobrze szukać, aby je odnaleźć. Nie da się ukryć, że tabernakulum coraz widoczniej zmierza ku wyjściu. Gdzie znajdzie się ono jutro?
I właśnie o to chodzi odwiecznemu przeciwnikowi Boga. O usunięcie Naszego Pana i Zbawcy ze świątyni – z JEGO DOMU..., a w konsekwencji i z ludzkich serc.
Kto ma zająć JEGO miejsce? bóg-CZŁOWIEK... – antychryst..
A przecież realizacja tego szatańskiego planu rozpoczęła się tak bardzo niewinnie –od usunięcia ze świątyń komunijnych balasek, od buntu człowieka przeciwko Stwórcy.
Dlatego też w trosce o losy Kościoła Matka Boża w Amsterdamie mówi : „Rzymie, czy wiesz, jak wszystko jest podkopywane? Lata upłyną, kolejne do nich dojdą, ale im więcej lat, tym mniej wiary; im więcej lat, tym więcej odstępstwa. Pani Wszystkich Narodów stoi tutaj i mówi: Chcę wam pomóc i mogę wam pomóc”(15.08.1951).
O tym, w jaki sposób „wszystko jest podkopywane”, i to w samym sercu Kościoła, świadczą słowa Matki Bożej wypowiedziane 5 marca 2001 w Sievernich (Niemcy). Oto relacja widzącej Manueli:
„Zobaczyłam miasto Rzym i Watykan. Następnie ujrzałam jakąś salę narad, w której siedziało wielu kardynałów i dyskutowało. Chodziło o ujednolicenie sposobu odprawiania Mszy świętej... bez Najświętszej Eucharystii (!) Miałaby Ona być zastąpiona ogólnym 'łamaniem się chlebem' - ponieważ wielu nie wierzy w Eucharystię. Matka Boża powiedziała: <'To jest już koniec Kościoła' – uważają niektórzy wierzący... Jednak Ja przeciwstawię się temu. Kościoła, Ciała Chrystusa nie uda się im zniszczyć>”.
Skopiuj i rozpowszechnij jak najszerzej, a jeśli w „Twoim” kościele nie ma już balasek, przekaż księdzu proboszczowi.
Przyjmowanie Ciała Pana naszego Jezusa Chrystusa
Pluralizm czy wierność Tradycji?
W ostatnich latach coraz bardziej nasila się w Kościele powszechnym spór pomiędzy tzw. modernistami i tradycjonalistami odnośnie formy godnego przyjmowania Komunii Świętej. Zanim przedstawimy argumenty obydwu stron, postawmy najpierw pytanie o charakterze fundamentalnym: czym jest przyjęcie Komunii Świętej?
Jak poucza nas Katechizm Kościoła Katolickiego, Komunia Święta jest pokarmem nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie w Jezusie Chrystusie (por. KKK 1405), a przystępowanie do Komunii Świętej to przyjmowanie samego Chrystusa, który ofiarował się za nas (por. KKK 1382). Dobitnie prawdę tę wyrażają słowa Jezusa zapisane na kartach Ewangelii wg św. Jana: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51).
Jest rzeczą znamienną, iż w źródłowych dokumentach Soboru Watykańskiego II nie znalazły się zalecenia co do nowych form przyjmowania Komunii Świętej (czyli pozostał pierwowzór przyjmowania Ciała Chrystusa – na klęcząco i do ust). Zmiany, które dokonały się w wielu krajach, szczególnie w Europie Zachodniej, miały miejsce przede wszystkim przez zastosowanie metody faktów dokonanych, często z wykorzystaniem tzw. ruchów odnowy liturgicznej, którym niejako powierzono „misję” wprowadzania zmian w poszczególnych wspólnotach parafialnych. Dotyczyły one także m.in. sposobu przyjmowania Komunii Świętej, gdzie wbrew wyraźnym zakazom, zaczęto praktykować przyjmowanie Ciała Chrystusa na rękę. Potwierdzeniem tego jest fakt, iż praktyka ta została wprowadzona w Holandii już w 1967 r.[1] Tak więc nastąpiło to 2 lata wcześniej zanim Instrukcja Memoriale Domini z dnia 29 maja 1969 r. stworzyła prawną możliwość przyjmowania Komunii Świętej na rękę, pod warunkiem jeżeli Konferencja Episkopatu danego kraju o to poprosi (Episkopat mógł wystąpić ze stosowną prośbą po głosowaniu, w którym 2/3 głosów opowie się „za”) [2].
W poczuciu troski i odpowiedzialności za Kościół, należy postawić fundamentalne pytanie o faktyczne przyczyny wprowadzenia tej praktyki, która przez wiele wieków była w Kościele zabroniona. Czy była to tylko wymuszona konieczność dostosowania się do nowej formuły zapoczątkowanej w Holandii, a następnie w innych krajach Europy Zachodniej, czy też decydującym czynnikiem było ożywcze działanie Ducha Świętego, który wskazał na konieczność dokonania zmian w sposobach przyjmowania Boskiego Chleba?
1. Komunia Święta na klęcząco
Obecny Ojciec Święty Benedykt XVI, jeszcze jako ówczesny Prefekt Kongregacji do spraw Nauki Wiary w książce „Duch Liturgii” z 2000 r. napisał:
„(…)Istnieją wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą. Usłyszeć można, iż klęczenie nie pasuje do naszej kultury (czyli właściwie do jakiej?), iż nie wypada to dojrzałemu człowiekowi, który staje naprzeciw Boga, lub też że nie wypada to człowiekowi zbawionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego też nie musi już klęczeć. Zwyczaj klękania nie pochodzi z jakiejś bliżej nieokreślonej kultury– pochodzi z Biblii i biblijnego poznania Boga. Znaczenie postawy klęczącej w Piśmie Świętym uświadamia nam fakt, że słowo proskynein pojawia się w Nowym Testamencie 59 razy, z czego 24 razy w Apokalipsie, księdze niebiańskiej liturgii, która przedstawiona zostaje Kościołowi jako wzór kultu Bożego[3].(…)”
Kardynał Joseph Ratzinger w ww. książce odwołuje się m.in. do Ewangelii według św. Jana. „(...)Tam termin proskynein pojawia się jedenaście razy, z czego dziewięć razy w rozmowie Jezusa z Samarytanką przy studni (J 4, 19-24). Rozmowa ta jest w całości poświęcona tematowi uwielbienia i jest rzeczą bezsporną, że zarówno tutaj, jak i w o ogóle w całej Ewangelii Janowej, słowo proskynein znaczy: „uwielbiać”. Ostatecznie rozmowa kończy się podobnie jak dialog z uzdrowionym ślepcem: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię”. W tych dwóch fragmentach znaczenie duchowe i cielesne słowa proskynein nie dają się od siebie całkowicie oddzielić. Gest cielesny jest jako taki nośnikiem duchowego sensu – adoracji, bez której sam gest byłby bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej istoty i ze względu na cielesno-duchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w geście ciała. Obydwa te aspekty dlatego są w tym jednym słowie tak mocno ze sobą stopione, gdyż przynależą do siebie w perspektywie wewnętrznej. Tam, gdzie klęczenie to czysta zewnętrzność, zwykły akt zewnętrzny, tam staje się ono bezsensowne; jednakże także tam, gdzie ktoś próbuje ograniczyć adorację do sfery czysto duchowej, nie ucieleśniając jej, tam akt adoracji gaśnie, bo czysta duchowość nie odpowiada istocie człowieka. Adoracja jest jednym z tych zasadniczych aktów, które dotyczą całego człowieka. Stąd w obecności Boga żywego nie wolno porzucić gestu ugięcia kolan[4].(…)”
Potwierdzeniem powyższego są słowa zapisane przez św. Pawła w liście do Filippian o Jezusie Chrystusie: „(…) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2, 8–10). Stąd, jeśli mamy przyjąć sakramentalnie obecnego Jezusa Chrystusa pod postacią chleba, to zgodnie ze Słowem Bożym należy oddać mu cześć poprzez przyklęknięcie. Jeżeli wiemy, kogo przyjmujemy, to powinniśmy uklęknąć przed Tym, który umarł na Krzyżu dla naszego Zbawienia (zob. Rz 5, 10) i po trzech dniach Zmartwychwstał, stając się prawdziwym Mesjaszem – Synem Bożym (por. J 20, 31). Poza tym postawa klęcząca ukazuje sedno Miłości dziękczynnej między Bogiem a człowiekiem, między Stwórcą a stworzeniem, między Panem a prochem…, który powinien pragnąć w jak najgodniejszy sposób przyjąć Boga do swego serca.
Jeśli natomiast stoimy przed Nim, tzn., że świadomie rezygnujemy z oddania Mu należnego szacunku. Można powiedzieć, że traktujemy Go wtedy jak napotkanego, znanego nam człowieka, na powitanie którego wstajemy, aby uściskać dłoń. Istotę kolan w języku biblijnym wyjaśnia dominikanin o. Tomasz Kwiecień. Kolana symbolizują siłę człowieka– „zginam kolana tylko przed Kimś silniejszym ode mnie”[5]. Nie sposób nie odwołać się tu do poruszającej opowieści, którą przytacza w swojej Historii Kościelnej Euzebiusz z Cezarei. Przypomina świętego Jakuba, „brata Pańskiego”, pierwszego biskupa Jerozolimy i przywódcy Kościoła judeochrześcijańskiego (II wiek), który miał kolana zgrubiałe jak wielbłąd, gdyż stale klęcząc, uwielbiał Boga i błagał o przebaczenie dla swojego ludu[6]. Warto też wspomnieć opowiadanie zaczerpnięte z apoftegmatów Ojców Pustyni. Mówi ono o diable, który został zmuszony przez Boga do pokazania się opatowi Apollonowi: „Diabeł był czarny, brzydki, o przerażająco wątłych członkach, przede wszystkim jednak nie miał kolan. Niezdolność klęczenia okazuje się zatem istotą elementu diabolicznego[7].”
Na koniec tych rozważań przytoczmy raz jeszcze słowa kard. Josepha Ratzingera: „(…)Wyrażenie, za pomocą którego św. Łukasz opisuje klęczenie chrześcijanina (theis ta gonata) nie jest znane klasycznej grece. Chodzi tu o termin specyficznie chrześcijański. Wraz z tą uwagą zataczamy koło i docieramy do początku naszych rozważań. Być może zatem postawa klęcząca jest rzeczywiście czymś obcym dla kultury nowoczesnej, skoro jest ona kulturą, która oddaliła się od wiary i wiary już nie zna, podczas gdy upadnięcie na kolana w wierze jest prawidłowym i płynącym z wnętrza, koniecznym gestem. Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we wspólnocie Apostołów męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z samym Chrystusem[8].(…)”
2. Komunia Święta do ust
Najbardziej powszechnym argumentem za przyjmowaniem Komunii Świętej do ręki jest to, iż tak czyniono w Kościele Pierwotnym, wychodząc ze słów Chrystusa wypowiedzianych podczas Ostatniej Wieczerzy „bierzcie i jedzcie”, gdy Jezus rozdawał Komunie Świętą na rękę, a Apostołowie zajmowali postawę półleżącą. Równie znanym argumentem za jest twierdzenie, że ręka nie jest mniej godna od języka, a skoro przyjmowano tak w Kościele Początków to nie wolno mówić, że wtedy przyjmowano niegodnie.
To prawda. Jednak ta forma stopniowo przemieniała się, a powodem dokonywanych zmian było dążenie do pogłębienia wiary w sakramentalną obecność Chrystusa w konsekrowanej Hostii. Z czasem Kościół pierwszych wieków doszedł do wniosku, że najlepszą formą przyjmowania Komunii Świętej będzie udzielanie Jej z ręki kapłana do ust wiernych. Od samego początku forma ta stosowana była powszechnie dla chorych i dzieci[9]. Wkrótce stała się ona jedyną obowiązującą normą, ponieważ już od V-VI wieku wydawano zakazy udzielania Komunii Świętej do ręki[10]. Jedynie na niektórych terenach utrzymał się co najwyżej do IX wieku zwyczaj kładzenia Ciała Chrystusa na dłoń przykrytą specjalną chustą[11]. Synod w Kordobie w 839 r. odrzucił jednoznacznie udzielanie świeckim Komunii Świętej na rękę, uzasadniając to niebezpieczeństwem zbezczeszczenia Ciała Pańskiego[12]. W 878 r. ostatecznie Sobór w Rouen w kanonie 2 wyraźnie zabronił udzielania osobom świeckim Ciała Chrystusa na rękę, uważając tę formę za ubliżającą i obraźliwą Panu Bogu, i zarządzając za to karę odsunięcia od służby ołtarza[13]. W końcu praktyka Komunii Świętej do rąk całkowicie zanikła w całym Kościele, we wszystkich jego obrządkach oraz we wszystkich obrządkach wschodnich także poza Kościołem katolickim.
Analizując omawiane zagadnienie warto odwołać się również do św. Cyryla Jerozolimskiego (IV wiek), który mówi o ówczesnej praktyce przyjmowania Komunii Świętej: „Zbliżając się zaś nie podchodź z wyciągniętymi dłońmi ani ze sterczącymi palcami, lecz uczyniwszy z lewej ręki tron dla prawej, jako że ma ona przyjąć Króla, i otworzywszy dłoń przyjmij Ciało Chrystusa, mówiąc Amen… Przyjmij, uważając pilnie, byś nic z Niego nie utracił; gdybyś jednak utracił, to tak jakbyś odniósł szkodę na swoich własnych członkach. Powiedz mi zaś: gdyby ci ktoś dał pył złota, czyż nie trzymałbyś go z całą pilnością i nie uważałbyś, byś nic z tego nie utracił i nie doznał szkody? Czy więc nie będziesz jeszcze troskliwiej pilnował tego, co droższe nad złoto i drogie kamienie, aby ani okruszynka nie upadła[14]?”
Te słowa św. Cyryla Jerozolimskiego świadczą o jak największej czci do Ciała Chrystusa udzielanego pod postacią chleba oraz do jak największej troski, by żaden okruch nie odłamał się od Najświętszej Postaci. Dlatego też ową praktykę zmieniono, aby bezpośrednio kłaść Jezusa Chrystusa do ust, po to, aby wyeliminować jakąkolwiek możliwość stracenia okruszków Najświętszego Sakramentu, w którym jest obecny sam Pan Jezus.
W Piśmie Świętym napisane są słowa Jezusa: „bierzcie i jedzcie”, które kierował do Apostołów (uczestników Ostatniej Wieczerzy), a nie do chrześcijan wszystkich czasów. Co więcej, Apostołowie byli na Passze (Mk 14, 12), na którą przyszli po to, aby coś zjeść (ucztowali, dlatego postawa półleżąca), a nie po to, aby być świadkiem pierwszej przemiany chleba w Ciało Jezusa Chrystusa, a wina w Jego Krew (Mk 26, 26-29). Zatem za wątpliwy należy uznać pogląd, iż postawa Apostołów w czasie Ostatniej Wieczerzy ma być dla chrześcijan, także współczesnych, wzorem zachowania się podczas Przenajświętszej Ofiary– Uczty Zbawczej.
Ponadto warto zwrócić uwagę na fakt, że Apostołowie nie byli świadomi tego, o czym mówił do nich Chrystus. Piotr nawet upomniał Go, kiedy mówił, że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie (por. Mk 8, 31-32). Czekali również do ostatniej chwili, w której Jezus wyciągnie miecz w górę i zniszczy wszystkich okupantów ziem Izraela (żydowska wizja Mesjasza). Świadczy o tym postawa św. Piotra w Ogrodzie Oliwnym, w którym uciął ucho jednemu ze strażników, którzy przyszli pojmać Jezusa (por. J 18, 10).
Warto też rozważyć słowa zapisane na kartach Ewangelii według św. Jana, opisującej jak Jezus rozmnożył pięć bochenków chleba i dwie ryby na tak wielką ilość, że starczyło, aby nasycić prawie pięć tysięcy ludzi. Następnie po spożyciu Jezus kazał zebrać ułomki chleba i wsadzić je do koszy (J 6, 9-13).
W przejmujący sposób nawiązuje do tego ulubiony poeta Jana Pawła II - Cyprian Kamil Norwid:
„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba...
Tęskno mi, Panie...”.
Jeżeli do samego chleba ludzie mieli tak wielki szacunek, że nakazywano pozbierać wszelkie okruszki z ziemi, to cóż zrobić z tymi, w których jest obecny Jezus Chrystus? Jeżeli sam kapłan, który wciela się w Chrystusa podczas Mszy Świętej i po rozdawaniu Ciała Chrystusa umywa opuszki palców w vasculum (naczyniu z wodą), to w takim razie, dlaczego nie przeprowadzać puryfikacji u osób świeckich, które przyjęły Pana Boga na całą dłoń? Czy trudności natury organizacyjno-technicznej mogą być tu jakimkolwiek argumentem?
3. Eucharystia jako symbol posiłku i powszechnego braterstwa
Na początku dokonajmy zasadniczego porównania pomiędzy teologią katolicką, a protestancką.
„(…)Kościół rzymskokatolicki głosi transsubstancjację, czyli przeistoczenie. Wierzy, że podczas Komunii substancja (istota) chleba i wina mocą wzywanego Ducha Świętego, przez powtarzane w modlitwie eucharystycznej słowa ustanowienia Eucharystii zostaje przemieniona w ciało i krew Chrystusa, tak że Ciało i Krew Pańska obecne są prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie pod postaciami chleba i wina. Natomiast Wspólnoty luterańskie (w Polsce "Kościół" ewangelicko-augsburski) nauczają o konsubstancjacji, to znaczy, że z chlebem i winem, które nie zmieniają swej fizycznej substancji, obecne jest prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa. Jest to możliwe dlatego, że zdaniem luteranów, Ciało Chrystusa jest wszechobecne. Ewangelicy nie uznają kultu hostii (opłatka)[15].(...)”
Widzimy więc znaczącą różnicę pomiędzy Mszą Świętą, a protestancką Wieczerzą Pańską. Można zatem z całą mocą stwierdzić, że bardzo daleko nam do wspólnego pojmowania Eucharystii. Jednak granica dzieląca obydwa wyznania zdaje się zwolna zacierać, szczególnie w krajach, w których dominuje protestantyzm, tj. w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Tam w Kościele Katolickim Eucharystia rozumiana jest przede wszystkim jako uczta, do której każdy przystępuje. Wcale nie trzeba iść do konfesjonału by wyspowiadać się ze swoich grzechów, ale wystarczy, że przy spowiedzi powszechnej wypowie w myślach swoje winy (tak jak u protestantów, którzy odrzucają spowiedź uszną), a celebrans (kapłan sprawujący ucztę) dokonuje ich odpuszczenia.
W Polsce tradycja Sakramentu Pokuty jest jednak tak silnie zakorzeniona, że na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje na to, aby można było z niej zrezygnować, czy też zastąpić ją czymś innym. Wierni codziennie mogą skorzystać z posługi kapłana czekającego w konfesjonale, który dzięki sakramentalnej mocy odpuszczenia grzechów sprawia, iż można godnie przyjąć Pana Boga w Komunii Świętej w stanie łaski uświęcającej.
Nie można jednak popadać w samouspokojenie. Wystarczy raz jeszcze przypomnieć Holandię, która przed II wojną światową posiadała największy procent misjonarzy w stosunku do ogółu ludności. Obecnie jest krajem, w którym Komunia Świętej rozdawana jest na rękę przez kobiety, a część z nich, wspierana przed media, domaga się nawet święceń kapłańskich. Trudno zatem się dziwić, że z roku na rok jest coraz mniej wiernych w holenderskich kościołach, co powoduje, że wiele z nich zostaje wystawionych na licytacje.
Podobnie jest w Niemczech. Tam też w środowisku religijnym dominują protestanci, dla których Eucharystia jest tylko i wyłącznie ucztą, w której przyjmowany jest „święty chleb”, który utożsamiany jest z Ciałem Chrystusa. Prawie na całym obszarze Niemiec trudno było odnaleźć radość po wyborze papieża Benedykta XVI. Tak naprawdę to tylko Bawaria, cieszyła się z wyboru swego rodaka na Stolicę Piotrową.
Nie lepiej sytuacja przedstawia się we Francji, którą niebezpodstawnie określa się mianem państwa laickiego. Co prawda 64% społeczeństwa deklaruje się jako katolicy, ale do kościoła chodzi regularnie około 8% ludności. Większość księży pochodzi spoza Francji. Średnia wieku kapłana wynosi 65 lat, gdzie w Polsce połowa księży nie przekroczyła 40-stki[16].
*******
Z pewnością nie do wszystkich docierają informacje o ewidentnych nadużyciach
i wypaczeniach, które przyniósł pluralizm w liturgii Kościoła. Przytoczymy tylko niektóre przykłady:
- Szwajcaria: Właściciel pewnej gospody w kantonie ST. Gallen był świadkiem, jak dwaj chłopcy rozcięli nożyczkami przyniesioną z kościoła Hostię, chcąc sprawdzić, czy wypłynie
z niej krew, po czym wyrzucili ją do klozetu.
- Holandia: Pracownicy pewnej pralni chemicznej znaleźli w kieszeni spodni chłopięcych Hostię, przyjętą, według zeznania właściciela spodni, w Komunii.
- Holandia: Uczniowie urządzili miedzy sobą zawody: kto zbierze najwięcej Hostii z kościoła; zdobycze przylepiano na ścianie.
- Holandia: Pewien ksiądz dowiedział się, że jedno z dzieci brało Hostię do domu, aby nakarmić ją swojego psa.
- Szwajcaria: W pewnym mieście zaobserwowano mężczyznę, który codziennie obchodził kilka kościołów, przyjmując Komunie Świętą do ręki; przy zatrzymaniu go przez policję, znaleziono przy nim pudełko z 17 Hostiami; mężczyzna przyznał się, że zlecono mu zbieranie Hostii, obiecując po 50 franków za jedną.
- Szwajcaria: Wielu świadków stwierdziło w pewnym kościele w Zurychu leżące rozsypane
w ławce okruchy Hostii. W tym samym mieście w kościele św. Antoniego proboszcz zauważył jak pewna kobieta bierze ze sobą Hostię do ławki; zapytana dlaczego tak robi, odpowiedziała, że spożyje ją w domu przed śniadaniem i że nie ma zamiaru oddać jej kapłanowi.
- Włochy: W lutym 1993 r. w Bazylice św. Piotra w Rzymie podczas Mszy Świętej dla pewnej grupy pielgrzymów udzielano komunii. Do „procesji komunijnej” dołączyli się także turyści o azjatyckich rysach twarzy, czując się widocznie zaproszeni, skoro wszyscy przed nimi po kolei wychodzili z ławek. Naśladując innych owe dwie młode osoby wyciągnęły również rękę do kapłana stojącego z naczyniem. Po przyjęciu Hostii odchodząc na bok czuły się wyraźnie rozczarowane i zakłopotane, nie wiedząc czym jest to, co trzymają w rękach. Stojący z boku porządkowy pokazał im swoim gestem, że mają wziąć Hostię do ust. Jednak nieufni Azjaci nie dali się do tego namówić i zaczęli badać ten dziwny podarunek, łamiąc go w rękach. W końcu zastraszeni naleganiem i rosnącą irytacja porządkowego odnieśli kapłanowi połamane Hostie.
Jak widać są to przykłady wołające o pomstę do Nieba, a w dodatku wcale nie odosobnione. W wielu krajach powodują one liczne odejścia od Kościoła i aprioryczne kwestionowanie dorobku Soboru Watykańskiego II. Cóż pozostaje w tej sytuacji?
Przede wszystkim należy pokładać wiarę w Bożą Opatrzność, że w swoim czasie nastąpi takie odnowienie świadomości liturgicznej, które będzie w umiejętny sposób czerpać z bogactwa wielowiekowej Tradycji. Właśnie taką wiarę podziela Ojciec Święty Benedykt XVI, który jeszcze jako kardynał Joseph Ratzinger w książce pt. „Bóg i świat”, stawia przed Kościołem następujące zadania:
„(…)Po pierwsze, musi zniknąć to osobliwe czy samowolne konstruowanie, musi się przebudzić wewnętrzny zmysł sacrum. Gdy to nastąpi, w drugim etapie można będzie dostrzec, gdzie, tak to ujmijmy, zbyt wiele zostało wykreślone – tym sposobem związek z całą historią Kościoła na powrót stanie się bardziej wyraźny i żywy. Sam mówiłem w tym sensie o reformie reformy. W moim przekonaniu, najpierw miałby to być przede wszystkim proces wychowawczy, który położy kres zachwaszczaniu liturgii własnymi pomysłami[17].(…)”
Komunia Święta na rękę
Sam Sobór nie mówi nic o zmianach w sposobie przyjmowania Komunii św. Jednak równocześnie z reformą liturgii zaczęto praktykować, wbrew wyraźnym zakazom, przyjmowanie Komunii św. na rękę.
Taka praktyka została rozpoczęta w Holandii, a odnotowano ją tam w 1967r. Nie jest to przypadek, gdyż właśnie teologowie holenderscy wyprze-dzili innych w "nowych" koncepcjach odrzucających Katolickie rozumienie Eucharystii, zawartych chociażby w tzw. Katechizmie holenderskim.
Stamtąd rozprzestrzeniła się ta praktyka na Niemcy, Belgię i Francję, w dużej mierze dzięki pilnemu poparciu prasy i telewizji, które przedstawiały ją jako nowoczesną i chlubną. Mimo kłamliwego propagowania i systematycznego rozpowszech-niania, nie udawało się do niej przekonać większości wiernych, lecz pozostawała ona tylko sekciarskim wybrykiem kręgów skrajnie modernistycznych. Jest bezsprzecznym faktem, że ta nowa forma nie pochodziła z życzenia rzesz wiernych, lecz że forsowana była przez pewne grupy nacisku, posługujące się wyrafinowaną propagandą. Dochodziło nawet do ekscesów w czasie samej Mszy św.. gdy niektórzy "wierni" stojąc przy balaskach wobec odmowy ze strony kapłana wręcz głośno żądali położenia im Komunii św. do ręki. co niekiedy kończyło się tym. że byli usuwani ze świątyni przez normalnych wiernych. Owszem nie wszyscy zwolennicy nowej formy negowali rzeczy-wistość obecności Chrystusa w Eucharystii, lecz ulegali po prostu najczęściej powtarzanemu argu-mentowi, że chodzi o powrót do praktyki Kościoła pierwotnego. Jest to jednak bardzo podstępne uzasadnienie. Przytacza się bowiem fragment z katechez sakramentalnych św. Cyryla Jerozolimskiego, który mówi o faktycznej ówczesnej praktyce przyjmowania Komunii św. do rąk. Słowa jego wzywają jednak do jak największej czci wobec Ciała Chrystusowego i do jak największej troski, by nie dopuścić do zbezczeszczenia nawet okruchów świętej postaci: "Zbliżając się zaś nie podchodź z wyciągniętymi dłońmi ani ze sterczącymi palcami, lecz uczyniwszy z lewej ręki tron dla prawej, jako że ma ona przyjąć Króla, i otworzywszy dłoń przyjmij Ciało Chrystusa, mówiąc Amen... Przyjmij, uważając pilnie, byś nic z Niego nie utracił; gdybyś jednak utracił, to tak jakbyś odniósł szkodę na swoich własnych członkach. Powiedz mi zaś: gdyby ci ktoś dal pył złota, czyż nie trzymałbyś go z całą pilnością i nic uważałbyś, byś nic z tego nic utracił i nie doznał szkody? Czy więc nie będziesz jeszcze troskliwiej pilnował tego, co jest droższe nad złoto i drogie kamienie, aby ani okruszynka nie upadła?" Jest więc w tych słowach oczywiste, że św. Cyryl, odnosząc się do istniejącej praktyki, nawołuje i napomina do jak największego szacunku i staranności w obchodzeniu się z cząsteczkami Hostii, gdyż wymaga tego wiara w realną obecność Chrystusa w Eucha-rystii. Praktycznie wyglądało to tak, że na podniesionych rękach wiernego przyjmującego Komu-nię rozpostarta była specjalna chusta (dominicale), na którą kapłan kładł Hostię- a wiemy przyjmował ją z chusty do ust. Wierni nie dotykali więc Hostii samą ręką. Także już wcześniej Orygenes przypominał: "Wy, którzy zwykliście brać udział w Bożych tajemnicach, wiecie, jak przyjmując Ciało Pańskie z całą starannością i czcią zważacie, żeby wam nawet najmniejsza cząstka nic upadla na ziemię, by nic z konsekrowanych darów nic zostało utracone. Uważacie to za grzech, gdy z niedbałości coś upadnie na ziemię. Ta wasza wiara jest słuszna." Domyślać się można, że już wtedy istniały pod tym względem zaniedbania, a może nawet nadużycia, przeciwko którym zwracają się te napomnienia. Tak więc powyższe cytaty świadczą nawet przeciwko powrotowi do tamtej praktyki. Jakiż bowiem miałby być sens takiego powrotu? Na pewno nie wymaga tego głębsze zrozumienie tajemnicy Eucharystii. Skąd się wzięło u "postępowców" Prag-nienie powrotu do czegoś wstecznego? Kościół mianowicie z czasem doszedł do wniosku, że najlepszym zabezpieczeniem wia-ry w obecność Chrystusa pod cząsteczkami postaci eucharystycznych jest forma przyjmowania Komunii św. z ręki kapłana prosto do ust. Już od początku forma ta była powszechnie stosowana w Komunii św. dla chorych i dzieci. Wkrótce stała się ona jedynie obowiązującą normą, gdy już od V-VI w. wydawano zakaz udzielania Komunii św. do ręki. Jedynie na niektórych terenach u trzymał się co najwyżej do IX w. zwyczaj kładzenia Komunii św. na rękę przykrytą specjalną chustą. Tak Synod w Kordobie (z r. 839) odrzucił jednoznacznie udzielanie osobom świeckim Komunii na rękę, uzasadniając to niebezpieczeństwem zbeszczesz-czenia Ciała Pańskiego przez żydów i heretyków. Ostatecznie w roku 878 sobór w Rouen w kanonie 2 wyraźnie zabronił udzielania Komunii św. na rękę. uważając tę formę za ubliżającą Bogu i obraźliwą, i zarządzając za to karę odsunięcia od służby ołtarza. W końcu praktyka Komunii św. do rąk całkowicie zanikła w całym Kościele, we wszystkich jego obrządkach oraz we wszystkich obrządkach wschodnich także poza Kościołem katolickim. Przyczyna tego jest oczywista: "Właściwego powodu należy doszukiwać się w tym, że były niedobre doświadczenia z Komunią do rąk... Byłyby to te same doświadczenia, które znowu dzisiaj mamy i które będziemy mieli w jeszcze większym stopniu: od braku czci przy przyjmowaniu Komunii aż do bezpośredniego bezczeszczenia świętej Eucha-rystii do celów zabobonnych i satanistycznych (tzw. msze satanistyczne!)." Kościelny zakaz udzielania i przyjmowania Komunii św. do ręki trwa do dziś. Natomiast zaniechanie dzisiaj sprawdzonej przez wieki praktyki Komunii św. do ust i powracanie do formy już dawno z ważnych powodów przez Kościół odrzuconej jest równoznaczne z atakiem na katolickie rozumienie Eucharystii. Przypuszczalnie u źródeł tych dążeń leży sprzeczne z nauką Kościoła subiektywistyczne mniemanie K. Rahnera. jakoby w odłączonych od Hostii cząsteczkach, upadających na ziemię i deptanych, nie był obecny Chrystus. Faktycznie jednak długo tolerowano to wykroczenie przeciwko obowiązującemu prawu. Gdy w niektórych parafiach pojawiała się zabroniona praktyka. tylko nieliczni biskupi reagowali natychmiast, jak np. uczynił to już w lutym 1965 r. biskup Trewiru. Biskupi niemieccy zdobyli się dopiero w lutym 1967 na przypomnienie obowiązującego zakazu Komunii św. do ręki. Jednak odnośne orzeczenie biskupów zostało opublikowane tylko w niektórych diecezjach i to częściowo nawet z rocznym opóźnieniem, przez co pozostało praktycznie bez Kon-sekwencji. Także sam Watykan zaniedbał zdecydowanie oficjal-nie potępić karygodne świętokradztwo i ewi-dentne nieposłuszeństwo Biskupi niemieccy chcieli w 1968 r. samowolnie wydać pozwolenie, zarządzono nawet opublikowanie odpowiedniej decyzji. W ostatniej jednak chwili Stolica Apostolska tego zabroniła. Stanowisko samego papieża Pawła VI jest dosyć niejasne, gdyż znane właściwie tylko za pośrednictwem A. Bugniniego, który najpierw 6 lipca 1968 r. doniósł biskupom, że Papież się zgadza, a w sierpniu odwołał to pozwolenie uzasadniając, że Ojciec św. pragnie jeszcze czas do namysłu. W końcu dopiero 29 maja 1969 r. Kongregacja Kultu Bożego wydala aprobowaną przez Pawła VI instrukcję (Instructio de modo sanctam Commnmonem mini-strandi) "Memoriale Domini" traktującą o tej sprawie.
Instrukcja mówi bowiem: "Zbadawszy prawdę Tajemnicy eucharystycznej, jej moc oraz Obecność Chrystusa w niej (postquam mysterii veritas, eius virtus ac praesentia Christi in eoaltius explorato) idąc za wewnętrznym nakazem zmysłu czci (urgente sensu reverentiae) wobec tego Najświętszego Sakramentu, jak też dla pokory (humilitatis), zaprowadzono zwyczaj, że szafarz sam kładzie cząstkę konsekrowanej Hostii na języku przyjmującego Komunię św. Ten sposób udzielania Komunii św. ze względu na całą obecną sytuację Kościoła powinien zostać zachowany ( servari debet). Nie tylko dlatego, ze opiera się on na przekazanym przez tradycję wielu wieków zwyczaju, lecz szczególnie dlatego, że wyraża on szacunek wiernych wobec Eucharystii (revrentiam significat). (...) Zwyczaj ten należy do owego przygotowania, które jest konieczne do jak najbardziej owocnego przyjęcia (modo maxime frugifero) Ciała Pańskiego. (...) Ponadto przez ten obrzęd, który należy uważać za przekazany przez tradycję, zabezpieczone jest, że Komunia św. rozdzielana jest z należną jej czcią, pięknem i godnością, oraz że postacie Eucharystyczne, w których jest obecny w jedyny sposób substancjalnie i trwale cały i niepodzielony (totus et integer) Chrystus. Bóg i człowiek, ochraniane są przed wszelkim niebezpieczeństwem profanacji, aby w końcu zachowana była pilna troska o okruchy konsekrowanej Hostii, której Kościół zawsze wymagał: „Gdybyś dopuścił, by ci coś upadło, to czuj się jakbyś stracił coś z twoich własnych członków" Dalej instrukcja podaje odpowiedzi biskupów całego świata na zadane przez papieża pytania, czy można pozwolić na wprowadzenie Komunii św. na rękę, jak sobie tego niektórzy życzą. Przy tym zaznacza się. że "zmiana w sprawie tak znaczącej, opartej na starożytnej i czcigodnej tradycji, dotyczy nie tylko dyscypliny kościelnej", lecz samej wiary w Eucharystię. gdyż zmiana ta "może przynieść ze sobą niebezpieczeństwa, których obawiamy się, że wynikną z nowego sposobu udzielania Komunii św." Spośród nadesłanych odpowiedzi przytł-aczająca ich większość była przeciwko pozwoleniu na nową formę, czyli na udzielanie Komunii św. na rękę.
Podsumowuje się więc stwierdzeniem: "Z tych nadesła-nych odpowiedzi wynika więc jasno, że większość biskupów jest zdania, iż nie należy zmieniać dotychczasowej dyscypliny Są oni nawet zdania, że taka zmiana byłaby zgorszeniem zarówno dla odczucia jak też dla duchowego nabożeństwa samych biskupów i wielu wiernych. Z tego powodu Ojciec św. uznał (...) za niewłaściwe zmieniać dotych-czasowa praktykę udzielania Komunii św. Dlatego Stolica Apostolska napomina biskupów, kapłanów i wiernych z całą stanowczością do przestrzegania obowiązującego i na nowo potwierdzonego prawa, czy to ze względu na sąd wydany przez większość Episkopatu katolic-kiego, czy ze względu na formę używaną w obecnym obrzędzie świętej liturgii, czy też w końcu ze względu na wspólne dobro samego Kościoła."
Jednak na tych słowach instrukcja się nie kończy. Następują mianowicie zaskakujące wobec poprzednich słowa: "Jeśli jednak przeciwny zwyczaj, tzn. kładzenia Komunii św. na rękę. już się gdzieś umocnił (invaluerit), Stolica Apostolska udzieli (...) konferencjom biskupów ciężaru i zlecenia, by rozważyć szczególne uwarunkowania, aczkolwiek pod warunkiem zapobieżenia wszelkiemu niebezpieczeństwu czy to zmniejszenia szacunku czy też wtargnięcia do dusz fałszywych mniemań co do Najświętszej Eucharystii..."
Jak wyjaśnić tę sprzeczność decyzji w obrębie tego samego dokumentu?
Znamienne są tutaj daty. Otóż instrukcja podaje dzień 12 marca 1969 r. jako datę odczytania wyników ankiety skierowanej do biskupów. Należy przyjąć, że wkrótce po tej dacie zostały opracowane wnioski z tej ankiety, przedstawione w pierwszej części instrukcji. Sama instrukcja natomiast nosi datę dopiero 29 maja 1969 r. i zawiera w swej drugiej części decyzję sprzeczną z wnioskami pierwszej części. Cóż więc wydarzyło się w ciągu tych dwóch i pół miesiąca?
Należy się domyślać, że gdy okazało się. iż wynik ankiety wypadł negatywnie dla zwolenników "komunii ba rękę", podjęli oni gorączkowe starania i naciski w swojej sprawie, w wyniku czego opóźnione zostało wydanie instrukcji oraz dodano do niej drugą część, dopuszczającą to. co w pierwszej części zostało jednoznacznie odrzucone.
Ta druga część, będąca raczej dodatkiem, zawiera w sobie zresztą wiele niejasności i sprzeczności. Cóż np. oznacza wyrażenie, że "przeciwny zwyczaj się umocnił" czy ..zakorzenił". Nie może tutaj być mowy o prawie zwyczajowym, gdyż, według ówczesnego prawa kanonicznego- mogłoby to dotyczyć tylko zwyczajów trwających co najmniej 40 lat. W przypadku zaś "komunii na rękę" wchodziło w grę najwyżej 6-7 lat. Jak można określić liczbowo to "zakorzenienie"?
Wiadomo bowiem, że w momencie wydania instrukcji tylko w niektórych diecezjach i zaledwie nikły procent "wiernych" stosował tę przewrotną praktykę. Poza tym instrukcja nie zawiera pozwolenia na wprowadzenie "komunii na rękę" tam, gdzie się ona do momentu wydania instrukcji nie "zakorzeniła"! Dokument ten odnosi się bowiem tylko do przypadków już istniejącej praktyki. Jako jedyne uzasadnienie tej pobłażliwości podaje się "trudność wykonywania urzędu pasterskiego z powodu dzisiejszego stanu rzeczy". Wygląda więc na to, że idzie się na ustępstwa dla własnego spokoju, żeby za wszelką cenę uniknąć trudu zaprowadzenia porządku.
Konferencje biskupów mogły więc podjąć decyzję i zwrócić się do Stolicy Św. o zezwolenie na nową praktykę dla swych terytoriów, czyli właściwie na zalegalizowanie wykroczenia. Tak też się stało w wielu krajach, choć nie od razu (...) I tym razem odniosła sukces taktyka faktów dokonanych: ewidentne nieposłuszeństwo wywrotowców zostało nagrodzone przez uległość odpowiedzialnych pasterzy. Czyż nic wynika stąd zachęta do dalszych aktów nieposłuszeństwa przez ignorowanie obowiązującego prawa także w innych dziedzinach, by przez wywieranie nacisku wymusić zmianę prawa? Praktycznie wyglądało to tak. że już przed wydaniem tej instrukcji agitatorzy objeżdżali parafie, pouczając ludzi o nowym sposobie przyjmowania Komunii. W zależności od okoliczności albo kłamali wprost, mówiąc- że sposób ten już został zalegalizowany, albo przekonywali, wychwalając jego zalety i powołując się na jego starożytność. Wyszydzano przy tym bez skrupułów i wręcz bluźnierczo dotychczasową praktykę. W latach tych. gdy wszystko wrzało jak w rewolucyjnym kotle, taka perswazja nie była czymś nadzwyczajnym. Przecież już wiele znaczących zmian stało się faktem. Tymczasem omówiona instrukcja Memoriale Domini została i zostaje nadal przemilczana: nie publikuje się jej w językach narodowych, mimo że już od dawna znane są powszechnie inne nawet mniej doniosłe dokumenty liturgiczne. Dlaczego? Najwidoczniej dlatego, gdyż kompromituje ona kłamliwą propagandę na rzecz "komunii na rękę'', przedstawiającą tę "nowoczesną" formę jako "zdobycz soboru".
W końcu dochodzi do tego, że zabrania się jedynej obowiązującej do niedawna praktyki Komunii św.: księża zakazują wiernym klękania na przyjęcie Komunii św. oraz przyjmowania prosto do ust. Trzymających się tej praktyki izoluje się i praktycznie usuwa z kościołów.
(…) znane są seminaria i klasztory, które pod zarzutem "braku ducha wspólnotowego" i "bojaźliwej pobożności'' wydalają trzymających się dotychczasowego sposobu przyjmowania Komunii św. Dzieje się to zresztą nagminnie. Czyż można inaczej wytłumaczyć tę wrogość i zawziętość w rugowaniu oznak czci i szacunku w Komunii św., jak tylko niewiarą i nienawiścią do Najświętszego Sakramentu?
Fakty te świadczą równocześnie o właściwych intencjach propagatorów nowości: ich ostatecznym celem jest najwidoczniej całkowite zastąpieniem dawnej formy nową, i przez to usunięcie ze świadomości wiernych prawdy o Chrystusie obecnym w Eucharystii.
Dowodem na to są także doświadczenia prawie trzydziestu lat od wprowadzenia tej nowej formy: jej konsekwencją jest zatrważający brak wiary w przyjmowaniu ; Komunii św.: przystępuje się jak do poczęstunku, a co najwyżej po bliżej nieokreślony "święty chleb". (...) Także w Polsce mnożą się ostatnio przypadki, że w niektórych kościołach zabrania się wiernym klękania do Komunii św.. gdyż rzekomo w ten sposób "zakłócają porządek". Coraz powszechniejsze jest ustawianie .,kolejek" do Komunii św., praktycznie uniemożliwiających wiernym klękanie. Ci sami. którzy głoszą hasła tolerancji i pluralizmu, nie mają w tym wypadku żadnego wyrozumienia dla trzymających się tradycyjnej formy, i w bezwzględny sposób zmuszają wszystkich do praktykowania nowości. Różne grupy zagraniczne przyjeżdżające do Polski, szczególnie w miejscach pielgrzymkowych, "przyzwyczajają" Polaków do "komunii na rękę". Czy Kościół w Polsce potrafi się oprzeć tym nadużyciom? Niestety są już w Polsce diecezje, które stopniowo wprowadzają "komunię na rękę". Ostatni Dekret wydany przez Episkopat świadczy o braku odwagi, gdyż jak widać dopasowywanie się do norm unijnych obejmuje również Kościół w Polsce.. Czyż nie dość jest przykładów profanacji Ciała Chrystusowego? Czyż nie wzruszają pasterzy takie fakty, jak sprzedawanie przyjętych w Komunii do ręki Hostii satanistom, którzy używają ich do swych świętokradczych celów? Czyż nie obchodzi nikogo wynikający z tej praktyki zanik szacunku i wiary w Chrystusa obecnego w Eucharystii? Fakty mówią same za siebie, sprawa jest oczywista, a jednak odbywa się wszędzie, na całym świecie, stopniowo i konsekwentnie ten sam proces, jakby według tego samego planu. Francuskie czasopismo Vers demain opublikowało w r. 1970 następującą wiadomość:
Są trzy fazy masońsko-diabelskiego planu:
l. Wszystkimi środkami należy osiągnąć, żeby w rzymsko-katolickich kościołach przyjmo-wano Komunię stojąco.
2. Należy osiągnąć, by "chleb" był kładziony komunikującym do ręki, żeby powoli zanikała wiara i pobożność, i tak dążyć do trzeciego etapu.
3. Tak przygotowani wierni zostaną doprowadzeni do wiary, że Eucharystia jest tylko symbolem posiłku i w końcu symbolem powszechnego brater-stwa.
Skąd taka zbieżność z faktami? Czyżby to była tylko fantazja dziennikarska?
Komunia Święta na rękę 2
Prymas Polski kardynał Józef Glemp zezwolił od Wielkiego Czwartku 2005 r. na przyjmowanie Komunii świętej na rękę. Ta wiadomość podawana przez media jest powodem z jednej strony do zmartwienia katolików a z drugiej - do komentarzy na temat „unowocześnienia” Kościoła, w czym celują oczywiście media laickie.
Wszyscy wiemy, że od lat w środowiskach katolickich toczy się dyskusja na temat celowości wprowadzana tego sposobu przystępowania do Komunii świętej. Przyjrzyjmy się najpierw (w niezbędnym skrócie) argumentom zwolenników „Ko-munii na rękę”. Zasadniczo daje się je sprowadzić do dwóch.
Pierwszy z nich to argument ze „starożytności”.
Wiąże się on z hasłem „powrotu do Pierwotnego Kościoła”. Samo w sobie to hasło nie wnosi nic nowego i wielokrotnie było używane i nadużywane, chociażby przez zwolenników różnych reform, które zasadniczo kończyły się powstaniem nowych sekt. Tak było w przypadku waldensów, albigensów czy Lutra i husytów. Hasło „powrotu do źródła” samo w sobie jest niebezpieczne, gdyż dotyczy Kościoła. Kościół bowiem jest stróżem „źródła”, stróżem tradycji, stróżem depozytu wiary. Być stróżem źródła oznacza tak dbać o nie, by nie wyschło. Nie oznacza to jednak stać nad nim i pilnować by nie zmieniło nigdy szerokości otworu, z którego bije. Ani dbać, by ilość wypływającej wody się nie zmieniała. W przypadku Kościoła dbanie o „źródło” oznacza także zwiększenie jego wydajności. Inaczej rzecz biorąc – ogarnięcie coraz to większej ilości ludzi Światłem Ewangelii i Miłością, którą jest sam Chrystus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Powstaje pytanie – czy ze Źródła, jakim jest Najświętsza Eucharystia będzie się czerpać bardziej obficie, jeśli będzie podawana „na rękę”. Dotyczy to w szczególności naszych polskich warunków i naszej tradycji.
Wracając do argumentu „ze starożytności” przypomnijmy, że cytuje się zawsze słowa samego Pana Jezusa i świadectwo św. Cyryla Jerozolimskiego. Jeśli chodzi o słowa Pana Jezusa, zwolennicy „Komunii na rękę” podkreślają zwrot „bierzcie i jedzcie”. To słowo „bierzcie” ma być decydującym i świadczyć o tym, że wolą samego Chrystusa jest branie Hostii do ręki. Jest to nieuczciwa argumentacja, ponie-waż jak wiadomo w Piśmie Świętym zachowane są cztery teksty, przekazujące słowa Chrystusa Pana przy ustanowieniu Eucharystii i te teksty się różnią między sobą. Słowa konsekracji nie są dokładnym powtórzeniem żadnego z nich.
I tak św. Łukasz podaje: Następnie wziął chleb i odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje.. (Łk 22,19), u Mateusza jest owszem Bierzcie i jedzcie..., (Mt 26,26), a u Marka: Bierzcie, to jest Ciało moje... (Mk 14,22). Nikt chyba nie pomyśli po zacytowaniu tego ostatniego tekstu, że należy Eucharystię tylko brać! Ostatni z tekstów, Zacho-wanych w Piśmie Świętym, to 1Kor 17, 24. Oto jak pisze św. Paweł: ... wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę! Widać, że gdyby podejść literalnie do tych tekstów, pojawił by się nie lada kłopot z wyciągnięciem właściwego wniosku co do konkretnych wskazówek Pana Jezusa. Kościół wiedząc, że Chrystus sobie życzy, by Jego Ciało było pokarmem dla duszy ustanowił formułę konsekracji, w której zawarta jest treść słów Chrystusa, ale nie jest ona dosłownym zacytowaniem żad-nego z przypomnianych wyżej tekstów. Słowa konsekracji są częścią tzw. dużego kanonu, który jest zasadniczo najważniejszą i niezmienną częścią Mszy świętej. Tak jak mówi Sobór Trydencki: Kościół katolicki ustanowił przed wielu wiekami kanon święty,... kanon jest wolny od jakichkolwiek błędów na tyle, iż nie zawiera w sobie nic, co nie tchnęło by w najwyższym stopniu wonią świętości i pobożności, co nie podnosiło by ku Bogu ducha ofiarujących. Składa się bowiem zarówno ze słów samego Pana, jak też z podań apostolskich i z pobożnych ustaw świętych papieży. (sesja IV)
Należy tu koniecznie nadmienić, że kanon z wiekami też ulegał pewnym transfo-rmacjom, jednak jego forma od początku V wieku do Reformy Liturgicznej Pawła VI była prawie niezmienna. Reforma Pawła VI wprowadziła pewne zmiany, między innymi głośnie czytanie słów konsekracji i zmiana w samych słowach Kon-sekracji. Podaję te szczegóły, by podkreślić, że nie można powoływać się na pierwotne zwyczaje w Kościele, bo możemy dojść do absurdu. Szukając w ten sposób początków można na przykład zaproponować uczest-nictwo we Mszy świętej na leżąco, wszak Apostołowie spożywali wieczerze na sposób rzymski. Jest jednak ważne spostrzeżenie wynikające z tradycji żydowskiej. Na obszarze kultury semickiej za czasów Pana Jezusa nie było w zwyczaju podawania jedzenia do rąk.. Gdy gospodarz chciał w szczególny sposób wyróżnić gościa, wpierw podawał mu naczynie do umycia rąk a następnie wkładał do ust kawałek chleba. Ukazuje to również fragment Ewangelii św. Jana: „Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi,” (J 13,26). Uwzględniając żydowskie zwyczaje Komunia do ust stała się jej następstwem. Ten historyczny zwyczaj potwierdza, że Pan Jezus niekoniecznie musiał podawać swoje Ciało podczas ostatniej wieczerzy, która miała wyjątkowy charakter, bezpośrednio do rąk Apostołów.
Kolejne powołanie się na starożytność to tekst św. Cyryla Jerozolimskiego. Brzmi on następująco: Podchodząc nie rozciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej dłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: Amen. Nie ulega wątpliwości, że ten tekst świadczy o tym, że istniał w Kościele taki moment, gdy przyjmowano Komunię świętą na dłoń – lecz nie bezpośrednio, gdyż na rękach przyjmującego Komunię świętą rozpostarta była chusta, na którą kładziono Hostię a wierny przyjmował ją do ust.
Niektórzy moderniści tłumaczą, że gest składania rąk do przyjęcia Komunii na rękę jest wymownym znakiem budowania „tronu” dla Pana bądź symbolizuje układ krzyża – jako znak prawdziwej wiary. Zapomniano jednak, że ten gest wyrażali przez wieki chrześcijanie składając skrzyżowane ręce na piersi podczas przyjmowania Komunii do ust.
Tylko znowu powstaje pytanie – czy konieczne jest powracanie do zwyczajów pierwszych wieków. A jeśli tak, to które zwyczaje przyjąć, a które odrzucić? I jakie by były przesłanki przyjęcia jednych a odrzucenia drugich? Na przykład jak zaświadcza koncylium w Auxerre (ok. 578):Niewiastom nie wolno brać Eucharystii w gołe ręce. Z tego tekstu wynika, że w Galii zwyczaj podawania Komunii do ręki istniał do bardzo późnych czasów – wszak VI wiek, to nie pierwsze wieki, ale za to kobiety nie mogły przystępować do Ko-munii tak jak mężczyźni. Dalej tekst wyjaśnia, że każda niewiasta powinna posiadać swoje domi-nicale, coś w rodzaju płótna, którym okrywała ręce. Gdyby nie miała, nie mogła przystąpić do Komunii aż do następnej niedzieli. Mężczyźni zaś przykrywali ręce obrusem ołtarzowym. Zwyczaje w zależności od miejsca bywały różne. W pierwszym wieku mszę celebrowano tylko w niedziele. W II wieku jest coraz więcej świadectw do sprawowania Mszy św. w tygodniu, w niektórych prowincjach pojawił się też zwyczaj zabierania ze sobą chleba eucharystycznego do domów. Początkowo chodziło o za-niesienie Komunii chorym, z czasem zaczęto zabierać „na zapas” i spożywać w ciągu tygodnia. Te wszystkie zwyczaje szybko wygasły i głównie z jednego powodu. Dochodziło do nadużyć. Chleb eucharystyczny podawano zwierzętom, traktowano Go trochę jako środek magiczny.
Czy mamy powrócić do sprawowania Mszy św. tylko w niedziele? Albo zabierać święte Hostie do swoich domów?
Cytuje się tekst św. Cyryla, ale szerokiemu ogółowi nie jest znany tekst Tertuliana: Są chrześcijanie, którzy dotykają Ciała Pańskiego tymi samymi rękoma, którymi robili figury demonów. W czasach Tertuliana już zaistniał wyraźny przepis umywania rąk, a gdzie niegdzie również i twarzy. W czasach św. Augustyna prawdopodobnie też podawano Komunię do rąk. Obowiązywał jednak rygory-styczny przepis oddania hołdu Eucharystii przed przyjęciem. Najczęściej przyklękano. Zwyczaj przyjmowania Komunii na rękę utrzymał się aż do VI wieku na Zachodzie ( to nie takie same pierwsze początki), a na wschodzie nawet do VIII wieku. Na marginesie warto wspomnieć, że pojawiały się w tym czasie przeróżne naczynia, które wkładano sobie w ręce, by przyjęć Ciało Pańskie. W zależności od zamożności wiernych były to naczynia złote, srebrne lub z bardzo pospolitego materiału. To wszystko jednak ostatecznie ustało i już w XI wieku mamy świadectwa o tym, że tylko kapłani i diakoni mogli otrzymać podczas Mszy św. uroczystej biskupa Komunię do ręki. Pozostali zaś otrzymywali do ust.
Powstaje zatem kolejne pytanie: Dlaczego nie mówi się o tym, że zwyczaj podawania Komunii na rękę nie jest przynależny tylko Kościołowi pierwotnemu? Być może zburzyłoby to obraz „powrotu do źródeł”?
Od najdawniejszych czasów Komunię udzielano wiernym przy specjalnych balustradach, zwanych powszechnie balaskami. Te ostatnie powstały właśnie by zabezpieczyć Komunikant przed upadkiem. Potem na nich mocowano białe obrusy, istniały one w naszych kościołach jeszcze kilkanaście lat temu. Dlaczego nie powrócimy do balasek? Były przecież powszechne w czasach, gdy podawano Komunię na rękę. Albo nie powrócimy do postu eucharystycznego, rozpoczynającego się w wigilię dnia przyjęcia Komunii i trwającego aż do Jej przyjęcia?
Zrezygnowano z udzielania Komunii na rękę głównie, by uchronić Chrystusa Eucharys-tycznego przed zniewagami. Zniewagi zdarzały się i w czasach starożytnych, choć trzeba podkreślić, że w mniejszym stopniu niż dzisiaj. Działo się tak, dlatego, że nawet ci, którzy nie byli w pełni chrześcijanami i nieraz hołdowali bożkom mieli duże poczucie sacrum. Zdarzało się jednak umyślne profanowanie Hostii przez jawnych wrogów Chrystusa, których nigdy nie brakowało. Teraz to niebez-pieczeństwo wzrosło wielokrotnie, poczucie sacrum bowiem nie jest już powszechne.
Kolejne pytanie, które się nasuwa: Czy Prymas Polski nie jest zawiadamiany o kolejnych nadużyciach i o profanacjach Hostii? O kradzieżach Hostii konsekrowanych z tabernakulów lub też kradzionych przez udających przyjmowanie Komu-nii? Głośno o tym wśród wiernych. Wiadomo bardzo dobrze, że Hostie są wykradane w celu dokonywania obrządków satanistycznych. Wiadomo nawet, że mają określoną cenę na rynku! Wydawałoby się, że tym bardziej powinno się ustalać takie zwyczaje, które nie narażają Najświętszego Ciała na święto-kradztwo.
Polska została ochrzczona i rozwijała się w katolicyzmie w wiekach średnich. Jest to czas największego rozkwitu Kościoła, czas katedr gotyckich i zakonów żebraczych. Czas, w którym herezje waldensów i albigensów przestają truć dusze ludzkie. W tym czasie nikt nie przyjmował już Komunii na rękę. Podawano Ją do ust wiernym, którzy w najgłębszej czci klękali przy balaskach. Polska wychowała się do wielkiej czci dla Najświętszej Eucharystii. I zawsze była świadkiem Chrystusa przez swoją miłość do Najświętszego Sakramentu. Wraz z decyzją Prymasa te czasy się kończą.
Powracając do źródeł zapomina się zupełnie o innej sytuacji Kościoła w tamtych czasach. Wtedy Kościół był walczący i ukrywający się. Nie był tak powszechny jak dzisiaj.
W tym miejscu wypada wspomnieć o drugim argumencie zwolenników „Komunii na rękę”. Jest to
argument z dojrzałości chrześcijańskiej.
Według nich postawa klęcząca, to postawa niewolnicza, wyrażająca uniżenie. Postawa stojąca z kolei, to postawa gotowości pójścia w drogę za Jezusem, a przyjmowanie „na rękę” – świadectwem dojrzałości. Coś podobnego sugeruje Prymas w swoim liście, pisząc, że tylko osoby dojrzałe mogą przyjmować Komunię na rękę, a wyznacznikiem dojrzałości jest bierzmowanie. No cóż – można tylko się zapytać czy naprawdę do hierarchów Kościoła nie dociera prawda o dojrzałości bierz-mowanej młodzieży?
Sposób przyjmowania Komunii św. jest nie tylko sprawą zewnętrzną, jest również i drogą do wychowania i formowania wiernych. Otóż, jeśli w czasach starożytnych, jak już wspomniano, wyczucie sacrum było bardzo mocne, obecnie w umysłach ludzkich nastąpiła wyraźna zmiana. Jeśli kiedyś najważniejszą sprawą dla człowieka było zbawienie, to teraz stało się życie doczesne. Akcent przeniesiono z Boga na człowieka i człowiek zaczyna być w swoich oczach „centrum świata”. Człowiek zaczyna się bratać z Bogiem. Wyrażenia typu „Chrystus jest moim Przyjacielem”, choć prawidłowe w swej istocie, zaczynają dominować w świadomości wielu katolików i powoli się zapomina o tym, że Chrystus jest Bogiem. Bogiem przed Którym przyjdzie stanąć na Sądzie Ostatecznym, przed którym zegnie się każde kolano. Komunia święta na kolanach, do ust i przy balaskach mogłaby nas od tego uchronić, Komunia na rękę może tylko pogłębić ten stan. Jeśli mogę wziąć Boga do ręki, to On jakoś przestaje być taki wielki. Powstaje ogromna pokusa, podobnie jaką przeżywali Adam i Ewa w Raju. Dzisiejsze spoufalanie się z Bogiem to nic innego jak wsłuchiwanie się w głos węża – „Człowieku, spójrz masz Boga w ręce. Możesz z nim zrobić, co chcesz… Człowieku jesteś na równi z Bogiem….”
Ależ owszem należy im się szacunek ze względu na pełnioną funkcję a cóż dopiero Bogu, który nas stworzył i zbawił!
Udzielanie Komunii na rękę kryje w sobie olbrzymie niebez-pieczeństwo nie tylko profanacji Najświętszego Sakramentu, rozsypania Jego najmniejszych cząsteczek przez wiernych, świętokradztwa i wiele innych, jest zagrożeniem dla samego człowieka, za którego umarł Bóg na Krzyżu i dla którego został pod postacią Chleba. Człowiek, gdy zatraci poczucie swojej znikomości i grzeszności przestaje już potrzebować zbawienia. Chrystus „na rękę” to zachęta dla ubóstwienia człowieka, który staje się „równy” Bogu, jeśli może się z Nim bratać.
Na końcu listu Prymasa znajduje się znamienne zdanie – do takiego sposobu (na rękę) może przystępować tylko ten, kto bardzo kocha Pana Jezusa. Bardzo mnie to niepokoi. Czy to oznacza, że będziemy oceniać miłość wiernych do Chrystusa ze sposobu przyjmowania Komunii świętej? Może znajdą się tacy, którzy chcąc udowodnić swoją dojrzałość i miłość będą przyjmować „na rękę”. To takie ludzkie, pokazać, że się jest „dojrzałym”. Jest to zaprzeczenie słów, które wypowiadamy przed przyjęciem Komunii: Panie, nie jestem godzien... Inaczej rzecz biorąc to człowiek postawiony jest w centrum. Nie jest ważny Bóg, tylko jaki jest człowiek. W tym mieści się argument typu: liczy się postawa wewnętrzna, to co jest w sercu. Serca owszem nie widać i nie wiadomo jakie jest nasta-wienie człowieka, przyjmu-jącego Komunię świętą. Jednak ośmielę się zaznaczyć, że po postawie można sądzić o szacunku do drugiej osoby. Jeśli szacunek wymaga od najzwyklejszego sprzedawcy wstać, gdy do jego sklepu wchodzi klient, tam bardziej nasza postawa zewnętrzna musi wyrażać szacunek do Osoby Chrystusa. A postawa stojąca połączona z przyj-mowaniem Komunii na rękę wyraża tylko „dojrzałość” i bratanie się z Bogiem. Ale nie szacunek.
Należy wyrazić wielki ból po decyzji Prymasa. (…) współczucie księżom Archi-diecezji Warszawskiej (a obawiam się, że wkrótce ten los spotka i księży w innych diecezjach). Otóż wierni są w lepszej sytuacji niż księża. Wierni na razie mają wybór i mogą uklęknąć i przyjąć Ciało Pańskie godnie do ust. Księża jednak muszą być posłuszni swemu biskupowi i niejeden z nich będzie miał wielki problem w sumieniu. Wielu zdaje sobie dobrze sprawę z zagrożeń, płynących z „nowego sposobu” przystępowania do Komunii. Wielu z nich jest zdecydowanie przeciwnych. Co mają oni uczynić? Wiernym pozostawiono możliwość wyboru ( na razie!). Księżom nie! Zostaje liczyć tylko na wiernych. Na to, że nikt nie zechce poniżać Pana Jezusa biorąc Go do swoich nawet najlepiej wymytych rąk. Na to, że nikt nie zaryzykuje, że rozproszy cząstki Najświętszej Eucharystii po kościele lub rozmaże po swoich ubraniach. Wtedy będziemy wiedzieli, że jeśli ktoś podchodzi by przyjąć „do ręki” to nie dlatego, że „bardzo kocha Pana Jezusa”, a wręcz przeciwnie.
I na koniec jeszcze jedno – prawie zapomniano o tym, że istnieje inny sposób przyjmo-wania Komunii świętej – sposób duchowy. Już teraz są problemy z otrzymaniem Najświętszej Eucharystii na kolanach. Wiem to z własnego doświadczenia. Zdarzały się różne rzeczy. Księża mijali wiernych, którzy klęczeli. Otóż może się tak zdarzyć, że w niektórych kościołach postępowi probosz-czowie zarządzą tylko „na rękę”. Można i należy wtedy przyjąć Chrystusa na sposób duchowy. Na pewno On będzie zadowolony, a należy liczyć się bardziej z Nim, niż z proboszczem.
Prymas Polski w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wielu wielokrotnie wypowiadał się przeciwko Komunii „na rękę”. Co spowodowało zmianę jego stosunku i doprowadziło do tej smutnej decyzji? To kolejne pytanie, na które nie jest łatwo znaleźć odpowiedź.
Polska przez ponad tysiąc lat była wierna Chrystusowi i ufam, że dalej będzie wierna. Polska pod rządami Najlepszej Królowej, Maryi Matki Zbawiciela, winna zostać wierna swojej tradycji, swoim zwyczajom, swojej tożsamości. Nie ma żadnych powodów by upodobniała się do krajów zachodnich, gdzie kościoły są puste i brak powołań. Zostańmy dalej wierni Matce Najświętszej i przystępujmy do Najświętszego Sakramentu tak jak przystępowali zawsze Polacy. Z szacunkiem, z miłością, bogobojnie i na kolanach.